Literatura i historia przedstawia wiele postaci oszustów tak charakterystycznych jak Ostap Bender, kapitan z Kopenick, Cziczikow Nikoła Gogola, Czesław Wiśniak "Konsul" czy Frank Abagnale jr, tutaj mamy do czynienia z facetem, kapitanem ginekologiem, który nagle robi się wiceministrem i zastępcą oprawcy Radkiewicza.
Końcówka podaje, że film jest oparty na zdarzeniach prawdziwych, jakoś jeszcze żaden dziennikarz nie zweryfikował prawdziwości takiego osobnika, a mamy do czynienia z rokiem 1945 a nie z czasami biblijnymi czy czasami filozofów greckich gdy o Talesie, Epikurze, Demokrycie, sofistach wiemy wyłącznie z pism Platona lub z pism Diogenesa Laertiosa.
Czy ktoś taki istniał?
To jak obserwacja pokoju przez dziurkę od klucza, coś widzimy, coś słyszymy, resztę sobie dołożymy, lub jadąc tramwajem słyszymy rozmowę dwóch mężczyzn, chaotycznie słyszymy, nigdy więcej już ich nie spotykamy.Marek Kondrat gra podwójnie-gra lekarz ginekologa i wiceministra, taki postmodernizm, pierwszy raz dla filmu, drugi raz jakby oszukując nas, bo z Radkiewiczem niewiele ma wspólnego.
Kutz wkłada w jego usta swoje przemyślenia z lat 90, zbrodnie stalinowskie być może były znane, ale chyba nie tak że kwiatkowski tak dobrze zna polityke i potrafi przewidywać i antycypować na przyszłosć, z Moczarem w rozmowie jest jakby o parę dekad mądrzejszy, tak jakby dopiero co przybył z lat 90 XX wieku, przecież to nie Back to Future tylko pułkownik Kwiatkowski.
Anders na białym koniu, przepędzenie Rosjan z kraju, wojna USA z ZSRR (ta kwestia pojawia się w ugrupowaniu NSZ), przecież tych zagadnień nie mógł znać, chyba że był Mozartem polityki i jakoby Nostradamusem.
Kutz mówi to od siebie, myląc całkowicie epoki.
W końcu Kutz jest reżyserem "Płk. Kwiatkowskiego" i sam decyduje o filmie, który tworzy. :)
Nawiasem, tylko nieliczne filmy oparte na prawdziwych wydarzeniach, idealnie trzymają się rzeczywistości. Twórcy filmu mnóstwo scen dodają "od siebie", koloryzując przedstawiane historie.
w któryms z wywiadów oglądanych przez mnie na ten temat z Kutzem przyznał on że postać ta jest trochę mitem była plotka/fama a jak wiadomo w każdej plotce ziarnko prawdy jest zresztą NIE MA filmów które rzeczywistość oddają wiernie (widz umarł by z nudów - prawdopodobnie choć...) nie mniej film ogląda sie b.dobrze
Ten film to nie żaden wymysł Kutza. Autorem scenariusza jest Stefan Stawiński, a polityki Kutza w nim nie ma!
"Kutz wkłada w jego usta swoje przemyślenia z lat 90, zbrodnie stalinowskie być może były znane, ale chyba nie tak że kwiatkowski tak dobrze zna polityke i potrafi przewidywać i antycypować na przyszłosć, z Moczarem w rozmowie jest jakby o parę dekad mądrzejszy, tak jakby dopiero co przybył z lat 90 XX wieku, przecież to nie Back to Future tylko pułkownik Kwiatkowski."
Ale jednak, jadąc do Moczara dowiedział się od innego oficera, jakie poglądy ma ten rzeźnik i mógł o nim jeszcze wcześniej gdzieś indziej słyszeć.
"Anders na białym koniu, przepędzenie Rosjan z kraju, wojna USA z ZSRR (ta kwestia pojawia się w ugrupowaniu NSZ), przecież tych zagadnień nie mógł znać, chyba że był Mozartem polityki i jakoby Nostradamusem"
On mówił ogólnie, że gdyby miał cień pewności, że ktoś przepędzi Rosjan z Polski to sam poszedłby do lasu walczyć. Nie padło żadne konkretne hasło tylko po prostu domniemywał, jak zapewne wielu w tamtych czasach, że w ewentualnej wojnie z ZSRR nikt Polakom nie pomoże. Wystarczyło wiedzieć o tym, jakie padły ustalenia w Jałcie, by wypowiedzieć słowa, jakie wypowiedział Kwiatkowski. A dodał potem, że "świat nie chce już wojny, a o nas [Polakach] już dawno zapomniał". Nie wspomniał nic o konflikcie USA-ZSRR: gdyby o takiej możliwości wiedział to licząc na nową wojnę wróciłby do "lasu". Tymczasem, on i wielu jemu podobnych wiedziało właśnie o de facto jałtańskiej przyjaźni między Stalinem a aliantami zachodnimi i na tej podstawie przewidywali, że walka nie ma sensu. Natomiast kwestia możliwej III wojny światowej to już sprawa późniejsza, to prawda, jednakże Kwiatkowski nie przekroczył granicy tego, co mógł wiedzieć.
Jak to jest, że na przeciętne Star Wars walą tłumy, potem kupują DVD, BRay, gadżety i nikt nie pyta, czy to się zdarzyło naprawdę??? Zdarzyło się. Na ekranie.
Tak samo z "Pułkownikiem", to też się zdarzyło naprawdę, na ekranie. Pytanie, czy był taki Kwiatkowski, czy został w całości wymyslony jest nie na miejscu - film jest fabularny i moim zdaniem bardzo dobry (szczególnie wyróżnia się na tle polskiej kaszanki filmowej). Nawet jesli pułkownika nie było w rzeczywistości, nawet jeśli Kutz daję swoim bohaterom wiedzę, której nie mogli mieć w 1945, czy to może obniżać ocenę filmu fabularnego??