Oglądało się go przyjemnie, z zainteresowaniem i bez zastojów. Zwłaszcza dialogów słuchało się dobrze a i nierzadko budziły uśmiech. Tyle, że momentami akcja urywała się nagłym szarpnięciem i przeskakiwała gdzieś dalej. Raz, drugi... aż nagle takim szarpnięciem film się skończył. Zakończenie typowe zresztą dla seriali typu "Kojak" czy "Colombo". Czy to wada, trudno mi już oceniać. Naprawdę lubiłem tamte seriale :)
A dla mnie ten film to polskie badziewie. Pewnie będę w tym względzie osamotniony patrząc na inne komentarze tutaj i słysząc co jak wiele się mówi o tym filmie, ale prawdą jest, że dopiero ostatnie 25 min. było ciekawe, a potem właśnie takie "szarpnięcie" i koniec. Nawet nie wiemy czy Belus wiedział, że to Student go wystawił. W trakcie filmu padały oczywiście niezłe testy, ale poza tym niewiele się działo. Główne moje zarzuty odnoszą się do sposobu w jaki został on nakręcony. Można by powiedzieć, że jest w nim wiele scen, które zajmowały dużo miejsca, ale nic nie znaczyły i pewnie w filmach z zachodu takie fragmenty byłyby szybko wycinane. Dotyczy to zarówno sparingu na komendzie jak i wielu scen, gdzie ktoś po prostu w ciszy sobie szedł. Nie rozumiem także po co był ten zabieg z niemym początkiem. Przystępując do filmu wiedziałem, że od tego się zaczyna i byłem tym zainteresowany, jednak gdy leciały kolejne sekundy filmu zainteresowanie przeradzało się w irytację. Podobało mi się za to gra aktorka, szczególnie Belus i Student zrobili na mnie wrażenie, i chyba tylko na mnie, bo potem jakoś się nie wybili.
Ale jedno trzeba temu filmowi zapisać niewątpliwie na plus. Mianowicie pokazanie przyszłym pokoleniom jak kiedyś wyglądała stara Warszawa i PRL-owskie życie oraz metody pracy milicji. Sam oglądając zastanawiałem się gdzie kiedyś mógł być 'Maxim' czy 'Sezam' i jeśli ktoś wie, mógłby się podzielić. Miłą niespodzianką było za to zobaczenie Cugowskiego za młodu. A tytuł? Chyba odnosi się do tego, że w PRL-u nie było wiadomo czego się po milicji spodziewać;)
Dzisiaj pewnie też wielu młodych pierwszy raz w areszcie zastanawia się czy tam biją:) Mnie przydługawy wstęp też delikatnie drażnił, ale motyw, że nie słychać co ktoś mówi tylko są "dźwięki tła" często pojawiały się w całym filmie. Wg mnie ciekawy zabieg, budzący pewien niepokój czyli nie bezcelowy.
Muzyka też niezła, nie wiem czy to Budka Suflera tak dawała radę ale nie sądzę. Naprawdę coś na styl Led Zeppelin nie jakieś tam "pitu pitu". Teksty niezłe. Taki klimat polskiej gangsterki.
"-Mam coś na oku
- To idź do okulisty"
"Na stacji benzynowej:
- Full?
- Nie, Poker"