Kiedy to jeden z morderców wylicza:"Entliczek, entliczek..." którą osobę zabić(najprawdopodobniej zabije obie, następnie siebie). To jest wyrażna metafora. Nie wiadomo jaka szkoła będzie następna, ale wiadomo, że będzie(prawdopodobnie u tych głupich Amerykanów bo broń u nich dostępna jak u nas woda) następna. Na którą wypadnie, na tą bęc!
Dla mnie najmocniejsza byla scena jak jeden z mordercow zabija swego przyjaciela-wspolnika. To bylo juz totalne odczlowieczenie, dzieki tej drobnej zmianie van Sant uzyskal zupelnie inny wymiar tej historii. Wyliczanka tez mocna.
Aha, a w ogole film w moim odczuciu byl kompletnie odrealniony, co mialo podkreslac absurdalnosc tego wydarzenia i kompletne spustoszenie moralne zabojcow. Szkole - nie szkola, pokazana tylko jedna lekcja, zamiast sal - jakby pokoje, cisza.
Pamietacie jak John tlumaczy swojemu ojcu co sie dzieje w szkole? flegmatycznie, bez emocji.
Niesamowity film.
entliczek pentliczek to moim zdaniem nawiązanie lekkie do "natural born killers" stone'a