Mam 22 lata, o filmie słyszałem ładnych parę lat temu, ale jakoś nie mogłem się zabrać do
oglądnięcia. Spodziewałem się, że nie jest to film do oglądnięcia przy chipsach i coli, więc gdy
nadszedł czas, zasiadłem w skupieniu przed ekranem i odpaliłem seans. Wyłączyłem po 55
minutach, nie dałem rady.
Film był szeroko omawiany na wielu forach internetowych, przewodni motyw muzyczny jest
bardzo popularny, natomiast film jest nudny jak flaki z olejem i nie wnosi nic nowego. Stąd moje
pytanie: co czyni Requiem for a dream tak popularnym, co ludzie w nim widzą? Skąd tak wysoka
ocena na filmwebie?
Jazdy po tabletkach na odchudzanie albo halucynacje po skręcie marihuany są śmieszne, a nie
wstrząsające. Odchudzająca się matka miała problem z postrzeganiem własnej osoby i
zaakceptowaniem siebie, a nie z prochami, używki to w tym przypadku rzecz wtórna.
Wyłączasz przed "najlepszym" a potem piszesz, że film jest nudny jak flaki z olejem. Trzeba cały film zobaczyć, żeby odkryć co w nim takiego jest i tyle. Jeśli chodzi o matkę to na pewno miała problem z postrzeganiem własnej osoby, ale te tabletki jej nie pomogły a zaszkodziły. Chodzi o samo uzależnienie i jej wiarę w to, że tylko te proszki mogą coś zmienić. Dlatego sięgała po nie przy halucynacjach i tym samym robiła błędne koło.
Ja mam 21 lat i przed chwilą obejrzałem ten film po raz pierwszy. Wielu znajomych mi go polecało, ale też jakoś nie mogłem a to czasu znaleźć a to po prostu chęci, żeby obejrzeć tak ciężki film jakim jest "requiem...". Muszę przyznać, że się męczyłem. Spoglądałem co chwilę ile jeszcze do końca filmu. Sam temat fajnie ukazany, fajna gra aktorska, ale i tak spodziewałem się duuuużo więcej po tym filmie. Zbyt dużo pochwał dostał od moich znajomych i miałem nadzieję na obejrzenie filmu który zasługiwał by na 10. Zawiodłem się, niestety. Gdyby nie Leto i ta muzyka ocena za film była by niższa
Ten film powstał 15 lat temu. Wtedy był nowatorski, szalony, nieszablonowy, zbuntowany i kontrowersyjny. Ludzie wychodzili z kina przestraszeni i umysłowo poturbowani. Dzisiaj 15 minut w internecie może dostarczyć więcej wrażeń. Wcale się nie dziwię, że młodym nie pasuje. Na szczęście dziś też kręcą dobre filmy.
Nie powinno się podwyższać oceny filmowi ze względu na jego wiek. 15 lat to nie tak dużo. "Goodfellas" ma 25 lat i przerasta 99% filmów z 2014.
Jasne, że się nie powinno. Ale ja widziałem ten film 15 lat temu w kinie. Moja ocena nie jest w żaden sposób podwyższona. Co naj wyżej mógłbym ją teraz obniżyć, ale nie zrobię tego. Nie zgadzam się natomiast ze stwierdzeniami typu "ten film jest wtórny", czy "jest popularny tylko dzięki Leto" - kiedy wchodził do kin, nikt nie słyszał o "30 seconds to mars" bo ich praktycznie nie było (pierwszą płytę wydali ze dwa lata później). Dla mnie Leto to ten aktor co zaczął śpiewać, a nie na odwrót. Nie było też wielu filmów o podobnej tematyce, czy stylistyce. W Polsce film był wyświetlany w ramach pierwszej edycji "Nowe Horyzonty" jeszcze bez "Era" czy "T-Mobile" i zapamiętałem go najlepiej z całego festiwalu. Może jestem sentymentalny. W poprzednim poście sugerowałem tylko, że czasy się zmieniły i ludzie, którzy teraz mają tyle lat ile ja wtedy, po prostu jarają się czymś innym. No i nie porównywałbym tego filmu do "Chłopców z Ferajny" bo to tak jak porównać Clinta Mansella do Beethovena - inny kanon, inna klasa. Wszystkiego Dobrego w Nowym Roku.
Nie krytykuję Ciebie ani Twojej oceny, lecz te osoby, które podwyższają filmom z XX wieku ocenę o gwiazdkę lub dwie - tylko ze względu na to, że filmy te są "retro", "vintage" itp. Czytając opinię "ten film powstał 15 lat temu" (standardowy argument obrońców tzw. "klasyków") zaliczyłem Cię do tej grupy, jak widać błędnie.
Nawzajem.
dopiero co obejrzałam ten film no i może początek nie jest jakiś za ciekawy, ale sama końcówka mnie rozwaliła, miałam łzy w oczach
ja też odebrałam ten film jako przereklamowany.
kompletnie mnie nie dotknął, a wręcz irytował.
owszem, pokazał mroczny świat narkotyków, oniryczne życie bohaterów, odrealnienie, nędzę, słabość człowieka wobec innej siły itp. itd. - generalnie spełnił swoją funkcję, ale jakoś nie rozłożył mnie na łopatki.