SPOILER
Film w miarę przyjemnie się oglądało. Niestety w moim przekonaniu ma bardzo poważny błąd
logiczny. Wydaje się, że główny bohater nie powinien w ogóle istnieć. Jeśli Jane stała się
mężczyzną po zajściu w ciąże to jak mogła to zrobić z samym sobą, który tak na prawdę nie
powinien być mężczyzną bo nie miałby z kim zajść w ciążę? Dokładnie rozumiem o co chodzi w tym
filmie ale ten aspekt dla mnie jest zwyczajnie zbyt mocno naciągany.
Racja, nie mogła zajść w ciąże bo facetem stała się dopiero po urodzeniu dziecka, trochę to zagmatwane ale jednak logiczne.
Nie rozumiem. Czemu nie mogła zajść w ciążę? Co ma do tego fakt, że stała się facetem po urodzeniu dziecka?
Chodzi o to że żeby powstał facet w przyszłości to najpierw w przeszłości musiała by urodzić dziecko. Poza tym niby dlaczego jej męska wersja mając całkowitą świadomość tego że obcuję z samym sobą i wie jaki zgotuje los tej osobie nie próbuję zmienić tego co wie że się wydarzy ?
ale przecież w przeszłości ona to dziecko urodziła. Dopiero w trakcie porodu odkryli męskie narządy i facetem stała się po operacjach, które miała już po urodzeniu dziecka.
Domyślam się, że po prostu nie mogą zrozumieć tego co Wy dostrzegliście i jedynie potrzebuje żeby mnie ktoś na to nakierował :)
Co do tego, że męska wersja nie wycofała się po poznaniu żeńskiej to takie jest po prostu założenie filmu, że wszystko jest z góry przeznaczone. Możemy tylko gdybać co byśmy zrobili w takiej sytuacji, ale raczej nikt nie postępowałby i nie mówiłby identycznie tego samego co słyszało się kilka lat wcześniej (gdy była jeszcze żeńską wersją).
Odnośnie błędu logicznego to ja chyba widzę inny. W ostatniej scenie kiedy Ethan zabija bombera jest jeszcze przed wybuchem w Nowym Yorku. Więc skoro zabił samego siebie z przyszłości to jak ten zamach mógł kiedykolwiek mieć miejsce? Przecież w dniu wybuchu bomber będzie już martwy. Wszystko miałoby sens tylko wtedy jeśli uznamy, że Ethanowi udało się zmienić swoje przeznaczenie.
edit: chociaż jednak można to wytłumaczyć tym, że Ethan ma nielimitowaną machinę czasu i ten przyszły Ethan, którego widzimy w pralni już dokonał zamachu w NY tylko dalej przemieszczał się w czasie. Ale raczej nie, bo kiedy Ethan mówi przyszłemu Ethanowi o tym ataku to ten tak jakby o tym nie wie.
Według mnie z filmu wynika tyle że nawet jeżeli mielibyśmy możliwość podróżowania w czasie to nie bylibyśmy w stanie zmienić tego co z góry było dla nas przeznaczone . Dlatego "druga" wersja Ethana nie mogła oprzeć się swojej żeńskiej wersji, a trzecia mimo iż zabija siebie z przyszłości to sama dalej żyję i z biegiem czasu zmierza w tym samym kierunku stając się szaleńcem i terrorystą. Więc gdy dożyje momentu w którym znajdzie się w pralni, będzie przygotowanay na to że w tym czasie ma się zjawić jego młodsza wersja... J
Dokładnie, nie ma tutaj błędu logicznego. Zamachu dokonuje młodszy Ethan, który zabił swoją starą wersję. Ethan tak naprawdę cały czas ściga samego siebie, nie zdając sobie z tego sprawy. Etan myśli, że robiąc to co robi zmieni swoje przeznaczenie, zarówno będąc z Jane, jak i zabijając syczącego bombiarza, a tak naprawdę robi dokładnie to samo co jego poprzednia wersja. Przecież syczący bombiarz powiedział mu, że jeżeli go zabije to stanie się dokładnie taki jak on, nie uwierzył mu bo myślał, że wtedy wszystko się skończy, że w ten sposób zmieni swoje przeznaczenie, a stary Etan był przygotowany na to, że zostanie zabity, bo on to już przeżył i zrobił dokładnie to samo. Co do tego, że Etan zapłodnił samego siebie to tutaj też nie ma błędu logicznego, ponieważ cofnął się do przeszłości gdy już był mężczyzną i mógł zapłodnić Jane. Idea filmu opiera się , jak już niektórzy zauważyli, na pytaniu co było pierwsze jajko czy kura, na które tak naprawdę nikt nie zna odpowiedzi.
Ethan tłumaczył też, że nie ,można już zmienić czegoś co się stało.
Mnie tylko nachodzi pytanie dlaczego Ethan sam do wszystkiej doprowadził, wiedział o wszystkim i nie próbował nic zmienić?
Dla czego tyle zachodu by dziewczyna stała się facetem? Wydawać by się mogło, że wszystko było ustawione by stworzyć jakiegoś super agenta
Ten agent szef Pan Robertson też jakiś dziwny koleś. Teraz tak dobrze nie pamiętam ale chyba nie starzeję się przez cały film co by mogło oznaczać, że podróżował już od samego początku. Nawet przy pierwszym spotkaniu z Jane próbującą polecieć w kosmos. Mógł pochodzić z odleglejszej przyszłości niż by się mogło wydawać i wiedział więcej niż chciał ujawnić.
Na końcu gdzie Ethan zabija starszego siebie w pralni ten straszy mówi , że cały czas nim manipulował.
Wiedział o wszystkim i dlatego właśnie do tego doprowadził. Pomagał w stworzeniu swojej osoby, więc miał w tym interes, aby wszystko potoczyło się dokładnie tak, jak to zapamiętał. Nie wiedział jedynie, że to co robi doprowadzi do odwrotnego skutku niż planował - powstanie terrorysty. Jest to jeden z paradoksów podróży w czasie, zamknięta pętla przyczynowo-skutkowa. Załóżmy, że jesteś świadkiem wypadku samochodowego, masz okazję cofnąć się w czasie, aby mu zapobiec tylko po to aby samemu go spowodować, gdzie twoja młodsza wersja jest jego świadkiem, ma okazję cofnąć się w czasie i go powoduje itd...
Niemożliwe jest aby Ethan istniał w PRZYSZŁOŚCI jako mężczyzna ponieważ nie można zapłodnić się samemu . Żeby mógł powstać mężczyzna w przyszłości zdolny do zapłodnienia, wcześniej Ethan (kobieta) musiała by poczynić pewne starania aby stać się facetem w przyszłości ...
Jeżeli tak by to rozumieć to cały film jest niemożliwy. Pewnie dlatego jest to film Sci-Fi. Jeżeli już bierzemy pod uwagę, że spotykasz samego siebie z przyszłości, to należy rozdzielić Ethana - mężczyznę i Jane - kobietę jako dwa oddzielne indywidua. Ethan w roku w którym żyje Jane tak naprawdę nie istnieje, a jednak się pojawia. Przeniósł się tam z przyszłości, kiedy już stał się mężczyzną.
To nie jest odpowiedź... co mają chromosomy do tego... rozwiń odpowiedź. Bo mi raczej się wydaje ze nic poza możliwością powielenia ewentualnych błędów w kodzie dna lub ich uwydatnienia.
Błąd logiczny jest gdzie indziej... Jane nie może być swoim dzieckiem. To niemożliwe.
Dokładnie to próbuję sobie wyjaśnić. Nie możliwe, aby Jane była swoim dzieckiem. Coś musiałoby być na początku, a na początku nie może powstać od razu "pętla".
Pytanie także o to co było wcześniej "jajko czy kura" jest proste do wyjaśnienia. Nie było ani kury ani jajka, była po prostu ewolucja, która postępuje od małej bakterii po dzisiejsze byty.
Zgadzam się,poza tym film na 8 bo jest po prostu solidnym kawałkiem kina i miłym powrotem Ethana do swietnej formy,oraz wyśmienita rola Sarah Snook.
Pętla nie ma początku i to jest jej cały paradoks... jedynym punktem zwrotnym jest świadoma interwencja w ten paradoks czyli wybór płci po porodzie... bo uzasadnienie ze zostaje mężczyzną a nie kobietą jest z deka naciągane... a co do tori co jest pierwsze jajko czy kura i ewolucji sa gatunki zwierząt ktore są w stanie zmienic płeć w trakcie swojego życia czyli gdybyśmy przenieśli to zwierze po zmianie płci w czasie do momentu sprzed zmiany płci to to mogło by się samo zapłodnić... dla mnie istnieje inny problem co się stanie gdy tamsama materia znajdzie się w tym samym miejscu...
Ogólnie to paradoks goni paradoks. Według nauki nawet gdy możliwe byłyby podróże w czasie, powstanie paradoksu zachwieje porządkiem wszechświata... taka teoria... Dlatego na początku padło pytanie: "Co było pierwsze, kura czy jajko?", tam nie było ani jajka ani kury, kogut też taki wirtualny. Wszystko sprowadza się do odwiecznego pytania: skąd jesteśmy, jak powstaliśmy i dokąd zmierzamy ;-) Może ten Robertson jest ojcem Jane? ;-)
Ja nie widzę błędu skoro w równaniu jest zmienna czasu.... problem dla mnie polega przede wszystkim na chowie wsobnym najwyższego stopnia (w praktyce niewykonalnym przecież) jak jesteś swoim własnym ojcem i matką to powinieneś sie urodzić pokraką, no ale wszystko zachowane jest tylko w jednorazowym akcie chowu wsobnego wiec od biedy da się to uzasadnić
Celowo i swiadomie stworzono jeden wielki paradoks. Na tym opiera sie cala koncepcja tego filmu. Glowny bohater jest zarazem swoim wlasnym dzieckiem, swoja mama, swoim ojcem, swoim kochankiem i kochanka, swoim wrogiem i przyjacielem, i sam siebie zabija. Film nie zajmuje sie wyjasnianiem tych paradoksow i nie koresponduje z toczona dyskusja na temat paradoksow podrozy w czasie. Film bawi sie konwencja niezaleznie od wszystkiego.
Czyli jeśli np w "Niezniszczalnych" ( też przecież pewnego rodzaju s-f ) nagle Stallone by pierdnął i zabił wszystkich w około, ot tak , bez wytłumaczenia tego zjawiska, również nazwałbyś to zabawą konwencją? Bo dla mnie to jest nielogiczność, a konwencją są dziadki mają cy jeszcze parę i jaja.
Wszystko zalezy od przyjetych zalozen. W tym filmie glownym zalozeniem jest stworzenie wielopietrowego paradoksu. Gdy ogladam parodie z Leslie Nielsenem, to przyjmuje pewne zalozenia konwencji. Nie czepiam sie gdy Leslie jest jak Bruce Lee i rozwala wszystkich jednym kopniakiem, bo wlasnie to jest przedmiotem parodystycznej drwiny. Tutaj przedmiotem zabawy jest jedno wielkie zapetlenie w ramach jednej wielkiej sprzecznosci. Tak to wlasnie zostalo pomyslane. Moze Ci sie to podobac, moze Ci sie to nie podobac.
I chyba to kupiles, skoro dales ocene 9/10 czyli oceniles ten film jako rewelacyjny, prawie genialny, jako prawie arcydzielo swiatowej kinematografii. Mnie tez ten film sie podobal, ale nie uwazam go za arcydzielo. Uwazam za film dobry czyli 7/10.
Na ten twój "błąd logiczny" odpowiedzieli sami reżyserzy. Co było pierwsze: jajko czy kura?
Teraz załapałeś? Jak nie to obejrzyj jeszcze raz.
Na wstępie napisałem że ja dokładnie rozumiem o co chodzi w tym filmie Ty za to nie rozumiesz o co mi chodzi. Po prostu to by było bardziej logiczne jeśli na początku ona zaszłaby w ciążę z kimś całkowicie obcym przez co stałaby się facetem, którego później przeniesiono by w czasie i zamieniono za pierwotnego partnera Jane. A w sposób ukazany w filmie nie ma możliwości żeby w ogóle żyła.
Zgadzam sie...musiała sie najpierw urodzic by puzniej byc i nawet moc byc zapłodnioną przez siebie jako mężczyzne z przyszłosci...wiec nie ma opcji by była jeszcze swoim własnym dzieckiem...
Podróże w czasie z założenia są nie logiczne. Nie wiadomo co by się tak na prawdę stało gdyby ktoś odbył by taki skok i namieszał w przeszłości i jaki miało by to wpływ na teraźniejszość
i przyszłość.
Wszystko to tylko gdybania i przypuszczenia szeroki wachlarz paradoksów.
A czy ktoś z was oglądał Terminatora? Ostrzegam przed możliwym spojlerem, rujnującym oglądanie dzieła Camerona.
Otóż, John wysyła swojego ojca, by ten nie tylko chronił jego matkę, ale też ją zapłodnił by John się urodził. Pojawia się pytanie: skąd się wziął ten pierwszy John?
Pętle czasowe, błędne koło. Tak było zawsze. Jane sama się zapłodniła i sama się urodziła. Można by rzec, że nie ma linii czasowej, w której tak nie było.
Dokładnie nie pamiętam dawno nie oglądałem Terminatora ale nie przypominam sobie aby w pierwszej odsłonie tego filmu była mowa o tym aby John z przyszłości wysłał kogoś do zapładniania swojej matki:) Owszem do ochrony tak ale nie do zapładniania. W moim przekonaniu Sarah jest trochę innym przykładem, ponieważ ona nie miała aż tak dużego awersu do mężczyzn więc prawdopodobnie miałaby dziecko z kimś innym. Generalnie takie zdarzenie jak w Terminatorze jest dla mnie jeszcze ok. Natomiast w przypadku filmu "Predestination" jest to dla mnie zbyt mało spójne.
Zwyczajnie podobał mi się ten film ale takie rozwiązanie trochę popsuło mi seans.
Więc zapraszam do obejrzenia ponownie :) Gdyby nie wysłał ochroniarza matki, nie urodziłby się. Może i poznała by kogoś innego, ale geny miałby inne, może byłby dziewczynką. John urodził się dlatego, bo wysłał swojego podwładnego-ojca w przeszłość.
Niestety nie mogę się z Tobą zgodzić:) Z tego powodu bo to John wysłał żołnierza w przeszłość czyli już żył więc Sarah musiała zajść w ciąże z kimś innym w innej alternatywnej rzeczywistości. To że wysłał żołnierza zmieniło mu tylko ojca:) Ja to tak odbieram Ty oczywiście możesz inaczej. Pozdrawiam
idąc twoim tokiem myślenia, John nie "zmieniłby" sobie ojca, bo nie było by Johna po T1, urodziło by się całkiem inne dziecko.
Tylko w pierwszej części nie widzimy jak wygląda John więc zmiana ojca nie jest równoważna z jego nieistnieniem. Wpływ owszem może mieć ale na wygląd Johna. Oczywiście można zakładać, że zmieniając ojca mogłaby się urodzić dziewczynka, człowiek o innym charakterze itp. Jednak Terminator jest dla mnie całkiem innym filmem i czego innego od niego oczekiwałem poza tym między tymi filmami jest 30 lat różnicy.
Dokładnie. Sam Cameron mówił, że jest to błędne koło. W gruncie rzeczy gdyby wszystko skończyło się na pierwszej części, czyli (SPOILER) Sarah w ciąży jedzie sobie przez pustynie, dając do zrozumienia, że John się urodził i znów ratuje ludzkość przed robotami, znów w przyszłości wysyła swojego ojca do matki do 1984 by ją ochronił i zapłodnił, by kolejna linia czasu nie była końcem ludzkości. Nie pamiętaj dokładnie tych wszystkich dialogów na temat podróżowania w czasie, ale kojarzy mi się jakaś kwestia na temat kilku linii czasowych i ta w pierwszej to jedna z wielu. Także można założyć, że akcja w 1984 dzieje się do dziś dzień.
To jest blad logiczny tylko w logice klasycznej. Odnoszac to do logiki wielowartosciowej, nie ma zadnego problemu. Zakladajac, ze czas jest jednym z wymiarow tzw. czasoprzestreni, pojecie terazniejszosci jest relatywne, wiec podobnie pojecia "przeszlosci" i "przyszlosci". Teraz w kontekscie logiki wielowartosciowej: jakies zdarzenie "a" powoduje wyadzrzenie "b". B nie moze wydarzyc sie bez "a", rownoczesnie prawdziwe jest, ze "a" nie moze wydzarzyc sie bez "b". Ktore bylo pierwsze? Biorac pod uwage relatyvnosc wszystkich zdarzen w czasie, oba byly pierwsze, chociaz jesli "a" bylo pierwsze to "b" nie moze byc pierwsze i odwrotnie, to rozpartujac je jako calosc zarowno "a" i "b" musza byc pierwsze rownoczesnie. Podobny paradoks wystepuje np. przy stanie splatanym.
Ok rozpatrując to pewnymi założeniami można się doszukać jakiegoś rozwiązania. Z tym że ja nie znam nikogo kto podróżuje w czasie i to o czym mówisz jest czysto teoretyczne. Nikt nie wie jakby to było i co by się stało. Za to posługując się "logiką klasyczną" nie wyobrażam sobie ponadto o czym wspomniałem połączenia tego samego genotypu z takim samym i co by z tego powstało;) Raczej spodziewałbym się nie geniusza a kogoś na wzór rodziny z "Wrong Turn".
Hermafrodytya jest dla mnie wystarczajacym wynaturzeniem. W takim przypadku jak tutaj wady genatyczne sa bardzo prawdopodobne, ale przeciez nie pewne.
Oczywiscie, ze to jest teoretyczne, ale logika wielowartosciowa ma wiele zastosowan praktycznych i prawie cala wspolczesna fizyka jest na niej oparta.
Śmiem twierdzić, że w historii ludzkości i nauki, nie ma przypadku w którym jeden człowiek jest zarówno swoim dzieckiem, matką i ojcem. Hermafrodyta to idealne rozwiązanie w tym wypadku. Idealne rozwiązanie na pewne obojniaki-samicosamce :)
Oczywiście, że bohater nie powinien istnieć, ale takie jest założenie filmu (ta kwestia, co było wcześniej...).
Błąd logiczny, jaki mi się rzucił w oczy, to niewiedza Johna, że jako Jane zakochał się w swojej męskiej wersji.
Jako Jane nie patrzył w lustro, więc mógłby nie wiedzieć, jak wygląda - powiedzmy;)
Ale jako John, znał swój wygląd, co było kilkakrotnie podkreślone w czasie barowej opowieści.
Czyli powinien mieć w pamięci swój obraz, kiedy był zakochaną Jane.
Tuż po operacji czy lekach, które zmieniły jego wygląd, powinien poznać w swoim odbiciu obiekt swoich westchnień sprzed 2 lat (11 miesięcy zabiegów medycznych, 9 ciąży).
Pamiętając, że on to on, nie poszedłby na spotkanie z chęcią zabicia, nie poznałby Jane i nie byłoby ciąży, czyli dziecka, czyli niego.
Oczywiście wszystko tu musiało być, bo taki był stworzone przez niego samego paradoks predestynacji.
Jednak w tym jednym miejscu brak jest zamknięcia pętli przez twórców.
Mogli coś wymyślić, np że Jane ma prozopagnozję czy coś takiego.
Ale film i tak był genialny:)
Błąd logiczny jest prosty, w przyszłości gdzie wynaleziono podróże w czasie Jane nie mogła istnieć jeszcze, bo jeszcze nikt jej nie przeniósł w przeszłość. To tak jakby obrócić kota ogonem, przyszłość która ma wpływ na przeszłość.
To akurat nie jest błąd logiczny, tylko założenie filmu, wg którego: "Jesteś darem, danym ludziom przez paradoks predestynacji."
Czyli główna postać tego filmu jest niczym Wielki wybuch, ona po prostu zaistniała, pojawiła się nagle, znikąd.
I mówiąc ona, nie mam na myśli tylko postaci, ale całą pętlę jej życia.
To akurat nie jest błąd logiczny, tylko założenie filmu, wg którego: "Jesteś darem, danym ludziom przez paradoks predestynacji."
Czyli główna postać tego filmu jest niczym Wielki wybuch, ona po prostu zaistniała, pojawiła się nagle, znikąd.
I mówiąc ona, nie mam na myśli tylko postaci, ale całą pętlę jej życia.
A postawiłeś się na jego miejscu? Brałbyś w ogóle pod uwagę taką możliwość w czasach kiedy nawet walkmana nie mają, że podróżujesz sobie w czasie i zapładniasz SIĘ w przeszłości? Jakbyś patrząc w lustro widział kogoś znajomego, nawet przez myśl by Ci nie przeszło, że życie w NASO-podobnej firmie zniszczyłeś sobie sam. Dlatego nie uważam tego za żaden błąd :)
Aby podsumować wszystkie wypowiedzi:) Jak widać każdy będzie miał swoje argumenty na wykazanie błędu bądź też potwierdzenie słuszności twórców. Mi osobiście się to nie podobało co nie znaczy, że uważam film za głupi bo skoro można wymienić tyle argumentów "za" i "przeciw" nie może być całkiem denny. Zresztą podejrzewam, że twórcom po części o to chodziło aby ich dzieło budziło tyle sprzecznych opinii.
Muszę przyznać że jedna z ciekawszych dyskusji jaka czytałem na filmwebie. Miło poczytać że film wywołuje takie poruszenie:)
Sam nie wiem, co bym pomyślał.
Może uznałbym, że oszalałem?
Na pewno miałbym jakąś refleksję widząc swojego ukochanego w lustrze.
Dwie ciekawe zaleznosci czasowo-fizyczne:
1. Ewentualne bledy logiczne zwiazane z teoriami tworzenia swiatow rownoleglych przeplatajacych sie i magacych funkcjonowac na tej samej plaszczyznie czasowej- nie widze braku logiki. Obecne interpretacje fizykow dopuszczaja i sensowanie tlumacza takie teorie.
Slowem, mozna sie cofnac z przyszlosci w przeszlosc, poznajac samego siebie i mozna wchodzic w interakcje ze soba samym nie naruszajac struktury przyczynowo-skutkowej.
2. Zapetlenie czasowe postaci. Jane stworzyla sama siebie (w porzadku chronologicznym):
a) urodzona w 1945, wychowala sie i dorosla
b) urodzila dziecko (sama siebie- ale jeszcze tego nie wie)
c) zmienila plec
d) zostala agentem
e) przeszla operacje plastyczna twarzy po zamachu (1964)
f) doprowadzila do spotkania siebie samej w wersji mlodszej z wersja jeszcze mlodsza (1963)
g) zabila siebie w wersji starszej (1975)
h) egzystuje w petli, do czasu zabicia siebie przez swoja wersje mlodsza (do roku 1975)
Co z tego wynika? Jane nie miala przodka! Moze scenariusz tlumaczy fakt powolania samej siebie do zycia- elementem hermafrodyctwa. Jane, jest stworzona przez siebie w czasie i egzystuje w czasie jaka anomalia. Teoretycznie nie powinna istniec, bo jej narodzenie nie mialo przyczyny. Pytanie stad takie- skad sie wziela Jane?
Zastanawia mnie tez inny aspekt. Blad etyczno moralny.
Jane (juz jako mezczyzna John) z przyszlosci majac wiedze o sobie i o Jane z przeszlosci- doprowadza do zaplodnienia samej siebie w wyniku tego pozniej urodzi sie dziecko (ona sama). Wiedzac to co wie o sobie i przyszlosci- jak mogla zaplodnic sama siebie? Czy to skrajny przyklad narcyzmu i zakochania w sobie samej?
Właśnie dlatego na początku napisałem, że jest to dla mnie zbyt mocno naciągane a nie niemożliwe bo ja w swoich wypowiedziach nie sugeruje że ona/on nie mogli z sobą wchodzić w interakcje. Wydaje mi się po prostu, że twórcy filmu chcieli poprzez takie przedstawienie historii głównej bohaterki zmusić ludzi do zastanowienia się co było pierwsze "kura czy jajko" odnosząc się do istnienia ludzi.
Jeśli chodzi o poruszony przez Ciebie aspekt moralny. Osobiście uważam, iż zachowanie jej a w zasadzie to już jego było spowodowane pewnego rodzaju kompleksem tego że mimo dużej inteligencji i w zasadzie urody jaką posiadała żaden mężczyzna się nią nie zainteresował. Dlatego więc chciał jej dać coś od życia interesując się samym sobą z przeszłości. Na pewno był to po części narcyzm bo i jedna i druga postać podkreśla jaka to nie jest wyjątkowa.
Łapie się na tym, że nie wiem jak pisać ona/on, bohater/ka, mężczyzna/kobieta:)