Z pewnoscią jest wiele filmów o niebo lepszych od "Psychozy" Hitchcocka pod względem technicznym, ale nikt mi nie wmówi, że te arcydzieła techniczne treściowo nie są oparte własnie na niej.Największe wrazenie robi na mnie ostatnia scena, kiedy Norman siedzi w izolatce bądź izbie przesłuchań i zdaje się być kompletnie wchłonięty przez ego matki.Ale czy tak jest do końca, czy to nie jest tylko sprytna gierka psychopaty?Ten błysk w oku przy słowach: "Niech zobaczą,że ja nawet muchy nie jestem w stanie skrzywdzić..."robi olbrzymie wrażenie-przynajmniej na mnie. O wiele większe niż niejeden trick techniczny...