Najlepszy w tym filmie jest początek w celi i ten łysy gość co opowiada jak "wyrwał kilka chwastów" kapitalna kwestia i wiarygodnie zagrana -szacunek dla tego aktora...
Ten aktor to Sławomir Sulej. Faktycznie, zagrał świetnie. A potem podszedł ironicznie do swego występu u Pasikowskiego grając parodię tego kryminalisty w "Kilerze".
" to ja po to ci dałem pieniadze żebyś dzieciom pomarańcze kupiła, a ty tutaj na melinie z pijakami wódkę pijesz - to tak jak stałem to ją jebłem młotkiem, takim z półtora kilowym, że ze łba nie było co zbierać - wyrwałem chwasta "
zajebista scena :D
Przede wszystkim należą słowa uznania dla Sławomira Suleja który odwalił tu kawał świetnej roboty - jak dla mnie najlepszy monolog w historii polskiego kina. Aktor ten świetnie gra swoje epizodziki w filmach i porypanych kolesi w 997.
Całość spowiedzi:
Scena 2 - w celi więziennej. Franz robi pompki, jego towarzysz opowiada mu historię.
Więzień: Niech będzie pochwalony pan nasz Jezus Chrystus... Koło Szecherezady przechodziłem i patrzę stoi ta kobita, tak jakoś biednie wyglądała, a ja w Boga wierzę, to żal mi się jej zrobiło. No to mówię pójdziesz ze mną, tu niedaleko... do Wielkiego Ryśka. Rysiek ma melinę, całkiem niedrogo bierze. Śledzia można tam kupić i czarne. To jego teść, to takie robi, że to lepsze niż szynka, ja wolę. To wypiliśmy tam pół baksa z nią i z Ryśkiem i ona mówi, że ma dzieci. Duże? Pytam. A ona mówi, że no jedno cztery, drugie dwa... nie dwa i pół, nie dobrze mówię, cztery i pół i dwa lata. To miałem akurat te pieniądze, co dostałem jak wychodziłem, to dałem. No niech kobita kupi jakieś pomarańcze tym dzieciom, akurat tak się Wigilia jakoś zbliżała... cukierki jakieś... no niech dzieci takie coś mają od życia, nie... Ty, ja potem wchodzę do Starego Mordziatego, znasz Starego Mordziatego, on też ma melinę, tylko droższą... ja patrzę, a ta kurwa tam z tym Starym Mordziatym siedzi i wódkę pije... i tak żeby nie skłamać, no pół litra tak do połowy już odpite. To ja mówię, to ja po to ci dałem pieniądze, żebyś dzieciom pomarańcze kupiła, mówię, a ty tutaj na melinie z pijakami wódkę pijesz?... No to ci mówię, to tak jak stałem, tak ją jebłem młotkiem, no... takim z półtora kilowym. No ze łba nie było co zbierać... wyrwałem chwasta...
Sięga po papierosa, Franz przypala mu go.
Więzień: Jednego zapalę... A tu w więzieniu to się bali ze mną pod celą siedzieć. Buntowały się gary jebane... A jeden taki Zięba Karol, to się kurwa wszędzie chwalił, że się kurwa niczego nie boi. To ja pytam go, bo przedtem z nim tutaj siedziałem. Jak to Karolku, niczego się nie boisz? Bo ja w Boga wierzę. A w papieża? To on mówi, że jakby go na długość ręki dopuścili, to by zajebał. Ojca Świętego... Mówię, a jakbyś dzieci miał? To on mówi, że by dzieciora wziął i na żywca przez główkę do drzwi przybił, takim gwoździem... To ja sobie myślę, to po co taki człowiek żyje? Po co taki człowiek żyje? Jak ten chwast... wyrwałem chwasta, ale że była już cisza nocna, to nie chciałem wołać klawisza, to zameldowałem przy misce...
Franz: Dosyć...
Więzień: Co?
Franz: Skończysz jutro.
Więzień: Jutro niemożliwe... jutro mnie nie będzie...
W tym momencie wpadają strażnicy i zabierają go na egzekucję.