Bardzo ładnie i trafnie powiedziane. Myślę, że dziś faktycznie rzadko można spotkać w filmie tak urocze postaci jak Audrey i Peck w tym filmie. To inna szkoła, inny temperament, inna mentalność filmowa. Dziś jedynymi z nielicznych aktorów, którzy przychodzą mi na myśl, jeśli chodzi o podobny urok to Ewan McGregor - potrafi być bardzo szczególny w starym stylu, uważam, ze udało mu sie to znakomicie Moulin Rouge i Amy Adams, która nota bene nie należy do szczególnie uzdolnionych i nie wpisuje się na listę mich ulubionych aktorem,ale jednak patrząc obiektywnie,w roli księżniczki Anny mogłaby być niezła.

Rzeczywiście te postaci dzisiaj jeszcze potrafią urzec. Ja dodałbym że wspólcześnie podobne wrażenie robi na mnie Audrey Tatou. A jej rola w Amelii to już wypisz wymaluj czar osobisty jej znakomitej imienniczki Audrey Hepburn. Czyż nie?

Dokładnie, w ogóle moim zdaniem Tautau powinna wystąpi w roli Audrey Hepburn, nie rozumiem dlaczego nikt jeszcze do tej pory na to nie wpadł. Faktycznie Amelia przypomina klimatem postaci kreowane przez Hepburn.

Tautou tylko z urody dorównuje Hepburn.

Właśnie moim zdaniem w ogóle nie dorasta jej do pięt urodą, ale aktorką jest dobrą ;)

Lepiej bym tego nie ujął.

A propos - najlepsza była scena, gdy Joe "przekwaterowuje" księżniczkę na sofę... Z pościelą - buch ją z wyra ;-D

Jestem oczarowana tym filmem. Rewelacyjne zakończenie, piękni aktorzy, fantastyczne ujęcia, ciekawa fabuła...

Lepiej bym tego nie ujęła. Uwielbiam ten film :) Urzekł mnie swoją subtelnością.