PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=128710}

Ruchomy zamek Hauru

Hauru no ugoku shiro
8,0 113 124
oceny
8,0 10 1 113124
7,7 22
oceny krytyków
Ruchomy zamek Hauru
powrót do forum filmu Ruchomy zamek Hauru

Pozostaje niedosyt

ocenił(a) film na 8

Najnowsza opowieść Miyazakiego, podobnie jak i poprzednie, zapiera dech w piersiach pięknem obrazów. Animacja jest naprawdę pierwszorzędna, a postaci tak pełne życia i indywidualnych cech, że nie sposób nie traktować ich w pełni realnych istot. A jednak wychodząc z kina czułem spory niedosyt. I to z kilku powodów. Po pierwsze w kilku miejscach forma okazuje się istotniejsza od treści. Co jakiś czas chwytałem się na tym, że zachwycały mnie obrazy, animacje, lecz jednocześnie nie widziałem w nich większego sensu. Ot samo piękno, lecz cóż to ma wspólnego z historią? Nic. Sztuka dla sztuki. I widać to też w samej historii. Główny wątek jest, szczerze mówiąc, dość cienki. Po autorze "Spirited Away", "Mononoke" czy "Totoro" spodziewałem się czegoś zdecydowanie lepszego (a już zakończenie wali obuchem niczym najgorsze kino z Hollywood). Na szczęście są wątki poboczne. To one ratują ten film, nadają mu smaku, wyróżniają na tle wielu innych produkcji. Dzięki temu "Ruchomy zamek Hauru" to wciąż kino ponad przeciętne i warte obejrzenia.

ocenił(a) film na 7
torne

"Po autorze "Spirited Away", "Mononoke" czy "Totoro" spodziewałem się czegoś zdecydowanie lepszego "

Trzeba wziąc pod uwagę, że film jest na podstawie książki Diany Wynne Jones, więc o cieńką fabułę raczej Miyazakiego nie ma co oskarżać :)

ocenił(a) film na 8
pirania

A jednak zdecydował się ją zekranizować, zatem dla niego miała w sobie to coś. Niestety nie do końca przekonał mnie, że rzeczywiście to coś (poza piękną animacją rzecz jasna) w tej opowieści znaleźć można

ocenił(a) film na 8
torne

Nie rozumiem tylko które to sceny były owym przerostem formy nad treścią? Brzmi to jakbyś się doszukiwał w każdej scenie, każdej klatce, jakiegoś ważniejszego znaczenia. Poza tym nie zauważyłem żadnych motywów, typu 'ładnie wszystko wygląda, ale nie bardzo posuwa film do przodu' jeśli można to tak odebrać. C do fabuły, to również nie rozumiem - jest bardzo w stylu Miyazakiego, niczym nie odstaje od innych produkcji, jego filmy praktycznie zawsze opierają się na miłości i wątkach pobocznych. Natomiast co do samej końcówki, jest taka jak zawsze u tego reżysera - optymistyczna i bardzo happy, za nic nie nazwał bym jej hollywoodskiej itp. Moim zdaniem film dorównuje Spirited Away, czy Księżkiczce Mononoke, a Totoro, czy Lapute, znacznie przebija. To tyle.

ocenił(a) film na 7
Baaad

A ja się zgadzam
Znaczy ... film świetny , jest świetny psychologicznie , piękność obrazów , ciekawe postaci - jednak niektóre wątki nie są należycie wykorzystane ( bohaterka jest staruszką - i nikogo to nie dziwi , jej matka pojechała sobie w siną dal , a rozwiązanie z hauru który " połączył się z Calciferem jest "powiedzmy" bardzo naciągana). Koniec jednak nieprzekonujący , wiedżma postanawia być dobra , wojna się "kończy" , a hauru odlatuje z dziewczyną w siną dal ( która czasami była dziewczynką ,czasami staruszką). No i przekombinowane to z tym końcem że weszła do tych drzwi co były w skale i właściwie mimo piękności sensu to nie miało. Ale sam film mi się niezmiernie podobał jednak nie jest arcydziełem jak Spirited Away czy Mononoke , o wiele bardziej przekombinowany.

ocenił(a) film na 8
lihol

A akurat to, że raz Sophie jest dziewczyną raz staruszką mnie się podobało, jeden z tych smaczków, które Miyazakiemu wychądzą bardzo dobrze

ocenił(a) film na 8
Baaad

Nie doszukuję się w każdej klatce jakiegoś metafizycznego znaczenia. Jednak są zawsze pewne sceny (które często na DVD można znaleźć w sekcji "sceny usunięte") zrealizowane dlatego, że się twórcom podobały lub dobrze wyglądały na papierze. Takie sceny w samym filmie jednak niczemu nie służą, tj.: nie posuwają historii do przodu. I kilka pięknych, lecz niczego nie wnoszących scen znaleźć można w "Ruchomym zamku".

To chyba inaczej rozumiemy "hollywoodzkie zakończenie". Dla mnie jest to happy-end z przymusu, z definicji. I tutaj zakończenie historii o Strachu Na Wróble jest wręcz typową zagrywką z Fabryki Marzeń. Czegoś takiego nie ma ani w Spirited Away ani w Mononoke, które kończy się w zasadzie w sposób dość niejednoznaczny (w szczególności dla bohaterów drugoplanowych, jakim w Hauru jest Strach Na Wróble).

ocenił(a) film na 8
torne

Ja akurat nie mam nic do scen które są tylko dla ładnego wyglądu. No bo to przecież takimi właśnie scenami budowany jest nastrój i film można bardziej smakować, nie wyobrażam sobie żeby każda coś wnosiła (nie w tym filmie) i żeby tylko myk myk myk, wszystko szybko się stało, bez 'przystanków na podziwianie' i koniec. Dla mnie momenty ukazywania cudownych krajobrazów w tradycyjnej animacji, okraszonych jeszcze muzyką Hisaishiego, to czysta słodycz po prostu.

Natomiast końcówka... Pomysł ze strachem mi się podobał, na prawdę. Wiem że był dość tandetny (z bólem wymawiam to słowo przy filmie Miyazakiego) ale jakoś nie wyobrażam sobie żeby tak do końca został tylko starym płaszczem na kiju, nie potrafiącym gadać. To był całkiem miły akcent. Spirited... i Mononoke... nie mialy aż tak happy zakończenia, ale za to 'Mój sąsiad totoro' czy 'kiki's delivery service' miały - więc można to uznać za miły powrót do staroświeckich schematów. Nie ma się o co czepiać. I pamiętajcie że to kino Miyazakiego - tutaj strach (spooojler) na wróble ma prawo zamienić się w księcia, bo takie już są jego dzieła - magiczne i bardzo optymistyczne. Taki motyw denerwował by w filmie... Nie wiem, u Lucasa, Petera Jacksona? Ale nie u Hayao, na pewno nie u niego :)

ocenił(a) film na 8
Baaad

Wiesz, ja zniósłbym to, co się stało ze Strachem, gdyby nie fakt JAK to się stało. Ot łup i w jednej sekundzie tajemnica Stracha Na Wróble zostaje rozwiązana i problem wojny. Za szybko, za prosto. Na mnie zrobiło to wrażenie pośpiesznego zakończenia, jakby twórcy zauważyli, jak długi film już jest i po prostu chcieli go skończyć jak najszybciej. To właśnie przez to nie postawię Hauru na równi z Mononoke

torne

Ok. obserwując wasze wypowiedzi staram się znaleźć odpowiedź na to co było powodem powstania wojny i dlaczego strach na wróble był strachem na wróble. Zgadzam się że koniec był za krótki biorąc pod uwagę błyskawiczną przemianę stracha i zmianę decyzji wiedżmy. Można było sobie może nie tyle darować co może trochę skrócić wizjie z dzieciństwa Hauru i pokazać coś więcej. Ogólnie film tak jak i pozostałe Hichiro pozostaje na długo w głowie i człowiek stara się analizować to i owo. To właśnie różni tego typu kino od amerykańskiego kiczu, po którym dla odmiany nie ma o czym "gadać"

torne

Ok. obserwując wasze wypowiedzi staram się znaleźć odpowiedź na to co było powodem powstania wojny i dlaczego strach na wróble był strachem na wróble. Zgadzam się że koniec był za krótki biorąc pod uwagę błyskawiczną przemianę stracha i zmianę decyzji wiedżmy. Można było sobie może nie tyle darować co może trochę skrócić wizjie z dzieciństwa Hauru i pokazać coś więcej. Ogólnie film tak jak i pozostałe Hichiro pozostaje na długo w głowie i człowiek stara się analizować to i owo. To właśnie różni tego typu kino od amerykańskiego kiczu, po którym dla odmiany nie ma o czym "gadać"

użytkownik usunięty
albud

Dla mnie "Ruchomy zamek" to naprawdę świetny film. Jeśli chodzi o Miyzakiego, to obejrzałem tylko "Spirited away", w którym chyba mniej było kompromisów artystycznych.
Powiem przekornie, że pewne uproszczenia w fabule spodobały mi się. Wiele filmów japońskich czy azjatyckich bywa mocno przekombinowane, a dodatkowe przekombinowanie idące od strony interpretatorów zabija te filmy zupełnie. Pewne uproszczenie, dostosowanie się do gustów (stylu?) europejskiego tylko może wzbogacić obraz. Nawiasem mówiąc, widziałem niedawno "Kodeks 46" Winterbottoma, który był dla mnie taką hybrydą wrażliwości kontynetalnej z orientalną.
Wracając do "Zamku"... Zamiast uproszczeń mógłbym zarzucić nierówność. Sekwencje z dzieciństwem Hauru były rozwlekłe i niezbyt potrzebne.
No i wielkie brawa dla dubbingu! Pani Krystyna Tkacz jako czarownica - prawdziwe mistrzostwo, szczególnie jak mówi, że nie interesują ją dojrzali mężczyźni :D

ocenił(a) film na 8

Co do dubbingu to zgoda, choć Calcifer (czy jak go tam piszą) za bardzo przypominał osła z innej bajki.
A ja właśnie lubie "przekombinowane" kino japońskie czy azjatyckie (jeśli ta kombinacja ma do czegoś prowadzić, a nie czyniona jest dla samego siebie). I (pamiętając Mononke, a nawet Spirited Away) liczyłem na coś więcej. Przede wszystkim dlatego, że w japońskiej anime podoba mi się najbardziej to, że nie ma tam prostych podziałów na dobro i zło lub też, że zło jest tylko skutkiem, nie elementem niezmiennym świata. W Hauru, własnie przez końcówkę, to wszystko zdaje się tak trochę na odwal się zrobione. Co nie zmienia faktu, że jest to piękna animacja, o niebo lepsza od większości tworzonej na Zachodzie

użytkownik usunięty
torne

Swój urok mają również rzeczy nieprzekombinowane, proste. Może nawet w czasach, kiedy "wszystko" już opowiedziano trudniej je snuć. Poszukujemy nowych dreszczy, po które wyprawiamy się do Azji czy Bollywoodu. Często oczarowani jesteśmy raczej egzotyką niż samym dziełem. Niedawno obejrzałem jakiś przeciętny koreański film w tv, dość nudny. Pomyślałem, że przy odrobinie promocji można byłoby wylansować go w kinach, jako niezwykle wyrafinowany.
Niewątpliwie w "Zamku" jest wiele naiwności i uproszczenia, szczególnie koniec filmu. Jednak, czy to nie specyfika baśni, różnej maści opowieści fantastycznych?
Przykładem zła, o którym mówisz, jest Czarownica - dla mnie najciekawsza postać w "Zamku". Jej fizyczna przemiana idzie w parze z matamorfozą osobowości. Postać niezwykle dymamiczna, wiązka mylnych tropów. Najpierw sądzimy, że jest wszechmocą wiedźmą, nad ktorą nikt nie zapanuje. Jednak zostaje złamana, potem udomowiona - choć nie do końca.

Czy Czarownica z pustyni, inaczej zwana Wiedźmą z pustkowia była faktycznie esencją zła, czy też miała raczej słabość do młodych mężczyzn, co powodowało u niej dążenie do wiecznej młodości i niszczenie wszystkiego, co stanie jej na przeszkodzie. Stąd ta cała końcowa "przemiana" dla mnie jest zwyczajnym pogodzeniem się z własnymi ograniczeniami.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones