W części pierwszej (samego Hitchcocka) nie było prawie nic strasznego. Mnie przeraziła tylko scena pod prysznicem (choć i tak wiedziałem, że takowa się pojawi). Reszta nie zrobiła na mnie wrażenia (poza kilkoma scenami z Perkinsem). W tej części Richard Franklin rozwija wątek z oryginału, film jest o wiele straszniejszy, twórcy nie bawią się w slashing, skupiają się na powrocie Batesa (Perkins gra lepiej niż w oryginale) do paranoidalnego stanu. Zaskoczyło mnie również, że gdy Meg Tilly wchodzi pod prysznic (scena niemal identyczna jak oryginalna z Janet Leigh), nie zostaje zamordowana. Finał zaś satysfakcjonuje i wiele wyjaśnia. Odrzucającej takie wyjaśnienie części trzeciej nie akceptuję.
Wszystkie części Psychozy to thrillery a nie horrory...
Jeżeli oceniasz filmy po tym jak bardzo bałeś się na seansie to gratuluję.
Jeśli ocenasz emocje jake Ci toważyszą podczas filmu na podstawie szufladek(gatunków) to gratuluję.
Zaglądam do swojego tematu po sporej ilości czasu i co widzę? Ktoś twierdzi, że nazwałem "Psychozę II" horrorem, a ja wcale nie użyłem takiego słowa. "Slashing" czy "Slasher" można również zastosować do wielu thrillerów. A żeby nie oceniać filmu z dreszczykiem na podstawie tego, czy się odczuwało strach podczas oglądania go? A to dopiero. To dopiero jest śmieszne! Przecież chyba o to chodzi w takim filmie. Taki film ma na celu przestraszenie widza. Jeśli straszy, to przecież jest to jego zaleta, co nie?