Uf... No i wreszcie obejrzałam. I nie jestem zawiedziona. Jeżeli chodzi o styl to przypominał mi Forgetting Sarah Marshall i nie chodzi mi tu wyłącznie o aktorkę. Fantastyczne miejsce akcji, aż chciałoby się polecieć na taką terapię. Fajnie, że pojawił się Jean Reno, z którym już od jakiegoś czasu nie widziałam żadnego filmu. Jak dla mnie ogromnymi plusami tego filmu były miejsce, Trudy (chyba najzabawniejsza część filmu) oraz scena jogi. To, co lubię przy filmie omawiać to jego bohaterowie. Sympatyczni. Jeżeli chodzi o panów to kocham ich, uwielbiam (w mniejszym lub większym stopniu), panie były dość szare i właściwie miałam odczucie, że są to te same charaktery, co ich partnerzy tylko, że w mniejszej dawce. Wyjątkiem była wspomniana Trudy, a jej mała rola była dużym minusem. Przy okazji par... Myślę, że dałoby się zrobić ten film o trzech zamiast czterech parach. Wątek tych "najgłówniejszych" nudził i na tle pozostałych wyglądał tak szaro. Faktycznie, osiołek, idzie, idzie, jest słodki, ale co z tego? Lepiej byłoby rozwinąć pozostałe trzy pary zamiast mówić o ciężkiej codzienności(na pewno byłoby zabawniej). Nie wiem? Może tylko mi się wydaje... Raj dla par to komedia obyczajowa niż romantyczna i ma podobny klimat do wielu produkcji, które w ostatnim czasie powstały. Na pewno warto go obejrzeć zamiast 4 różnych "komedii romantycznych" można sięgnąć po taką ciepłą paczkę. Ale się rozpisałam. Ciekawe czy ktoś przeczyta bądź się odniesie XD