Dałabym 10, gdyby nie końcówka - a dokładniej, gdyby nie kompletny brak skruchy Jimmiego - zabił kumpla, który był niewinny i nic. Zero emocji. Przecież w pewnym stopniu oni wciąż byli przyjaciółmi (a przynajmniej próbowali znów nimi być) - Jimmy przecież właśnie do Dave'a przyszedł "pomilczeć". A Dave cierpliwie go wysłuchał, siedział z nim...
Totalnym absurdem była dla mnie "paplanina" żony Jimmiego ;/. Ten motyw zwyczajnie mnie wkurzył :|! Początek - o rozmowie z dziećmi - był świetny. Ale później o byciu "królem miasta"? Jak dla mnie lekki brak sensu - jeśli jest ktoś, kto ma inne zdanie na ten temat, to miło by było, aby się tym ze mną podzielił :). Może dzięki temu spojrzę na tą "gadaninę" milszym okiem ;).
Odpowiada mi eastwoodowskie morderstwo, ale brak jakichkolwiek wyrzutów sumienia Jimmiego? Tego nie kupuję.
Jeżeli chodzi o wątek z żoną Jimmiego to ja również nie skojarzyłem o co chodzi, mogę jedynie przypuszczać że miało to związek z jego handlem alkoholem i prawdopodobnie z jakimiś związanymi z tym przekrętami...ale to tylko moje domysły, drugi motyw drażniący mnie ewidentnie to zachowanie żony Dave'a. Co do skruchy to jej brak nie jest wg mnie niczym nadzwyczajnym. Jimmy był w przeszłości bezwzględnym bandziorem niczym Bill Munny w "Bez przebaczenia" (a propos jest wiele analogii pomiędzy tymi filmami) przemieniony dopiero przez Katie. Poza tym wydaje mi się iż Dave był dla nich tylko "czubkiem" - dziwnym typem żyjącym w swoim świecie stąd myślę brak uczuć. Generalnie film świetny. 9/10
Ale.. ten film jest wierną kopią książki. Duża część dialogów jest identyczna a cała scena zabójstwa to dokładnie to co opisał Lehane. Z tą różnicą, że tam autor bardzo głęboko wnikał w psychikę postaci a tutaj trzeba sobie samemu zgadywać. Nie doszukujcie się tu zbyt wielu akcentów-niespodzianek-nawiązań K. Wschodnioleśnego.