Po filmie "Dom mrocznych motyli" Karukoski'ego, czy też "Pozwól Mi Wejść" Alfredson'a , kino z północy nasączone ciepłym optymizmem, obraz piękny, pozwalający na dłuższy oddech i chwilę refleksji nad naszymi pragnieniami i dążeniem do szczęścia, bez względu na krajobraz za oknem.
Obejrzałem dzisiaj; jakoś mnie nie zachwycił i pewnie za tydzień nie będę już wiedział o czym był. Znacznie lepiej z fińskich odebrałem "Czarny lód" i "Światła o zmierzchu", choć trudno porównywać, bo to nie są klasyczne melodramaty. Ten film da się porównać z amerykańskim filmem z 2008 roku "Elegia" w reż. Isabel Coixet z Penelope Cruz w roli głównej. Jak dla mnie górą jest Elegia.
Mnie również film nie zachwycił. Jakiś taki do końca nie poskładany - fabuła wydaje zlepiona z różnych motywów i właściwie trudno powiedzieć o czym jest.
zabawne, ale ja 'Elegię' odpuścilem przed połową filmu, a analogii (poza wiekiem/relacją) jednak nie dostrzegam. Miałem za to chwilami skojarzenie z 'Love Story', ale niedługo :)
Zgadzam się ze słabszymi momentami, trochę idealistycznym zdarciem szat przy wigilii... ale ogólnie to dobre zrobil na mnie wrażenie. Dobrze oddaje (w moich odczuciach) alienację i strach wynikające z choroby. Mierziły mnie tylko scenariuszowe szablony zachowań wielu bohaterów (żony profesora, rodziców dziewczyny).
Zupełnie przypadkowo obejrzałem tą samą aktorkę w dwóch filmach dzień po dniu (wczoraj http://www.filmweb.pl/film/Syv%C3%A4lle+salattu-2011-580383) i ten dzisiaj bardziej przypadł mi do gustu (głębią). Tamten oczywiscie zły nie jest, tylko dość klasyczny w napięciu,.
Dzięki że podrzucacie tytuły :)