Film sprawia wrażenie roboty, podczas której Spielberg wahał się, w którą pójść stronę: w typową spelbergowską komerchę, czy z lekka bladerunnerową niszę. Nie zdołał się chyba zdecydować, nim ukończył dzieło, bo film jest niespójny, jakby wyszedł spod ręki kilku reżyserów. Kto nie oglądał, niech dalej nie czyta. Nie znam opowiadania Philipa K. Dicka, ale jestem pewna, że cukierkowe zakończenie z niego nie pochodzi. Spielberg upchnął je na siłę, żeby widz przypadkiem nie poczuł się dyskomfortowo. Tymczasem z korzyścią dla opowiadanej historii byłoby pozostawienie bohatera w więzieniu. Mogła być to niezła fantastyka w klimacie "dark future", a powstała kolejna bajka made by Spielberg. Mnie się to już przejadło.
Jednak byłabym niesprawiedliwa, gdybym nie doceniła znakomitych efektów specjalnych i kilku naprawdę mocnych scen, jak choćby ta z "pajączkami".
Niezupełnie...
Zgadzam się z opinią o efektyach specjalnych - nie powiem, żebym była bardzo zaskoczona (filmy Spielberga zawsze są realizowane z wielkim rozmachem - przypomnijmy sobie "Jurassic Park").
Natomiast niezupełnie rozumiem, op co chodzi z tymi "kilkoma reżyserami". Ja osobiście nie zauważyłam żadnej niespójności w tym filmie. Faktem jest oczywiście, że przeplatają się w nim co najmniej 2 wątki, lecz nie należy tego (wg. mnie ) nazywać niespójnością (wystarczy spojrzeć na WP Dwie Wieże - tam co chwila znajdujemy się w innym miejscu z innymi bohaterami - uważam jednak mimo to, że film nie był niezrozumiały.)
Niespójność
polega na próbie pogodzenia efekciarskiego kina Spielberga z ponurymi pomysłami Dicka. To się po prostu nie klei. Jedna z lepszych scen w tym filmie - w mieszkaniu lekarza granego przez Petere'a Stormare - jest jakby wyjęta z innej z innej bajki. Jakby reżyserował ją jakiś niezależny director. Dawała mi nadzieję, że film potoczy się w niespodziewanym kierunku, ale Spielberg jak zwykle poklepał widzłów po głowie: "Wszystko będzie OK". A mogło być niespielbergowsko , co zapowidały niektóre sceny - nadzwyczaj mroczne jak na Słodkiego Spielberga.
Cóż, tutaj muszę się zgodzić...
że Spielberg z tym "wszystko będzie dobrze" nieco przesadził, rzeczywiście opowiadanie daje nam zupełnie inny obraz filmu, dużo straszniejszy i mroczniejszy. A mimo, że Spielberg ma akurat styl "słodkiego reżysera" - wydaje mi się, że nie powinniśmy ganić go za ogólny wygląd filmu.
Przychylam się
bo w sumie nieźle mi się ten film oglądało, ale tylko dlatego, że bardzo lubię widowiska sf. Miałam tylko nadzieję, że Spielberg mnie wreszcie zaskoczy. Nie zaskoczył, niestety.
Trzeba mieć nadzieję
że w następnym filmiereżyser ten odbiegnie od znanego schematu "i wszyscy żyli długo i szczęśliwie".
Optymizm
rzecz przydatna w życiu :-) "Żyli krótko i nieszczęśliwie" się po nim nie spodziewam, raczej "żyli jeszcze dłużej, niż by można to sobie wyobrazić i byli najszczęśliwsi w całej galaktyce". :-))