Szczerze jakoś mnie ten film nie powalił..... może i pokazuje inną kulturę, ale czy napewno zasługiwał na oskara...nie wiem. Osobiście dla mnie 5 na 10
Czy nie zasłużył na Oscara? Mnie ciężko powiedzieć bo nie widziałam wszystkich filmów z kategorii nieanglojęzyczne. Dla mnie 8/10- to jeden z lepszy filmów obyczajowych jakie w ostatnim czasie oglądałam, niesamowity bagaż emocji przyniósł nam reżyser, jakże inne jest to kino od prostych filmów na weekendowe wieczory...
Inny nominowanych filmów też nie widziałm, ale w tym filmie nic mnie nie zachwyca...banalna historia, banalnie opowiedziana...a co do emocji, to MOŻE jedynie Sareh Bayat dała rade, bo reszta nie sądze.
Cóż, ja z pięciu nominowanych widziałem cztery ("Monsieur Lazhara" nie udało się dorwać) i, jak pisałem na blogu, nie tylko uważam "Rozstanie" za najlepszy z tej czwórki, ale wręcz za jedyny na prawdziwie "oscarowym poziomie" (o ile to pojęcie jeszcze się nie zdewaluowało). No ale cóż, do każdego nie przemówi.
OK to powiedz co jest tak niesamowite w tym filmie, bo nie wiem czemu ale wydaje mi sie, że w tym przypadku dużo do powiedzenia miłała tutaj sytuacja polityczna......
Odsyłam do zamieszczonej tu bardzo dobrej recenzji Walkiewicza "W separacji". Poza tym film ten dostał tyle najprzeróżniejszych nagród po obu stronach oceanu i takie recenzje, że tłumaczenie jego zwycięstwa polityką jest zbędne.
Polecam również gorąco poprzednie dzieło Farhadiego - "Co wiesz o Elly?" - film równie dobry, a bardziej przystępny.
Ale ja nie pytam co krytycy mówili na temat tego filmu i nie interesuje mnie ile jakich nagród dostał.....powiedz co Tobie sie w nim podoba i dlaczego Ty uważasz że jest taki dobry
Odesłałem do tej recenzji dlatego właśnie, że bardzo mocno się z nią zgadzam i wypunktowałbym te same elementy, dodając może jeszcze napięcie, z jakim oglądałem ten film od niemal pierwszej minuty.
Napięcie??? sorry ale wystarczy być tylko trochę spostrzegawczym żeby prawie na początku zorientować sie jak film sie skończy i jak potoczą sie losy wszystkoch bohaterów..... nie przekonałeś mnie niestety.
Phe, tyle to można wywnioskować już po samym tytule... Napięcie jednak opiera się tylko na tym że się nie wie co będzie dalej - gdyby tak było nie byłoby sensu oglądać filmów więcej niż raz. Z drugiej jednak strony kilka momentów mnie zaskoczyło, np. gdy Naader przyznał, iż wiedział że wynajęta kobieta była w ciąży. Napięcie które odczuwałem było raczej związane z obserwacją jak każdy z bohaterów stopniowo się obnaża, jak z każdego powoli wyłazi łajdak. I jak ostatecznie "No one was saved".
hahaha co do wątku rozwodu to nie wiem czy nie zauważyłeś ze był to wątek poboczny..... ja mówie o całej reszcie gdybyś oglądał troche bardziej uważnie to byś sie zorientował że w scenie o której piszesz grymas twarzy bohatera świadczy o tym że słyszy rozmowę dwóch kobiet dotyczącą wizyty u ginekologa...... :P
A więc już mam powód by obejrzeć drugi raz, jakoś mi to umknęło. Jak jednak pisałem, nie zakoczeniami ten film "stoi". Zaś wątek rozwodu może i jest poboczny, ale równocześnie jest w pewien sposób najważniejszy, jako że od niego wszystko się zaczyna, to z niego "rodzą się" inne wątki.
W tym filmie nie chodzi o ogólną dosyć prostą i banalną historię, tylko o pokazanie natury człowieka, mechanizmu egoistycznych wyborów, ale co najważniejsze tragizmu nieistnienia czystej moralności. Wszystko może być albo złe, albo dobre, zależnie od jakiej strony spojrzymy. Tutaj widz ma okazje doświadczyć tego stawiając się raz po jednej raz po drugiej stronie. Bohaterowie filmu będący w kotle wydarzeń nie są w stanie tego dostrzec z dystansu i po prostu brną dalej w nieskończonym festiwalu wyborów wybierając to co wydaje im się najsłuszniejsze.
W 90% filmów scenarzysta ustala tobie kto jest dobry, a kto zły. W jednym filmie będą to np Rzymianie, a w drugim Grecy, zależy w jakim świetle film ich Tobie przedstawi. W tym filmie natura człowieka jest pokazana jako ani dobra ani zła - podporządkowana masie czynników kształtujących ją przez życie.
Obejrzałem dotąd około 30 filmów z 2011r i ten uważam za najlepszu z nich.
Jeżeli już sie zaczynamy chwalić to ja obejrzałam ponad 100 filmów wypuszczonych w 2011 roku i ten jest w zaszczytnej ostatniej dziesiątce :)
Cóż, najwidoczniej ten film trafia lepiej do osób, które robią coś poza oglądaniem filmów.
tak masz racje bo ja siedze całe 24 godziny w domu na tyłku i oglądam filmy .....litości
Podpisuję się obiema rencyma i nogyma pod wypowiedzią użytkownika redsawer. Nic dodać, nic ująć.
Zgadzam się z Twoją oceną,dodam,że to dlatego my widzowie obserwujemy jak było,ojciec przecież jej nie popchnął na schody itd a nie wszyscy bohaterowie wiedzą tyle co my-widzowie.
nie wiem jak ten badziew mógł dostać Oscara, nie wiem, jakim cudem wygrał z doskonałym "W ciemności" - teraz jest lewacka moda na kulturę muslimów, może dlatego. Oglądam na raty po 20 min. bo ciężko to wytrzymać. Nuda, dno, syf...
Wytłumacz zatem fenomen "rozstania", film jest słaby, nie średni, nie dobry, jest zwyczajnie słaby. Porównaj chociażby z genialnym "Bez znieczulenia" Wajdy, podobny temat, mężczyzna w obliczu rozstania, w tle opresyjny ustrój społeczny. Jakim cudem, powtarzam jakim k... cudem jeden z trzech najlepszych filmów po upadku cenzury, mowa o "W ciemności" (dwa pozostałe, to "Dzień świra" i "Ucieczka z kina Wolność", no i może "Symetria"), został olany? Tak, olany!
Ty widzisz słaby film, ja natomiast zdecydowanie dobry. I nie tylko kwestia rozstania, to "tylko" jeden z elementów tej układanki, może najważniejszy z puzzli, ale przecież nie jedyny.
Co do tego "olania" - nie bardzo rzoumiem, czy ty masz żal o to, że wymienione przez ciebie filmy nie dostały nominacji do Oscara?
Żal... i tak i nie. Polska jest rekordzistą w kategorii - kraj który miał najwięcej nominacji i ani jednej statuetki. Żaden inny kraj nie schodził ze sceny pokonany aż 10 razy. Pytanie dlaczego? Czy robimy słabe kino, czy też w grę wchodzą inne czynniki - lobby Żydowskie, nienawidzące wszystkiego, co polskie?
Raczej nie całkiem osobno, skoro wyprodukowałeś to "lobby żydowskie, nienawidzące wszystkiego, co polskie". Serio wydaje ci się, ze masz copyright na to sformułowanie?
Mylisz się, kolego... Po pierwsze nie 10 razy, a 9 razy byliśmy nominowani w kategorii "film obcojęzyczny", po drugie jesteśmy na drugim miejscu, bo jest jeden kraj, który był nominowany 10 razy i też ani razu nie wygrał. Zgadnij jaki to kraj, podpowiem że był naszym rywalem zarówno w tym roku, jak i poprzednio, gdy nominowany był "Katyń".
To jak już mieszamy kategorie, to jeszcze "Trzy kolory: Czerwony", nominowany w trzech kategoriach, w tym za reżyserię dla Kieślowskiego. Plus kilka krótkich metraży. No i wspomniany "Pianista" jednak wygrał trzy statuetki, i to w prestiżowych kategoriach.
Krótkich metraży nie mieszajmy. W tej kategorii jednak dostaliśmy jakieś ochłapy "na pocieszenie".
Zaś ów kraj, nominowany w kategorii obcojęzycznej aż 10 razy i bez ani jednego zwycięstwa, to Izrael. I to by było na tyle w kwestii "czynnika lobby żydowskiego", no chyba że owo lobby nienawidzi również wszystkiego co izraelskie...
Bzdury piszesz, że aż ręce opadają. Żydzi mają w swoich rękach więcej Oscarów, niż jakikolwiek inny naród, Spielberg, Allen i setki, setki innych mieszkających w USA Żydów było nagradzanych, wcale nie muszą nagradzać filmów stricte izraelskich i tak mają worek statuetek.
Z pewnością właśnie z takiego założenia wychodzą... Może także w odniesieniu do nas? Bo skoro dali Oscary Kamińskiemu, Kaczmarkowi, honorowego Wajdzie, to może uznają, że filmom "stricte polskim" już się nie należy?
Musi być jakiś sens. Pewnie K., K., i W. sa polskojęzycznymi żydowskimi pacholkami na usługach miedzynarodowego żydostwa. Prosze, jakie o czywiste wyjaśnienie, że tez nikt na to nie wpadl wcześniej.
Jeśli "W ciemności" jest jednym z trzech najlepszych polskich filmów po '89 to bardzo źle jest z naszym kinem. Rozstanie bije obraz Holland na głowę.
Rzeczywiście kogoś poniosło z opinią, że to arcydzieło. Nastawiłem się na coś wybitnego... a tu nawet nie "dzieło". Arcy to jest zakłamanie w takich właśnie krajach. Lepiej je omijać szerokim łukiem. Nie życzę nikomu, żeby się tam urodził.
zgadzam się, chociaż dla mnie nawet piątka to za wysoka ocena. z minuty na minutę ten film robił się coraz bardziej irytujący. ten film miał potencjał, ale ta monotonia i w porywającej większości drewniana gra aktorska położyły go z wielkim hukiem.
Może. Za to ty najwyraźniej w ocenie filmu trafiasz kula w płot.
Też mogę ci polecic kilka innych filmów, ale po co?
od kiedy jesteś od oceniania, czy ktoś dał wystarczającą ilość gwiazdek filmowi, który najwyraźniej wywarł na tobie takie wrażenie, że będziesz werbalnie biczować każdego, kto uważa go za bełkot. zastanów się, czy warto. mojej opinii takie podjazdy nie zmienią, a mam prawo uważać inaczej. jak się nie podoba, to nie mój problem.
widzę, że oczywiście nie ma po co. twój wybór.