Można puszczać trudnej młodzieży jakie to złe są te narkotyki. Film robiony pod postawioną na początku tezę, a później już dorabiany "argumentami" w niezwykle pompatyczny i wręcz pretensjonalny sposób dający gotowe odpowiedzi. To trochę tak jakby puścić z kamerą kogoś do bandy ćpunów, nagrać jak dają sobie w żyłę, pobawić się potem montażem i voilà, mamy przerażający film o szkodliwości używek. Sceny takie jak ruszająca się lodówka to kicz w najczystszej postaci.
Oczywiście film gniotem nie jest (chociaż blisko), na uwagę zasługuje chociażby świetna rola Burstyn. Szkoda, że Leto i Conelly wypadają przy niej tak blado.
Dobry film o narkotykach? Chociażby Trainspotting. Tam nie ma miejsca na taką nadętość.
Film bardziej skupia się na tym, by pokazać, że uzależnić można się od wszystkiego i każde uzależnienie może być rujnujące. Aktorsko według mnie nie można przyczepić się do nikogo, każdy odegrał swoją rolę w sposób znakomity. Dziwne, że w swojej opinii skupiasz się tylko na kwestii narkotyków, a drugą część komentujesz tylko zdawkowo. Na koniec mogę dodać, że jeśli znasz jakąś osobę uzależnioną od narkotyków to jej obraz zobaczysz w głównych bohaterach, a to właśnie miał przedstawiać ten film. Puentując: do gniota mu baaardzo daleko.
Dodatkowo muszę dodać tutaj kwestie muzyki. Soundtrack tego filmu jest dziełem wybitnym i to, że nie został on nominowany do oscara jest faktem niedorzecznym.
Jestem przekonany, że puszczenie kogoś z kamerą do bandy ćpunów dających sobie w żyłę miało by dużo więcej do powiedzenia w temacie :)
Requiem to tylko piękna bajka dla tych którzy lubią doszukiwać się sensu tam gdzie go nie ma.