Z czasów szkolnych Żeromski kojarzył mi się ze smętną literaturą pełną nieudanych bohaterów o pokręconych osobowościach. I takie właśnie jest "Przedwiośnie". A pan Bajon nawet nie starał się zbytnio ubarwić pierwowzoru. Zrobił po prostu poprawną ekranizację, przez co ani kontrowersyjną, ani wybitną, a zwyczajnie nijaką. Nie oczekiwałem cudu, bo polskie kino prayzwyczajiło mnie do nijakości, ale na "W pustyni i w puszczy" nie pójdę.