W "Raporcie mniejszości" zadbano o stworzenie, porywającego i zostającego na długo w głowach widzów klimatu. To futurystyczna fikcja którą warto potraktować jako ostrzeżenie. 21 wiek będzie stuleciem totalnej inwigilacji ostrzega Steven Spielberg. I robi to wyjątkowo efektownie. Twórcy budują cały skomplikowany obraz Waszyngtonu 2054 roku po to chyba, aby przekonać widza, że agencje takie jak ta pokazana w filmie mogą zacząć działać już w niedalekiej przyszłości. Za pół wieku czeka nas według wizji Spielberga całkowita utrata prywatności. Andertona prześladują nawet wielkie sieci handlowe, co mi się wydało najprawdopodobniejszym elementem przyszłości w filmie mogącym do nas zawitać na pewno przed 2054. "Raport mniejszości" to film pełen tajemnic. Oglądając go cały czas się zastanawiamy gdzie leży prawda, czeka nas, więc szalona jazda w nieznane. To także opowieść o człowieku-nasz bohater przeżył tragedię i próbuje stawić jej czoło. Bardzo dobrze wyszły na ekranie brawurowe sceny ucieczek Andertona podczas których odpowiada on sobie na pytanie o sens istnienia agencji. Jak zwykle na słowa pochwały zasłużył sobie Kamiński będący już chyba można tak powiedzieć etatowym operatorem wielkiego reżysera. Zdjęcia Kamińskiego są jak chciał Spielberg mroczne a atmosfera przypomina mi czarne kryminały z Bogartem w roli głównej.