Film słaby, brak scenariusza, bardzo słabe aktorstwo (prócz Burstyn, które zagrała całkiem nieźle), ciężki i duszący. Młodzieżowa otoczka. Jedyna zaleta filmu to muzyka, które jest na plus, o reszcie szkoda gadać. Darek Aronofsky chciał pokazać oblicze narkotyków, uzależnień, jak on wpływa na nas. Ok, udało mi się, film jest można powiedzieć przestrogą przed popadaniem w jakiekolwiek uzależnienie, ale jest beznadziejnie zrealizowany. Nie podobał mi się totalnie, brak tutaj jakiejkolwiek fabuły. Doznałem wrażenia, że oglądam film dokumentalny o narkotykach... i jeszcze montaż hip-hop, który mnie utwierdził w tym przekonaniu.
Aronofsky jest świetnym reżyserem, ale jestem gotów to powiedzieć wyłącznie poprzez jego 2 dzieła: "Zapaśnika" i "Źródło", reszta wyczynów tego pana to dla mnie porażka, chociaż z niecierpliwością czekam na "Flicker".
bym odpowiedziała ale już się rozpisałam w innym wątku a nie lubię się powtarzać bo to oznaka starości :)
oki, w sumie czas się zacząć przyzwyczajać :P
Film jest dla mnie totalnym ewenementem i arcydziełem w każdym calu. Nigdy nie widziałam tak prawdziwego przedstawienia świata narkotyków, chociaż one nie są dla mnie w tym przypadku najważniejsze. ważne są emocje.
W innych obrazach mamy dziwne narkotyczne jazdy, moga bawić, moga pokazywać dramat ale są zawsze robione z perspektywy osoby "czystej" i obserwującej - chodzi mi osobę reżysera czy scenarzysty.
Ten film jak żaden inny pokazuje nastrój. Jest tak nieziemsko prawdziwy że zawsze ciężko mi uwierzyć że ktoś mógł coś takiego nakręcić. To tak jakby parę lat temu ktoś wszedł w moją głowę i sfilmował co jest w środku. i to nie zdarzenia bo nie one są istotne - uczucia, nastrój, klimat..... dla mnie ten film jest malowany kolorami. poszczególne sceny mają różne odcienie, muzyka się zmienia.... wszystko jest takie abstrakcyjnie prawdziwe.
Kurcze naprawdę nie umiem tego wszystkiego opisać ale ja ten film czuję a nie oglądam.
Po części się tutaj z Tobą oczywiście zgodzę. Aronofsky naprawdę ukazał dobrze zło narkotyków, ale film mi się totalnie nie podobał. Zbyt duszący jest ten obraz bym wrócił do niego drugi raz. Tak jak napisałem w pierwszym poście, odebrałem ten film bardziej jako dokument niż film fabularny. Widzimy tutaj poprzez montaż hip-hop życie narkomanów, ja to oglądam i tylko widzę jak oni żyją, ale fabuły to tutaj nie ma za grosz ;)
bo tu nie o fabułę chodzi. dla mnie ona jest kompletnie na drugim miejscu. chodzi o emocje, odczucia, przeżycia - wszystko jest takie.... prawdziwe!
i jak mówiłam - nie zgodzę się ze pokazuje zło narkotyków. prędzej ich przewrotność
dodam tylko że za żadne skarby nie nazwałabym tego filmu pouczającym.
bo czy główni bohaterzy faktycznie żałują tego że brali? szczerze nie wydaje mi się. faceci (którzy są czyści) zderzają się nagle ze światem realnym który jest cięższy od tego po narkotykach ale to wszystko
Owszem, film jest pouczający. Kończy się negatywnie i tutaj rodzi się refleksja, że źle robili.
my wiemy że nie tak życie powinno wyglądać. ale czy oni? faceci w tym filmie zderzyli się z rzeczywistością i raczej przyjemne to dla nich nie było. kobitki z drugiej strony nadal żyją w swoim świecie marzeń. ciężka sprawa z osądem dobra czy złą (z ich perspektywy)
chyba coraz bardziej jestem skłonna przyznać Ci racje z tym dokumentalizmem. ale nie zgadzam się z opiniami ad wymiaru edukacyjnego tego filmu bo każdy zobaczy w nim to co będzie chciał.
ja przyznam że za każdym razem wyje jak bóbr na końcówce. w sumie zanim nie zaczęli głównej melodii puszczać co 5min w byle jakim programie, to wystarczyło że ją usłyszałam i łzy płynęły z oczu
Film nie porusza kwestii narkotyków, ale kwestię uzależnienia (nie chcę robić spoiler'ów ale chyba pamiętacie Sarę i Marion?).To ogromna różnica.Rozumiem zawiedzenie się, czy nie podejście, ale czy skoro real_ego uważasz, że Darren dobrze ukazał to zło to chyba i tak 3/10 jest lekko przesadzoną oceną, czyż nie? :) p.s. te łzy Deddlith to ze względu na muzykę - to ona na Ciebie tak działa, nie fabuła. Pozdrawiam.
Dla mnie liczy się przede wszystkim to, czy film mi się podobał. A jako całokształt "Requiem" to niewypał, dlatego np. nie znoszę też np. filmów Bergmana. Facet bierze się za tematy, których sam nie rozumie i nie umie ich w jakiś normalny sposób pokazać.
''Film jest dla mnie totalnym ewenementem i arcydziełem w każdym calu'' - dawno temu takich bzdur nikt nie napisał... dalej nawet już nie chciało mi się czytać twoich wypocin.
Film aby osiągnął status arcydzieła musi być być doskonały niemal pod każdym względem, wyróżnić z pośród innych film oryginalnością, nowatorstwem albo coś zapaczkować....... a tu w przypadku Requiem - fabuła prosta, poruszająca oklepaną tematykę, mająca na celu odstraszyć dzieci od narkotyków. Przekaz Filmu?(hahahahahaha) przekaz filmu jest oczywisty i znany bez oglądania filmu, więc ten film nie jest wartościowy. Aktorstwo - oczywiście drewno, ja wyżej było wspomniane Burstyn jedynie jako tako sobie radziła. Reżyseria i wykonanie filmu to kompletna amatorka. Jeśli chodzi o stronę muzyczną też bym się tak jarał, być może końcowy soundtrack fajnie wpada w ucho ale nie jest on najwyższych lotów.
Ja np.nie uważam filmu za arcydzieło, ale określić go mianem przeciętnego to też dla mnie przesada. Tak, przekaz filmu jest oczywisty, ale gdyby tak patrzeć, to większość filmów posiada tę "oczywistość" - m.in. "miłość/przyjaźń jest ważnym elementem życia", "zło nigdy nie triumfuje" itd. Tak jak np. w "21 gramów" fabuła jest też prosta, ale skomplikowanie ukazana, tak tutaj jest ukazane co innego i to jest w sumie siłą filmu - albo się to doceni, albo nie..Ja muszę jeszcze raz obejrzeć RFAD, bo od ostatniego obejrzenia mój gust mógł się zmienić (więcej widzianych filmów, poważniejsze produkcje itd.), może też ocenię go jeszcze bardziej surowo..Pozdrawiam!
skoro przeczytałeś tylko jedno zdanie z mojego komentarza to jak możesz z nim dyskutować?
LukeInside - nie przeczę że głównym wyciskaczem łez jest w tym przypadku muzyka. ale za każdym razem jak obejrzałam film to miałam później x czasu mętlik w głowie. szczerze ja w tym filmie odnajduje siebie. widzę klimat, emocje, wszystko takie prawdziwe. w 100% rozumiem dylematy młodszych bohaterów. kwestia Sary jest dla mnie totalnym dramatem. bo sama mam mamę która nie mieszka z ojcem. ja się wyprowadzę i ona zostanie sama z TV - co to za życie? ale z drugiej strony przecież ja też mam swoje plany - dla mnie to temat wiecznie aktualny i niesamowicie męczący.
i tak na wszelki wypadek powtórzę. nie uważam że film niesie jakiś przekaz na zasadzie ostrzeżenia czy coś w ten deseń. dla mnie narkotyki będą zawsze piękne i kolorowe (jak w filmie) tylko że zmieniają życie i zmuszają do podporządkowania im się w 100%. ktoś sobie z nimi nie poradzi (jak Sara), ktoś w nich znajdzie swoje życie (jak Marion), ktoś będzie żył dalej (jak ten murzynek) a ktoś dostanie kopa i się zreflektuje i zobaczy inny aspekt życia (jak Harry czy ja ;) ).
dlatego nie, nie uważam że jest to film edukacyjny czy moralizatorski. fabułe oczywiście ma banalną bo czegoż tu głębszego szukać? przecież nie spodziewamy się tu jakichś nagłych zwrotów akcji czy wielkich zagadek. film miał pokazać świat po narkotykach i to oddaje idealnie. dlatego tak, uważam że jest to arcydzieło!
Popieram ''Requiem dla snu'' to gniot dla gimnazjalistów a Zapaśnik to najlepszy film Aronofsky'ego
A ja dla odmiany uważam, że poziom dyskusji jaki prezentujesz jest płytki, w odróżnieniu od tego filmu. Film niesie ze sobą przesłanie, choćby i ono miało być edukacyjne i 'robić za straszaka' na gimnazjalistów. A niech sobie robi, spełnia zadanie, nie jest arcydziełem (wtrącę, że TOP 15 dla niego nie byłoby w moim mniemaniu zawyżone), ale w stosunku do swojej fabuły zrobiono tutaj kawał dobrej roboty.
Ludzie usiłują z Tobą rzetelnie dyskutować przedstawiając swoje argumenty, a Ty co robisz ? Wycofujesz się w lakoniczny komentarzyk typu 'poprą mnie dwie osoby' ? Dla mnie taka postawa jest niepoważna.
Starasz się robić za speca od aktorstwa (a na jakiej podstawie je oceniasz ? Amerykańska Akademia Filmowa doszukała się w "jako takiej'' grze Ellen Burstyn przesłanek świadczących, że zasługuje ona na Oscara), muzyki, fabuły, filozofii .I chociaż film oglądałem dobry rok/dwa temu, to z całą pewnością mogę stwierdzić, że dla mnie pani Burstyn zagrała bardzo dobrze i przejmująco - scena, gdy w tle leci przewodni motyw dźwiękowy, a ona biegnie w deszczu i tej sukience, która wreszcie na nią pasuje, wywołała u mnie trochę emocji. Jak również, to, co ze sobą zrobiła Marion i jak znienawidziła siebie.Co oznacza, że aktorstwo na pewno nie mogło być jako takie.
Oceniasz jeszcze muzykę - znowu jestem zmuszony zapytać - jakimi argumentami dysponujesz ? Nic takiego tutaj nie przedstawiasz.. Nie oceniasz jakości filmu stosownie do jego fabuły.. W narkotykach coś głębszego jest tylko na początku dla samego ćpuna, a wyobrażasz sobie rozszerzenie takiej narkotykowej iluzji na cały obraz? Miałoby to sens? Ja sądzę ,że nie.
Poza tym widzę, że jesteś z góry uprzedzony i odgradzasz się od jakiejkolwiek dyskusji na ten temat. Wbiłeś sobie do głowy, że tak jest,i już. Nie zadasz sobie trudu, żeby przeanalizować swoje myślenie i może nawet obejrzeć film jeszcze raz. Chciałbym też zobaczyć Twoje punkty odniesienia, przykłady - czyżbyś nie dysponował niczym takimi? Bo rzucanie pustymi inwektywami typu "gniot dla gimnazjalistów" mnie nie przekonuje i dalej promuje argumenty z powietrza.
Kiedyś film zrobił na mnie wrażenie, ale oglądałem go już wiedząc, że nigdy nie sięgnę po używki, nie potrzebowałem lekcji zdrowia i etyki. Jednakże byłem młodszy i podatniejszy na kompilację bodźców w filmach.Dzisiaj też bym się tak nim nie zachwycał, natomiast uważam, że jest warty obejrzenia. Wszystko jest ładnie połączone, pokazuje kilka równoległych światów kilku zwyczajnych ludzi, którzy przez swoje marzenia "spełniane" przy pomocy używek i karmienia się ich iluzją oraz zgubnym wpływem kończą tragicznie. W tle są też drobniejsze problemy takie jak np. brak pracy, chociażby nudne życie, czy nieuniknione starość. W filmie leciutka, a jednak robiąca ogromne wrażenie, sugestia styka się z silnym i szokującym, traumatycznym obrazem. Plus dobra muzyka.
Muszę obejrzeć ten film jeszcze raz, ta mini recenzja, pewnie nieźle okraszona grafomanią, jest pisana trochę spontanicznie i oczywiście określa banały, ale tutaj można się wrócić do kwestii fabuły. Film ocenię chyba na 7/10, ale po zastanowieniu się i ponownym zobaczeniu.
Jak inaczej można zrealizować ten temat ? Może przeciwnicy niech zastanowią się (wspólnie, tutaj?) nad tym. Czy może jednak nie da się nie ocierając się o 'edukację, moralizatorstwo, gniot i banał'?
Nie jestem ekspertem w żadnej dziedzinie związanej z filmem i nie boję się konstruktywnej krytyki. Najzwyczajniej w świecie posługuję się rozumem i lubię dyskutować, a nienawidzę wypaczania dialogu.