Polecam wszystkim ,którzy nie doceniają swojego życia i sięgają po tabsy i inne gó*na żeby się
uszczęśliwić.
Bo Wy myślicie, że człowiek w depresji/nałogu etc. pod wpływem filmu zmieni swoje życie? Jasne, produkcja genialna, ale świata nie zabwi.
Nic takiego nie napisałam. Zasugerowałam tylko ,że to dobry materiał na to żeby coś pokazać.
Tak naprawę oni uzależnili się od marzeń i poszli na skróty jeśli chodzi o ich realizację. Nie chodziło stricte o narkotyki. Temat był dużo głębszy.
Od marzeń nie można się chyba uzależnić. Marzenia to nie nałóg. Przynajmniej ja tak sądze.
Można się uzależnić psychicznie od wszystkiego, nie musi to być substancja chemiczna. Oni byli uzależnieni od marzeń o sukcesie w stylu american dream, który był im serwowany w telewizji i reklamach. Łatwe rozwiązania, wszystko zakończone happy endem. Stał się on leitmotivem dla wszystkich działań, które podejmowali. Podświadomie lecieli w kierunku spełnienia tych marzeń jak ćma do światła.
Nie twierdze oczywiście, że nie byli uzależnieni od narkotyków. Jednak punktem wyjścia był american dream, od niego wszystko się zaczęło. Narkotyki były jedynie pretekstem do opowiedzenia o czymś znacznie głębszym. Na pewno nie jest to film, którego głównym tematem są narkotykach, dlatego osoby, które doszukują się w nim realizmu, mogą się poczuć zawiedzeni- wiele rzeczy jest celowo przejaskrawionych- to gra na emocjach. Ten film przestrzega nie tyle przed narkotykami ( jeśli to robi, to przy okazji), raczej przed szukaniem łatwych rozwiązań, dążeniem za wszelką cenę do realizacji marzeń, kosztem okłamywania siebie samego i bliskich, kosztem ciężkiej pracy i czasu. Tutaj plan jest taki, żeby ekspresowo wszystko osiągnąć- zdobyć sławę i pieniądze. Żadna z postaci nie dopuszczała myśli, że coś może pójść nie tak. Zafiksowali się na sukces, wszystko było w ich głowach.