Świetny aktor znany z serialu Rzym, idealny do roli Franka Castle został tutaj wrzucony do szamba przerysowanej przemocy, koślawej fabuły i idiotycznych akcji. Starał się jednak jak mógł i jest jedynym powodem dla którego warto zobaczyć ten film, niestety uratowanie filmu przed totalną porażką przerosło jego siły. Film z budżetem 22 milionów $ zarobił ledwo 10 mln i pogrzebał nadzieje na jakiekolwiek kontynuacje w najbliższej przyszłości.
Good Bye Frank :(
Corn, nie zgodze się z tobą. Ja czytałem serie Max i uważam go za najlepszy komiks jaki czytałem, ale to co zostało przedstawione w filmie nie ma z nim nic wspólnego. To co zrobili z nim twórcy to ewidentna profanacja. Naprawdę dziwię się pozytywnej opinii od osoby, która również czytała ten komiks. Możesz mi napisać dlaczego uważasz, że film jest wierny oryginałowi?
tomekd - widze że jesteś inteligentnym kolesiem bo w przeciwieństwie od gieferga wysuwasz spójne i klarowne argumenty ALE skoro War Zone uważasz za adaptacje niezgodną z komiksem, powiedz jaka powinna być twoim zdaniem wierna adaptacja??? Bo ja uważam że War Zone jest już tak niebezpiecznie wierny komiksowi że bardziej sie już nie da. Dlaczego??? To proste - z żadnego - Ż A D N E G O - komiksu, książki, sztuki nie da się wyciągnąć 100% fabuły, żaden film nie może być zgodny w 100% ze swoim pisanym/ rysowanym pierwowzorem. Powód jest taki że to co jest powiedzmy " fajne " i " zajebiście spójne " w komiksie może sie okazać totalnie żenujące w filmie. Przykład - w komiksie autorstwa pana Dillona jest przedstawiona walka Castle'a z Ruskiem przeniesiona później do filmu z TJ w roli głównej. W komiksie ta scena jest bardzo znośna, jest jedną z ciekawszych scen ale jej wierne odwzorowanie... no cóż. Mogli sobie ją darować bo najbardziej ciągnie ten film w dół, przez nią ten film wygląda jakby był skierowany do dzieciaków z podstawówki, jeszcze kurwa dorzucili przygłupawych sąsiadów.
Mówiąc że War Zone jest wierną adaptacją komiksu mamy na myśli ( ja i inni którym War Zone sie podoba ) że w trakcie oglądania filmu można jednocześnie czytać zeszyty Punisher MAX i jak kilka tematów wcześniej napisałem - doszukiwać sie bardzo wyraźnych motywów i ukrytych w fabule filmu małych smaczków przeniesionych żywcem z komiksu do filmu.
Wierna adaptacja powinna być taka, która trzymałaby poziom oryginału. A War Zone taki nie był. Tragiczny scenariusz go pogrzebał. Film był płytki i banalny, taki typowy odmóżdżacz, całkowite przeciwieństwo komiksu pod względem fabularnym. Ważne postacie takie jak Maginty czy Nicky Cavella potraktowane bardzo niechlujnie. A najbardziej ucierpiał chyba sam Punisher, który został przestawiony bez charakteru i głębszej psychiki, do tego robił w filmie naprawdę absurdalne rzeczy. No i gdzie były jego komiksowe monologi i przemyślenia?
Nie mówie, żeby twardo trzymać się komiksowych realiów i robić 100% kopie, ale jeśli komiks jest utrzymany w dorosłym i poważnym stylu to film też powinien. Ja oczekiwałem od niego czegoś więcej niż tylko bezsensowna sieczka na ekranie.
No a co do wersji z 2004 roku, to jest filmem o niebo lepszym niż War Zone, lepiej zrealizowanym, nie raził tak tandetą i kiczem.
Scenariusz jest na poziomie Iron Mana, Hulka, nawet zaryzykowałbym porównanie do Batmanów Burtona. No bo co różni te wszystkie filmy? Pozatym nie oszukujmy się, Punisher nie należy do typków którzy swoim działaniem wysnują nam fabułę niewiadomo jak genialną. Naprawde tak uważacie że scenariusz War Zone jest słaby? On poprostu moim zdaniem trzyma się pewnego schematu. Na podstawie Batmana'89:
W pewnym mieście egzystuje bohater (Batman, Punisher), pojawia się antagonista który dodatkowo zostaje oszpecony przez głównego bohatera (Joker, Jigsaw), następna większość filmu to walka między nimi i jeszcze rozmyślenia po stracie bliskich, na końcu zaś finałowa walka, gdzie ginie ten zły. (Nie chwytajcie mnie za słowa - jest to tylko porównanie, nie uważam że ten film jest kalką, ani że Jigsaw jest kopią Jokera, jak to ktoś powiedział).
War Zone dostaje dodatkowo premie za wysoki poziom za brutalnośći, bez której nie da się zrobić dobrego Punishera, bo kto mi powie że facet postrzelony, upada i nie widać nawet kropli krwi? Niestety w dzisiej szych czasach filmy tego typy (adaptacje komiksowe) są robione pod dzieciaków, niestety, i szczęście że nie zrobili kolejnego Puniego w ten sposób.
Nie porównywałbym na twoim miejscu War Zone do Batmana Burtona, nie ta liga. Batman Burtona to dzieło genialne i kultowe. Może opierają się na schemacie typowego komiksu o superbohaterze ale sposób w jaki jest przedstawiony to zupełnie co innego. Skoro Burton czy Nolan potrafili z komiksów o Batmanie zrealizować bardzo dobre filmy to czemu nie można zrobić tego samego z Punisherem? Twórcy War Zone mieli naprawdę cholernie dobry materiał na zrealizowanie zajebistego filmu, zepsuli to. Seria MAX moim zdaniem fabularnie bije na łeb każdy jeden komiks o superbohaterach, więc uwierz mi, można z tego wysnuć naprawdę genialną fabułę.
War Zone'a porównałbym do ekranizacji Spawn'a - komiks świetny, film co najwyżej przeciętny. Nawet fani są tego samego zdania, którzy stoją murem w obronie komiksu, ja staram się robić to samo.
I tak uważam że z trzech filmów z Punisherem w tytule ten jest najlepszy. Troche mroczniejszego klimatu miejskiej dżungli, czarny humor który pare razy prawie mnie zrzucił z fotela i w końcu sama postac Punishera która jest bardzo bliska komiksowemu pierwowzorowi. Reszta postaci występujących w filmie też całkiem spoko (szczególnie po stronie "bezprawia" ). Maginty i jego latający gang kopią dupe, ha !
Twoja opinia, nie będe jej negował ale do komiksowej postaci Punishera ta filmowa jest raczej bardzo daleko.
Pokaż mi proszę jakąkolwiek adaptacje komiksową która była lepsza od pierwowzoru? Pozatym błagam czy naprawdę uważasz że robienie filmu jest czymś w rodzaju wyścigu? "Muszę zrobić film lepszy niż komiks bo jak nie to fani mnie zaszlachtują i zjadą".