W sumie to taki zlepek chamsko skopiowanych motywów z innych filmów grozy (lub też nie) ale wypada nieźle, jeśli porównać do poprzednich części. Sporo sie dzieje, fajna pustynna sceneria, sporo krwi i zombiaków (widok ogrodzonego siatką skrawka terenu otoczonego napływającymi z wszystkich stron zombie nawet robi wrażenie) i śliczna Milla. Jeśli sie nastawiamy na 100% czystej rozrywki to mogę z czystym sumieniem polecić ten film.
Jednak naoglądałem się już troche tego typu filmów i razi mnie to że twórcy żywcem zerżnęli większość motywów. Podróżująca ekipa przez najeżone zombiakami bezdroża była chociażby w "Land of the Dead" (wogle sceneria i kostiumy to cały "Mad-Max"), scenę rozprawiania się z zombie za pomocą dwóch noży widziałem jakieś 2 miesiące temu w "Planet Terror" a motyw uczącego się zombi to "Day of the Dead"... itd...
To utwierdza mnie w przekonaniu że amerykańskie kino rozrywkowe dawno już zjada własny ogon i kopiuje samo siebie.
W sumie to się zgadzam, a już na pewno z tym kopiowaniem, też mnie to raziło podczas seansu. Film mi się nie podobał, oglądałem tylko dla pięknej Milci (reszta obsady to jakaś pomyłka, poza Oded Fehr`em który był w RE2).
Zgadzam się ze wszystkim, oprócz tego, że film jest dobry i można go komus polecic! Kompletna poracha jak dla mnie.
pzdr.
Dorzuciłabym jeszcze moje skojarzenia poza Mad Maxem:
- Bastion - motyw wirusa opanowującego cały świat z garstką tych którzy przeżyli i organizuja się w społeczność na nowo;
- Alien - motyw klonowania głównej bohaterki;
- Matrix - motyw ludzi w kokonach