Ale poza tym to najsłabszy z filmów Miyazakiego, jakie dotychczas miałem okazje oglądać (niestety nie za wiele ich widziałem).
"Spirited away" to rzucające na kolana arcydzieło, jeden z niewielu filmów, które moge określić mianem "filmu mojego życia" i absolutnie najlepszy film animowany jaki widziałem.
"Księżniczka Mononoke" to z kolei porywające dzieło (już nie arcy) ze znakomitym, aktualnym przesłaniem.
"Ruchomy zamek Hauru" zaś nie jest nawet dziełem, jest "tylko" rewelacyjny... Jego grzechy główne to: momentami jest zwyczajnie nudny, nieco za dużo sentymentalizmu i pare trudnych do zrozumienia momentów (np. po co Sophie wyszła z zamku z Calciferem i zaraz do niego wróciła?). Tym niemniej Miyazaki to Miyazaki i nawet średni jak na niego film zasługuje na 10. Powiedzmy panu Miyazakiemu "Arigato" i czekajmy na następny film.