Dopiero czytając komentarze dotyczące tego filmu uświadomiłem sobie ilu ludzi wierzy w takie głupoty jak duchy, demony i szatany opętujące ludzi. Tego się nie spodziewałem, w końcu mamy XXI wiek i dostęp do wiedzy i informacji jest łatwy dla każdego.
Ale ja rozumiem co wypisujesz, problem w tym, że troszkę nie czytelne to jest, małe litery tam gdzie powinny być duże, brak odstępów w odpowiednich miejscach. :)
Ech, dawno już nie dyskutowałem na forum żadnym - ależ tu się może rozgrzać od kilku zdań:D
Ludzie, spokojnie:D
Nie, nic nie sugeruję, przecież napisałem o co konkretnie mi chodzi, a mimo wszystko ty wciąż nie łapiesz. Dobra, mniejsza z tym.
W prąd wierze? [*]
W prąd nie trzeba wierzyć, wystarczy że mi komputer chodzi, albo wystarczy nie być z epoki kamienia łupanego. Tu wiara nie ma nic do rzeczy.
ale prąd istnieje? No popatrz, a go nie widać :/ Siła Coriolisa, podobnie jak inne prawa astro-fizyki też istnieją? No popatrz, a ich też nie widać.
Skoro wystarcza Ci, że komputer chodzi, nie wnikając w prąd i elektronikę, to może wystarczy Ci, że człowiek chodzi i nie wnikaj w przyczynę tego? Zostaw to ludziom, którzy mają na to cierpliwość.
Tekst z komputerem, to był po prostu dowód na to, że prąd istnieje i ma się dobrze zasilając mój sprzęt.
Wiesz, sęk nie jest w tym, czy coś widać czy nie, choć tak mogłeś sobie tłumaczyć to, że ktoś uważa demony duchy i czarownice za bajeczki. Sęk jest w tym, że prąd istnieje i jest to udowodnione i do udowodnienia w bardzo prosty sposób. Natomiast demony nie istnieją, a wszelkie opętania to choroby psychiczne.
Ale z drugiej strony również celny argument, Szejku, to był:
bo twierdzisz, że wiesz, że prąd jest, bo da się to udowodnić. A benek pyta - czy go widzisz, czy słyszysz? No, nie. Ale za pomocą pewnych instrumentów jesteś w stanie go zaobserwować (np. przez podłączenie komputera). Czyli twierdzeń można dowodzić korzystając z przyrządów odpowiednich do tego, czego dowodzimy. Np. żeby udowodnić istnienie przepływu prądu stosujemy odpowiedni miernik, ale już nie badamy kabla przyrządem do mierzenia prędkości lub siły wiatru, prawda?
Analogicznie ma się sytuacja z fizyką kwantową - na co dzień praw jej nie udowodnisz, gdyż fizyka klasyczna stanowi odpowiednie instrumentarium i za jej pomocą badać się tego nie da. Trzeba zastosować inny zestaw narzędzi.
Dlaczego zatem do dowodzenia twierdzeń o istnieniu/nieistnieniu Boga próbujesz (i 99%) ateistów używać aparatu pojęciowego typowego dla fizyki, badania materii? Stosujesz niewłaściwy zestaw pojęć i dlatego nie masz wyników. I tu osoby niewierzące próbują stawiać twierdzenie, że tylko odpowiednie nauki (fizyka, chemia, biologia) są adekwatne. I to jest kolejny błąd logiczny:)
Mnie się nasuwają tylko takie wnioski, że ateiści w swoich poglądach są dużo bardziej nielogiczni i te twierdzenia są kompletnie naciągane. I to się zamienia w typową wiarę, nic więcej.
To jest dopiero szokujące:)
Jak sam zauważyłeś, istnienie prądu da się udowodnić. Istnienia demonów i duchów i czarownic nie więc skończ paplać. Powiedz mi co tu jest nielogicznego logiczny człowieku wierzący w duchy. :)
Nie widzę niczego nielogicznego w wypowiedzi Agenora, wręcz powiedziałabym, że Jego argumentacja uderza w sedno sprawy. Szczególnie trafne jest zestawienie mechaniki klasycznej i kwantowej. Rzeczywiście nie da się opisać i wyjaśnić natury atomu używając mechaniki newtonowskiej, która jest przecież powszechnie stosowana do opisywania świata w skali makro. Jednak w świecie mikro jej prawa zwyczajnie nie działają. To doprowadziło do powstania mechaniki kwantowej, a jej prawa są doprawdy przedziwne - na przykład: wedle teorii kwantów możliwe jest, by jeden i ten sam elektron był w dwóch miejscach na raz. W zasadzie obie te teorie, klasyczna i kwantowa, wzajemnie się wykluczają, zatem któraś z nich powinna być błędna. Nauka wcale nie jest taka niewinna i też posuwa się do manipulacji rzeczywistością. Jako piękny przykład może tu posłużyć wielka wpadka Einsteina. Otóż, Einstein tworząc swoją teorię względności otrzymał coś, co kłóciło się z jego głębokim przekonaniem - mianowicie, z jego równań wynikało, że Wszechświat musi się rozszerzać, natomiast on wierzył, że Wszechświat jest statyczny. Wprowadził więc do swoich równań tzw. stałą kosmologiczną, która, tylko na papierze, powstrzymała ekspansję Wszechświata. Późniejsze odkrycia Edwina Hubble'a potwierdziły ponad wszelką wątpliwość, że galaktyki się od siebie oddalają, a Wszechświat istotnie się rozszerza. Einstein w końcu przyznał, że wprowadzenie stałej kosmologicznej było wielkim błędem.
Jednak ten nieco przydługi wstęp nie jest powodem, dla którego postanowiłam zabrać głos w dyskusji. Prawdziwy powód jest zupełnie inny. Otóż, skoro nie wierzysz w Boga, chciałabym poznać Twoją hipotezę na temat powstania Wszechświata. Nie oczekuję, że masz jakąś własną teorię na ten temat, bardziej chodzi mi o to, z którą z istniejących teorii się zgadasz. A więc?
Nie wyznaję konkretnej teorii. Skoro nie wiadomo na pewno jak powstał to nie wiadomo, nie jestem jakimś prosty człowiek z afryka by mieć koniecznie na wszystko odpowiedzi, czyli, czemu pada deszcz... nie wiadomo, więc deszcz pada, dlatego, że bóg XXX ma zły dzień, dlatego trzeba w ofierze złożyć zwierzynę, by przestał padać, czy jak powstał świat? Nie wiadomo, więc bóg go stworzył! Jak do tej pory wszystkie rzeczy które ogarniał kościół i przypisywał bogu były systematycznie i spokojnie z czasem obalane, z biegiem rozwoju nauki. Może kiedyś i do tego jak świat powstał dojdą. :)
A to tylko prości ludzie z Afryki chcą mieć na wszytko odpowiedź?! Ciekawa hipoteza, nie powiem....
A jakie to są niby te rzeczy przypisywane Bogu, które nauka systematycznie i spokojnie obalała? Poproszę o konkrety...
Nie wyznajesz konkretnej teorii, hm..., nie wiem czemu, ale spodziewałam się takiej odpowiedzi. Z tego wniosek, że jesteś człowiekiem, który nie zaprząta sobie głowy takimi sprawami: "Skoro nie wiadomo na pewno jak powstał (Wszechświat) to nie wiadomo...", to przepraszam, ale, po kiego czorta, się wypowiadasz się tonem ostatecznym w temacie dotyczącym istnienia bądź nieistnienia świata duchowego?! Przecież nie wiadomo czy istnieje czy nie, więc nie wiadomo, prawda?
Nie chcą, a MUSZĄ sobie wszystko tłumaczyć. :)
No wiesz, ziemia płaska, centrum wszechświata itp. itd. :)
No właśnie z tym, że świat duchowy nie istnieje, to jest pewne. Jak powstał świat? Nie jest to pewne. Proste.
A co to zmienia czy chcą czy muszą?! Dobrze, że my też musimy sobie wszystko jakoś tłumaczyć, inaczej istotna siła napędowa ludzkości, czyli dążenie do odkrycia prawdy, przestała by istnieć...
Pierwsze słyszę, żeby Kościół kiedykolwiek twierdził, że Ziemia jest płaska. To były w gruncie rzeczy naukowe teorie i to wcześniejsze niż średniowieczne. Co do centrum wszechświata, to jeszcze na początku XX w. naukowcy nie sądzili, że poza Drogą Mleczną we Wszechświecie znajduje się coś więcej. Nigdzie Biblia nie naucza, że jesteśmy centrum Wszechświata, a doktryny kościelne są tworzone przez ludzi, a ci z natury nie są nieomylni. Kościół przyznał się do popełniania błędów i za nie przeprosił...
Jeśli jest pewne, że świat duchowy nie istnieje, to proszę o dowody. Chyba cała ta nieszczęsna dyskusja o to się rozbija. CHCEMY usłyszeć te rzekome dowody, których wciąż nie jesteś w stanie sformułować. Nazwanie czegoś głupotą wszak nie dowodzi niczego poza Twoim ograniczeniem...
Ponieważ edycja niestety nie działa: powinno być "przestałaby", ale w pośpiechu wyszło z błędem...
Szejku, jak powyżej pisał lvb, moja argumentacja jest logicznie poprawna. Przeczytaj post krok po kroku i postaraj się odpowiedzieć w jakiś konkretny sposób.
Bo hasło 'istnienie prądu udowodnić się da, a demonów nie' poddałem w poprzednim poście uargumentowanej krytyce. I tak, jak pisał lvb - 'udowadnianie' zależy od pewnego aparatu poznawczego, przyjętych założeń. A Ty próbujesz stawiać swoją niewiarę w istnienie Boga za pewnik, na podstawach, rzekomo, naukowych.
Mam nadzieję, że dostrzegasz podstawowy problem swojego toku wypowiedzi?
Idąc twoim tokiem rozumowania, istnieje wszystko co ktoś sobie wymyśli, jedynie aparatów odpowiednich brak by to udowodnić! Haha, bardzo logiczne, bardzo. :D
Nie, widzisz, nie o to idzie:)
Chodzi o to, że Ty mówisz 'Boga nikt nie widział, więc go nie ma' (w dużym uproszczeniu). A ja mówię 'miliardy ludzi wierzy i wierzyło w tego Boga, w tym wielu znakomitych naukowców i myślicieli, więc coś jest na rzeczy'. I idę krok dalej - 'ja mimo wszystko wierzę'.
Dla Ciebie zaś sprawa jest załatwiona i uważasz, że nie można wręcz wierzyć, a kto wierzy ten ciemniak i idiota:)
Ja używam mechaniki kwantowej i mówię, że coś może być w kilku miejscach na raz, a Ty - klasycznej - i mówisz, że to bzdura i jest niemożliwe. W końcu na stole jest jabłko, więc jak mogłoby być też gdzie indziej.
To taka metafora była;)
To w mega wielkim uproszczeniu ignorując do tego wiele rzeczy.. Ja mówię, w uproszczeniu, że Boga nie ma nie tylko dlatego, że nikt go nie widział, nie tylko, że nie ma żadnych dowodów na jego istnienie, ale też dlatego, że sama jego idea, sam jego pomysł i wszystko co z nim związane jest tak głupie i naciągane, że gdyby nie fakt, że wmawia się te rzeczy dzieciom od małego to większość dorosłych ludzi by się popukała w głowę gdyby już jako dojrzałe osoby usłyszeli o Bogu, całej otoczce i chrześcijaństwie.
Znów niestety popełniasz błąd logiczny. "Idąc twoim tokiem rozumowania, istnieje wszystko co ktoś sobie wymyśli, jedynie aparatów odpowiednich brak by to udowodnić!" Wstaw w miejsce słowa "istnieje" zwrot "MOŻE ISTNIEĆ", a wtedy być może zrozumiesz, o co chodzi. W dodatku cała niemal astrofizyka opiera się na takim właśnie podejściu, że coś może istnieć, tylko trzeba tego dowieść.
Tak było z promieniowaniem tła, z czarnymi dziurami, czarną materią i czarną energią. Wszystkie były w pewnym momencie zapisami teoretycznymi tylko na papierze. Postulowano ich istnienie nie mając odpowiedniej aparatury, by dowieść słuszności owych postulatów. Z promieniowaniem tła się uporano, podobnie z czarnymi dziurami, a kwestia czarnej materii i czarnej energii wciąż są sprawą przyszłości. Obecnie naukowcy z CERN pod Genewą w wielkim zderzaczu hadronów próbują "wyprodukować" mikroskopijne czarne dziury, by sprawdzić poprawność teorii strun, czyli próbują znaleźć sześć dodatkowych wymiarów postulowanych przez tą teorię. Wymiary te mają być rozmiarów atomowych i są tzw. ukrytymi wymiarami, a sama teoria strun jest pretendentką do miana teorii wszystkiego, czyli miałaby jako pierwsza opisywać WSZYSTKIE zjawiska we Wszechświecie. Jak widzisz nauka roi się od takich pomyślanych zjawisk, których dowiedzenie pozostawia się na moment, gdy będzie się dysponowało odpowiednim aparatem poznawczym, dlatego zarzut, że takie podejście jest nielogiczne jest co najmniej śmieszny.
No, czyli może istnieć wszystko, jedynie braka aparatów by to sprawdzić. Na to samo wychodzi i to miałem na myśli od małp z dwiema krowimi głowami po latające świnie. Tak ignoranckiego podejścia dawno nie słyszałem.
Tylko, że ja czytając o jakichś teoriach naukowych, nigdy nie wykluczałem, że mogą być trafne, natomiast Boga i świat duchowy dawno wykluczyłem z takich powodów jak podałem wyżej tzn. "Ja mówię, w uproszczeniu, że Boga nie ma nie tylko dlatego, że nikt go nie widział, nie tylko, że nie ma żadnych dowodów na jego istnienie, ale też dlatego, że sama jego idea, sam jego pomysł i wszystko co z nim związane jest tak głupie i naciągane, że gdyby nie fakt, że wmawia się te rzeczy dzieciom od małego to większość dorosłych ludzi by się popukała w głowę gdyby już jako dojrzałe osoby usłyszeli o Bogu, całej otoczce i chrześcijaństwie."
"Ja mówię, w uproszczeniu, że Boga nie ma nie tylko dlatego, że nikt go nie widział, nie tylko, że nie ma żadnych dowodów na jego istnienie, ale też dlatego, że sama jego idea, sam jego pomysł i wszystko co z nim związane jest tak głupie i naciągane, że gdyby nie fakt, że wmawia się te rzeczy dzieciom od małego to większość dorosłych ludzi by się popukała w głowę gdyby już jako dojrzałe osoby usłyszeli o Bogu, całej otoczce i chrześcijaństwie."
Tak, ja też dawno tak ignoranckiego podejścia nie słyszałam.
A jeśli ja powiem, że odrzucenie idei Boga jest głupie i niedorzeczne, to czy to coś zmieni? Oczywiście, że nie. Jedynie obrażę tych, którzy są przekonani o nieistnieniu Boga. Czy Ty naprawdę nie możesz pojąć jednej prostej rzeczy? Masz prawo do wyrażania swoich poglądów, masz prawo, by odrzucić istnienie Boga, ale NIE MASZ PRAWA obrażać tych, którzy uważają inaczej. Naprawdę nie widzisz, że nie tylko wierzący Cię tu atakują za taką postawę, ale także ateiści?! Naprawdę jesteś tak ślepy?!
Ateiści mnie popierają, pseudo ateiści, ukryci chrześcijanie (czy to nie grzech, wyrzekać się swego Boga?) mnie jadą razem z chrześcijanami i obrażają mając pretensję, że ja tu kogoś obrażam. Standardzik, ignorancja i hipokryzja, jak to wśród chrześcijan. :P :)
Nie rozumiem czemu narzekasz pisałam Ci już patrz na formę której używasz wobec swoich oponentów ale nie dbasz o to,i potem wytyka Ci się brak kultury.A swoją drogą ciekawie zidentyfikowałeś osoby Cię krytykującę pseudo ateiści ( to ja) i chrześcijanie,ale nie zauważyłam by twoimi oponentami byli "ukryci chrześcijanie" tu raczej każdy przyznaje się do wiary czy też jej braku więc zarzucanie innym hipokryzji znów zakrawa na obrażanie innych,przez ton i formę wypowiedzi.Ciekawe czy poza netem też taki chojrak w wyrażaniu poglądów jesteś?czy tylko na necie?
Coś mi się zdaje, że tylko Ty wierzysz w to, co napisałeś powyżej. W dodatku nadal obrażasz ludzi o odmiennych poglądach. Zarzucasz im hipokryzję i ignorancję. Proponuję, żebyś przeczytał uważnie wszystkie swoje wypowiedzi i spróbował się krytycznie (jeśli Cię w ogóle na to stać) nad nimi zastanowić. Zobaczysz wtedy, że zarzucane oponentom cechy wyłaniają się jedynie z Twoich postów. Z Twoich wypowiedzi bije brak elementarnej wiedzy i to zarówno dotyczącej religii, jak i nauki, której rzekomo jesteś wielkim orędownikiem. Nie potrafisz sformułować ani pół inteligentnego argumentu - rzucasz latającymi świniami i człowiekiem z pięcioma penisami zamiast głowy, za to chętnie pasożytujesz na argumentacji innych (za pewne ze względu na pustkę intelektualną), a z jeszcze większym zapamiętaniem obrzucasz ludzi epitetami. I tylko na to Cię stać. Sam od siebie nie wnosisz absolutnie nic, dlatego dalsza dyskusja z Tobą wydaje się bezcelowa i zupełnie zbędna. Chętnie poczytam, co mają do powiedzenia Szarit i Lebekkk, bo oni potrafią argumentować swoje przekonania. Nie muszę się co prawda z nimi zgadzać, ale na pewno nad ich wypowiedziami się zastanowię i je przeanalizuję, bo jest co analizować. Generalnie wysłucham z przyjemnością każdego, kto ma coś do powiedzenia i potrafi uzasadniać swoje wypowiedzi i nawet jeśli nie osiągniemy konsensusu, to z pewnością po takiej wymianie poglądów zwiększą się moje horyzonty myślowe. Ty ich po prostu nie zwiększasz.
Ja również jestem w szoku... że szanowni chrześcijanie nie przestrzegają zasad czczonych przez nich samych. Amen.
Dla wszystkich chcących się kłócić o nieistnienie czy istnienie:
-polecam literaturę na temat religii ŚWIATA - tam znajdziecie dowody, że ów Biblia to kopia i zbiór pradawnych religii
-polecam poczytać trochę o człowieku i działaniu mózgu - tam jest wyjaśnione, jak i dlaczego powstały religie
-polecam również przyjrzeć się faktom i starać się je zaakceptować - czyli to czego boją się chrześcijanie... prawdy
Czytając to zrozumiecie, czym jesteśmy, jak działamy i jak to powstało
I proszę nie próbujcie się kłócić, bo wiedzę mam i jako osoba patrząca na jedną i drugą stronę obiektywnie potrafię stwierdzić co jest prawdą a co jest fikcją.
Aha, jeszcze chcę nadmienić tak niezrozumianą przez was definicję ateizmu ... otóż ATEISTA to istota WIERZĄCA jednak nie wyznająca żadnej RELIGII. To ludzka WIARA stworzyła RELIGIĘ, jednak ta sama WIARA nie jest RELIGIĄ ! Ja jako ateista WIERZĘ W BOGA, STWÓRCĘ jednak uważam, że wszystkie RELIGIE świata się mylą co do jego istnienia, wyglądu, działań i zachowań dlatego nie wyznaję żadnej z nich, chociaż wychowałem się w chrześcijańskiej rodzinie.
KPW? Jeżeli ktoś chce się czegoś dowiedzieć, bo jest zbyt leniwy, by znaleźć informacji samemu - wytłumaczę mu :)
Dziękuję
Ateista wierzący w Boga ,Stwórcę ?genialne po prostu. Ateiści to ludzie co odrzucają istnienie boga i innych bożków a także religię zorganizowaną bo mają swoją wizję widzenia świata i jego początku.Za religię ateistyczną często uważa się buddyzm,bo podtrzymuje moralne zachowania u ludzi ale odrzuca całą otoczkę bożków i innych bóstw,tylko że kontynuuje rytuały co czyni buddyzm religią. Jeżeli jednak wierzysz w stwórcę ale odrzucasz religię to jesteś albo Agnostykiem(osobą wątpiącą),albo zwyczajnie żyjesz poza nurtem religii zorganizowanej odrzucając związane z religią rytuały i zasady(ja też tak mam)ale na pewno nie jesteś ateistą,choć pewnie dobre prawidłowe określenie dla takich osób jeszcze nie istnieje.
Natomiast zgadzam się z tobą ateizm to religia że boga nie ma,bo przekonanie o tym jako fakcie jest tylko wiarą a wiara w ludzi rozum i zdrowy rozsądek jest przykazaniami.
Pozwoliłem sobie stworzyć małą hybrydę wprowadzając samego siebie w błąd, ponieważ tak jak wspomniałeś ciężko jest to ubrać w słowa z racji tego, że każdy może mieć odmienną opinię i przekonanie. Ograniczam się do wiary w coś (że tak brzydko ujmę) co pozwoliło stworzyć ten świat (może z przypadku, może był to celowy zamiar), jednak to coś nie ingeruje w świat każdej pojedynczej jednostki myślącej (jak to się dzieje w każdej religii), albo nawet nie wie co stworzyło. Może to jest materialna istota, może to jest ten cały Bóg - nie wiem, dlatego nastąpiła kolizja w doborze definicji.
i dzięki za sprostowanie
O, a jednak. :D
Czyli w końcu dochodzimy do sedna. Wiara w rozum i zdrowy rozsądek i wiara w demony, świat duchowy i Boga się wykluczają.
Nie do końca w np.mitologi skandynawskiej krasnoludy(krasnoludek to polskie zdrobnienie od kranoluda) nazywano też karłami a karły przecież istnieją.W filmie Willow wystąpiło o.80karłów o wzroście do 4 stóp czyli do 122cm wzrostu.Aktor grający tytułową postać ma całe 107 cm wzrostu jak więc możesz twierdzić że krasnoludków nie ma?Znaleziska z flores świadczy ze malutcy ludzie istnieli i przetrwali w ludzkich legendach jako inny gatunek człowieka a pod jaką nazwą to ma już mniejsze znaczenie.W końcu Pigmeje też istnieją a ich wzrost waha się od 135-150.Ktoś niezorientowany w dawnych czasach przypadkiem trafiając na wioskę karłów czy też Pigmejów zaczął wierzyć że to inna rasa np.właśnie krasnoludy.Zaś sami Pigmeje są w Afryce nazywani jako "ludzie -duchy".
Czarownicami zaś nazywano kapłanki starych przedchrześcijańskich bóstw i ich wiedzę znacznie przekraczającą wiedzę współcześnie im żyjących chrześcijańskich duchownych.Co do miotły fantazja i tyle.
A co do świata duchowego zapominasz że nasz świat jest wielowymiarowy człowiek widzi o ile się nie mylę tylko 2 wymiarowo,a naukowcy twierdzą ze wymiarów jest co najmniej 3 albo 4 może nawet więcej.Skąd wiesz że demony nie są faktycznie istotami z innych wymiarów które za pomocą technologi bardziej zaawansowanej niż nasza nie przenoszą się między wymiarami?Z tym że przenoszą się bardziej swoją świadomość niż ciało lub w naszym wymiarze są niewidzialni i mają z nas niezły ubaw.Zaś stwórca wcale nie musi być osobą skąd wiesz że nie jest materią z której zbudowany jest wszechświat?
Są nawet dowody naukowe :D
Rozumiem, że wymiar w Twoim znaczeniu to jest jakiś równoległy świat między, którymi mogą istnieć przejścia. Dopytuję się z powodu innej definicji wymiaru tj. wysokość, szerokość, długość. Czytałem o odkryciu w takiej gazecie science, który mówi, że człowiek poznał tylko 4 wymiary - te 3 oraz czas, natomiast bardzo prawdopodobnym jest, że istnieje ich ponad 30 jednak są tak słabo odczuwalne przez nas, że nie potrafimy ich rozróżniać (ciężko to pojąć) jednak bez nich świat w jakim my żyjemy nie byłby taki sam, czyli mają istotne znaczenie. Dzięki tym wymiarom, bardzo prawdopodobnie istnieją "robacze dziury" czy jakoś tak, które są przejściem (istnieje kilka teorii) czasowym w tym świecie (że świat jest w kształcie płaskiego okręgu) i przejście z jednego końca na drugi jest w czasie rzeczywistym ale według teorii Alfreda czas jest względny, więc przechodząc jeszcze raz ( w drodze powrotnej) możemy spotkać siebie wchodzącego do tej dziury :D dziwne co ? druga teoria mówi właśnie o tych równoległych światach :P tak zwane przejście między wymiarami
przytłaczające ...
mówi się, że jest to pierwszy pół dowód przybliżający nas do teorii istnienia czegoś, kogoś co dało początek
nie mówię, że stworzyło wszystko ... wystarczył mały istotny czynnik, a reszta zrobiła się sama (taka teoria chaosu)
Zgadza się chodzi mi o te przejścia do innych wymiarów czy też światów.Te czasowe też są dobre i mogą mieć znaczenie tylko że nie wiemy jeszcze jakie ale wszystko przed nami.
A tak przy okazji przypomniał mi się film "ukryty wymiar"polecam.
Dzięki za uzupełnienie.O tych wymiarach czytałam nie jeden artykuł na ten temat tylko nie pamiętałam dokładnie ilości wymiarów dzięki za uzupełnienie i sprostowanie.Pisali o tym w"wiedza i życie" i podobnych magazynach a tam raczej sf czy fantasy nie opisują tylko informację co można zweryfikować naukowo.Podobno zwierzęta widza duchy a może po prostu widza istoty żyjące w innych sąsiednich wymiarach których my nie widzimy?Swoją drogą te wymiary są kojarzone też z fizyką kwantową a ostatnio nawet występują w powieściach sf min.Deana Koontza choć kto wie co naukowcy odkryją za 10 lat.
Teoria strun zakłada istnienie co najmniej 10 wymiarów, jednak jej słuszności jeszcze nie potwierdzono. Na drugą połowę 2009 roku był planowany eksperyment, który mógłby ją potwierdzić, ale przyznam szczerze, że nie wiem (na razie) jakie były losy tego doświadczenia. Nawet jeśli się powiódł, to zapewne analiza danych potrwa co najmniej kilka lat. Einstein zmienił nasz trójwymiarowy świat, w świat czterowymiarowy - teraz nikt nie ma wątpliwości, że czas jest czwartym z nich. Pytanie, czy wymiarów jest więcej jest naturalnie szalenie ciekawe, ale ciekawsze wydaje się pytanie o to, jakie będą ewentualne konsekwencje ich odkrycia?
Weźmy taką sytuację:
Mamy dwa punkty w przestrzeni. Punkt jak wiadomo nie ma żadnego wymiaru, czyli innymi słowy ma ich 0. Żeby się przemieścić między jednym a drugim punktem należy połączyć je linią prostą. Otrzymamy w ten sposób odcinek, a odcinek ma jeden wymiar - długość. Z kolei, aby się przemieścić między dwoma odcinkami, trzeba każdy punkt na tychże odcinkach połączyć liniami prostymi. De facto tych linii będzie nieskończenie wiele, a w efekcie otrzymamy figurę płaską, czyli dwuwymiarową. I dalej, aby się przemieścić pomiędzy dwiema płaskimi figurami, znów łączymy każdy z punktów, a jako wynik tej operacji otrzymamy figurę przestrzenną, czyli trójwymiarową. Jeśli zaś chcemy się przemieścić pomiędzy jedną przestrzenią trójwymiarową a drugą (co w zasadzie każdy z nas praktykuje, gdy tylko wychodzi z domu i udaje się w zupełnie inne miejsce) potrzebny jest wymiar czwarty, czyli czas. Ponieważ za każdym razem przemieszczając się z x-wymiarowej przestrzeni do x-wymiarowej przestrzeni potrzebowaliśmy wymiaru x+1, to czy odkrycie piątego umożliwi podróże w czasie? Tu się kończy niestety moja wyobraźnia - co byłoby możliwe, gdybyśmy tych wymiarów mieli co najmniej 10, jak postuluje teoria strun?
Niestety nie znam się na fizyce,ale lubię sobie poczytać o odkryciach naukowych i ta teoria może wiele wyjaśnić w temacie otaczającego nas świata,ale niestety nie potrafię podać teorii ani hipotezy jak miałoby to działać za małą mam wiedzę w tej materii.
Jeżeli jednak 4 wymiar działa w czasoprzestrzeni to niewykluczone są podróże w czasie,ale właśnie za jego pomocą na razie jednak to tylko teorie.
U mnie jest podobnie, to znaczy, również nie jestem fizykiem, ale niezwykle ciekawią mnie nauki ścisłe, a szczególnie kosmologia. Uwielbiam czytać i oglądać wszystko, co się z tym wiąże. Lubię też iść czasem o krok dalej. Jeśli mówią, że Wszechświat powstał w Wielkim Wybuchu, to pytam: jak i dlaczego powstała osobliwość, która wybuchając zapoczątkowała jego istnienie? Jeśli Wszechświat się rozszerza, to w czym się rozszerza? Jeśli był kiedyś nieskończenie mały, to musi mieć granice, a jeśli tak, to co jest poza nimi? Etc., etc.. Pytanie, którym kończę poprzedni post nie było kierowane bezpośrednio do Ciebie; nie było kierowane do kogokolwiek. To raczej takie ogólne pytanie, które wszystkim czytającym ten temat może uzmysłowić, jak wielu rzeczy nie wiemy (jako ludzkość) i jak wielu rzeczy nie jesteśmy sobie w stanie nawet wyobrazić. Przynajmniej na razie. Dlatego szaleństwem wydaje się kategoryczne stawianie jakichkolwiek tez. Nauka wiele już osiągnęła, ale jeszcze bardzo wiele przed nią, a kiedy i do jakich wniosków ostatecznie nas zaprowadzi pozostaje sprawą otwartą...
Ja raczej historią,etnologią i antropologią(takie zwariowane mam zainteresowania)nauki ścisłe interesują mnie po to by wiedzieć co się na świecie dzieje,ale jakiś specjalnych do tego talentów niestety nie posiadam poza niezła (myślę)wiedzą z biologi.
Czytałam kiedyś książkę niestety nie pamiętam ani tytułu ani autora (chyba E.Dębski)o tym że podróżnicy w czasie cofając się do przeszłości spotkali się z ludźmi na wczesnym etapie rozwoju,i przekazali im wiedzę religijną i moralną.W sumie to też jest hipoteza my sami z przyszłości zadbaliśmy o rozwój naszej cywilizacji przez podróże w czasie i przestrzeni.
Ja jednak uważam że inne wymiary czy też światy równoległe lub alternatywne mogą istnieć na prawdę i można się do nich przenieść,ale do tego trzeba wiele lat pracy by w ogóle udowodnić ich istnienie, o sposobie poruszania się nie wspominając.Oczywiście nie wykluczam tego że mogą być i wymiary czasoprzestrzenne i równoległe jednocześnie w końcu nasza nauka jeszcze tak mało wie o otaczającym nas świecie.
Co do wszechświata mam taką teorię że to sam stwórca jest wszechświatem,zgodnie z wiarą innych starszych kultur np.hinduizm co kilkanaście tyś lat dochodzi do "wybuchu"przemiany gdy Brahma zmienia świat,w trakcie którego wszechświat ulega przemianie czyt.nowe gwiazdy i galaktyki(co może tłumaczyć rośniecie wszechświata)jeżeli jednak osiąga on stan maksymalny(przesycenie zmęczenie?),dochodzi do wielkiego wybuchu i zmienia się wszystko czyli nowy początek,nowe planety itd.Co może tłumaczyć teorię istnienia chaosu z którego wyłoniły się ład(mity min greckie) czyli właśnie nowe galaktyki,ale to tylko moje własne bardzo luźne teorie.
Niestety - Twoja argumentacja jest kompletnie nieadekwatna, a wynika to z faktu, iż (z Twojego posta tak wynika) nie masz kompletnie pojęcia o chrześcijaństwie:) Mogę mówić tylko na gruncie katolickim (bo jest mi ona na tyle znana), ale zupełnie nie rozumiesz istoty sprawy.
Z chęcią zacząłbym Ci tu rozwijać nieco temat, ale wymagałoby to obszernego omówienia poszczególnych kwestii, co zajęłoby mnóstwo miejsca i czasu. Jeżeli chcesz podchodzić konkretnie - poczytaj najpierw, ot, choćby Katechizm Kościoła Katolickiego. Albo, żeby było zwięźlej, jest taka książeczka wydana przez któregoś z papieży - katolicyzm w pytaniach i odpowiedziach. Dlaczego to piszę? Bo Twoja argumentacja wynika z braku wiedzy nt. chrześcijaństwa i ciężko będzie nam dojść do jakichś konkretnych ustaleń.
Odniosę się tylko do jednego - Twojego tonu 'poczytajcie sobie, tam to wszystko (o religiach) jest wyjaśnione i jasno wynika z tego, że to wszystko to bajki są'. Taka retoryka, to retoryka ignoranta:) Od wieków ludzie głowią się nad kwestią wiary, powstawania religii, itp. Do dzisiaj nie została przedstawiona żadną powszechnie uznana teoria, która mogłaby prowadzić do naprawdę stanowczych twierdzeń. Co nie zmienia faktu, że co chwila wyskakują różni Dawkinsowie, walący tekstami, że mają to wszystko 'rozkminione' i objawiają nam niesamowite prawdy. Za nimi zaś idą ludzie, którzy takie hasła powtarzają w zwulgaryzowanej formie i najczęściej szaleją z nimi na różnego rodzaju forach internetowych.
Tak szczerze - miałem kilka razy do czynienia z ateistami, którzy reprezentowali pewien poziom (wykształcenie, doświadczenie, dorobek naukowy) i oni zawsze, zawsze na temat religii wypowiadali się bardzo ostrożnie, nie stawiali buńczucznych twierdzeń. Z prostego powodu - to naprawdę trudny i poważny temat, dyskusja jest ciągle otwarta. I ciężko to wszystko, tak naprawdę, ogarnąć.
No ale faktem jest że biblia jest mieszanką starych sumeryjskich i perskich mitów (choćby pojęcie piekła)a same 10 przykazań to przepiska z przykazań egipskich.Zaś katechizm kościoła katolickiego powstawał przez wieki z czasem dokładając nowe przykazania zasady i inne dodatki.Wystarczy przeczytać historię kościoła katolickiego w zarysie by dowiedzieć się w którym roku powstał chrzest niemowląt,który papież ogłosił komunie pod jedną postacią i który ogłosił komunie że jest tam faktyczna obecność Jezusa ,choć za czasów dawniejszych była tylko pamiątką np.cud eucharystyczny w Lanciano.
To z tą mieszanką mitów jest ostatnio jakimś modnym motywem:D W Biblii nie chodzi o 'oryginalność' wymyślonych koncepcji, ale o całościowy przekaz. Biblia ma strukturę złożoną i oprócz ksiąg zawierających nauki moralne są również takie, które opisują historię Izraela, są poematy miłosne, itp. Dla chrześcijan obowiązującym jest wyraz, jaki nadał temu Jezus i jak dalej było to rozwijane. Głównym przykazaniem chrześcijan jest przykazanie miłości Boga i bliźniego - powiedzcie mi, jak do tego mają się mity sumeryjskie i perskie?:D Są tutaj kompletnie nieistotne, bo nie o to w chrześcijaństwie chodzi.
Co do nauczania Kościoła zaś: ono zmieniało się przez wieki, wraz ze światem i społeczeństwem. Idiotycznym jest stwierdzenie, że Kościół jest bez sensu, bo dodaje przykazania, itp. a potem sobie je zmienia. Nie - chodzi o to, że pewne rzeczy trzeba ludziom 'wyoślić' w bardziej szczegółowy, prosty sposób. Natomiast sama istota wiary się nie zmienia.
To tak samo, jakby ktoś mówił, że cała nauka jest bez sensu, bo u jej podstaw leżą myśliciele, którzy uznawali za pewnik, że Ziemia jest płaska i wszystko krąży wokół niej.
Jak dla mnie 99% argumentów, które padają z ust wszelkiej maści ateistów i krytyków chrześcijaństwa wynika tylko i wyłącznie z prostej niewiedzy. Ludzie rodzą się w 'katolickim kraju' i myślą, że wiedzą na czym polega katolicyzm. Otóż nie - w 3/4 przypadków ludzie mają napakowane głowy bzdurami i nie rozumieją, na czym ich wiara polega. Widzą patologie (które są zawsze i wszędzie), więc odrzucają sprawę. I zaczynają 'walczyć z zabobonem':D
Ale do jego argumentów łaskaw się odnieść nie byłeś. :)
A jak dla mnie 99% ludzi wierzących to ludzie od których wieje ignorancją, mają problemy z logicznym myśleniem i brak u nich zdrowego rozsądku.
Napisałem, że się nie odniosłem, gdyż gościowi brak podstawowej wiedzy i musiałbym tłumaczyć wszystko bardzo obszernie.
No, i tu proporcje Ci nie wyszły, gdyż 3/4 naukowców jest mniej lub bardziej wierzących. Na przestrzeni dziejów nawracało się mnóstwo wielkich umysłów-ateistów. A to tylko naukowcy. Dodaj do tego rzeszę wielkich mężów stanu, sportowców, artystów, itd. Dalej stoisz na stanowisku, że 99% ludzi wierzących to ignoranci?:)
Widzisz, problem polega na tym, że Bóg w ujęciu chrześcijańskim jest osobą, którą poznawać możemy tylko w bardzo ograniczony sposób, gdyż zwyczajnie egzystuje na kompletnie innych zasadach, sam w sobie jest inną rzeczywistością. Ty chcesz do jego 'badania' przykładać swoją miarkę, a już z samego założenia ta miarka nie może być skuteczna.
I w tym miejscu zaczyna się wiara, której Ty nie posiadasz.
Problem polega na tym, że dogadać, to my się nigdy nie dogadamy, bo ja Ci tak ostatecznie istnienia Boga nie udowodnię (zresztą - sam nigdy nie będę miał 100% pewności), a Ty absolutnie nie masz mnie czym przekonać (Twoje argumenty funkcjonują w dużej części na inne płaszczyźnie ontologicznej).
I dyskusja, jak zwykle, zostaje w martwym punkcie:)
Możemy teraz porównać się osobiście (nasz wykształcenie, rozgarnięcie, kulturę i inteligencję) i na podstawie tego porównania stwierdzić, że albo ateiści to ignoranci i idioci, albo wierzący to ignoranci i idioci. Ale to nieco głupie, prawda?
Więc proponuję Ci tylko na przyszłość ostrożniej wypowiadać się na podobne tematy, to unikniesz rozwlekłych dyskusji na forum i robienia z siebie ignoranta i chama:)
Wiesz o tym że biblia to zbiór starych przepisanych mitów wiem od dawna a że się teraz zaczeło o tym mówić inna sprawa.Pytasz co mity sumeryjskie i perskie mają wspólnego z ST?Piekło siarka ogień wieczny to przepiski żywcem ściągnięte od Persów podobnie jak postać szatana-nieprzyjaciela U Persów był Ahura Mazda dobry bóg i zły "brat" bliźniak Aryman ładnie dzisiaj kojarzony z Lucyferem i innymi piekielnymi książętami.W sumeryjskich mitach Marduk pokonał Tiamat i zrobił z jej ciała ziemię i wody coś podobnie to brzmi do tego jak Jahwe rozprawił się z Lewiatanem.Psalmy i inne pieśni z ST są żywcem wyjęte z pieśni egipskich biorąc pod uwagę że żydzi podobno byli w egipskiej niewoli to raczej niezbyt wiadomo kto od kogo kopiował ale raczej poddani brali zwyczaje od panów.10 przykazań to wycinka z egipskich których w było ze 40 co najmniej.Mam je chyba nawet gdzieś zapisane.
Co do moralnej wyższości kościoła zapominasz że odpowiednik 10 przykazań istnieje praktycznie na całym świecie.Te odpowiedniki są znane w różnych kulturach które raczej z judaizmem i chrześcijaństwem niewiele miały wspólnego.Bo moralność i pewne zasady co kierują człowiekiem są dużo starsze niż jakakolwiek znana teraz religia,ale wy chrześcijanie nie chcecie tego widzieć.
Co do kościoła wcale nie twierdzę że kościół zmienia sobie przykazania kiedy ma ochotę ale z perspektywy czasu widać że nauka kościoła uległa poważnym zmianom.Najlepszy przykład to 20 wiek wystarczy poczytać pisma np.oj.Maksymiliana Kolbe i innych mu współczesnych,a dzisiejszych duchownych tych po soborze 2 to jest już inny kościół.Zycie zmusiło krk do zmian bardzo w wielu sprawach poważnych znacznie odbiegających od tego co było jeszcze 100lat temu.
Co do wiernych krk,kapłani wasi mówią dużo o moralności i niezmienności nauki kościoła np.papież czy też ksiądz Rydzyk na faklach swojego radia czy też na kartach ND,ale życie udowadnia że sami nie potrafią trzymać się zasad których wymagają od innych co zakrywa na hipokryzję,a niezmienność nauki kościoła na którą się powołują w pewnych poważnych tematach np.małżeństwa księży czy też kapłaństwo kobiet brzmi z perspektywy czasu śmiesznie i jednak obłudnie..Zaś sami wierni faktycznie słabo znają zasady swojej wiary i religii i często ich zachowania co do deklarowanych przekonań religijnych wygląda i brzmi jak rozdwojenie jazi.
Ja wierze w stwórcę ale że jest osobą nie wierzę.Nie uznaję religii zorganizowanej ani związanej z nimi rytuałów,bo nie widzę sensu ich praktykowania,a ze nie czuje żadnej wewnętrznej potrzeby to rozwiązuje sprawę.Zaś zasady moralne we krwi ma Każdy normalny człowiek bez względu czy jest wierzący czy też nie.
Nie wierzę też w judeo-chrześcijaństwo religię agresywną ekspansywną narzucającą się innym kulturą dla mnie to nie są żadne korzenia europy tylko bliskowschodnia zaraza co zniszczyła naszą religię słowiańską(i nie tylko naszą) i wypaczyła nasze święta i obrządki przypisując je sobie do "tradycji".Islam jako potomek tychże religii jest żywym przedstawicielem agresji i nienawiści żywcem wyrwanym z zasad ST czy złagodnieje z czasem nie wiem,ale słabość Europejczyków pozwala mu się świetnie rozwijać.
szarit produkuje się jak może a ty dalej nie rozumiesz ...
Wszystkie religie świata wymyślił CZŁOWIEK... wszystkie obrządki, mity, księgi i zasady wymyślił CZŁOWIEK na przestrzeni TYSIĘCY lat. Bo CZŁOWIEK głupi i niedouczony nie wiedział i nie znał ( i tu przypomnę moje polecenie Ci książki o ludzkiej psychice) więc jego umysł automatycznie wymyślał sobie, IMPROWIZOWAŁ, fakty, które były nie prawdą, ponieważ tak działa ludzki mózg rozumiesz ?! To co sobie wymyślił opowiadał innym, a inni innym dodając swoje wersje. To jego urojenie zachodziło tak głęboko, że zaczął w to wierzyć i to jest naturalna kolej rzeczy ! Wiara posunęła człowieka do podtrzymywania swojej wersji i tak grupa ludzi tworzy RELIGIĘ.
Tak jak de Moleyns wynalazł żarówkę tak ludzie pierwotni wynaleźli religię po to, żeby nie musieć improwizować, a jedynie przekazywać swoją urojoną wiedzę potomstwu. Przykładem są choroby psychiczne :P oraz to wiara w UFO, Boga (tego co stworzył akurat nas na swoje podobieństwo eheh) i inne sraty pierdaty. Posłuchaj... to nie są bajki i trelemorele tylko fakty i prawdy życiowe. Religia to nic innego jak ucieczka od przytłaczającej niewiedzy. W ten sam sposób powstają plotki.
A poza tym jak chcesz się kłócić. Nauka przez kościół katolicki była nazywana herezją. To papież kazał ściąć Kopernika - tak ten przedstawiciel Boga na Ziemi. To katolicy stworzyli inkwizycję. To katolicy wieszali, palili i upokarzali ludzi , którzy nie dali się omamić.
Nie wiem czy w ogóle powinieneś zabierać głos w tej sprawie, bo jesteś przegranym od startu, a ty dalej się ścigasz.
Jeśli chodzi o demony - istniały nawet w kulturze słowiańskiej przed chrystianizowaniem wszystkiego co się rusza (przemocą). I wiesz co ? Demonami nazywane były rusałki, nimfy (demony leśne), krasnoludki itp, itd. A wikingowie demonami nazywali 'potwory morskie'. Demony istniały u Azteków, Inków - WSZĘDZIE. A teraz pytania do Ciebie: Powiedz proszę, gdzie po raz pierwszy pojawiły się anioły... cudowne istoty ze skrzydłami..., skąd wzięła się idea zdrajcy Boga ? Czymże są przypowieści Jezusa jak nie świetną kopią zapisaną w jednej księdze.
Religia jest złem mój drogi, a jej przykazania kryją się pod znanymi wszystkim zasadami moralnymi, których uczyli i dalej będą Cię uczyć Twoi opiekuni, a nie księża.