Film oczarował mnie dosłownie wszystkim. Muzyką, aktorami, scenerią. Rzadko kiedy ogląda się tak dobrze zrobiony film. Do niedawna uważałam, że nie ma lepszego filmu niż Upiór w operze czy Moulin Rouge, ale dziś śmiało mogę powiedzieć, że do moich gwiazd dołączam Purpurowe skrzypce. Kocham skrzypce i muzykę, którą można z nich wydobyć. To chyba jedyny instrument, który może za jednym pociągnięciem smyczka wydobyć cierpienie, ból, rozczarowanie by zaraz przejść w radość. Jak myślicie, czy postać grana przez Samuela L.Jacksona wyniosła oryginalne skrzypce czy wręcz przeciwnie przywiozła oryginał by podróbka trafiła do niego. Niby mówi, że ma wyjątkowy prezent dla córki, ale...
by podróbka trafiła do niego??? co za durny pomysł... :/
film jest trochę nierówny, momentami się dłuży a momentami jest wręcz genialny, w sumie zdecydowanie wart obejrzenia, nawet dla tych kilku momentów, które mogą na długo zapaść w pamięć
mocne 8/10
Durny pomysł? Durnym pomysłem jest odczytywanie filmu takim, jakim się go widzi, bo to na pewno nie był zamysł reżysera. Poza tym nie umieściłam tego tematu po to, żeby ktoś mówił, że to durny pomysł. Dla mnie w takim razie debilnym pomysłem jest to, żeby nie rozważać końca w dwóch aspektach, bo skoro twierdzisz, że to durny pomysł to chociaż podaj jakieś przykłady, które potwierdzą, że purpurowe skrzypce faktycznie trafiły do znawcy skrzypiec.