Jestem świeżo po obejrzeniu tego filmu i powiem szczerze ... za wielkie nadzieje w nim pokładałam. Spodziewałam się czegoś mocnego, co zostanie w pamięci na długo, a tu nic. Zwykły film o życiu szkoły. Tyle tylko, że na koniec przychodzi sobie dwóch uczniów którzy wszystkich mordują, ot tak sobie. Bo poza tym, że obrzucono ich na lekcji budyniem to w ich życiu nie było problemów - a przynajmniej tak można by wywnioskować po obejrzeniu filmu. Po prostu przychodzą i urządzają rzeź. Żadnego wytłumaczenia, żadnej psychologii czy nawet istotnych faktów z życia Harrisa i Klebolda (jak chociażby to, że jeden z nich miał depresje, drugi zaś zaburzenia obsesyjno-kompulsywne). Myślałam, że film bardziej skupi się na głównych bohaterach i na samym finale , a tu przez trzy-czwarte filmu ukazywany był zwykły dzień innych uczniów, którzy w dodatku byli średnio z tą strzelaniną związani. Sam finał trwał tylko bodajże 10 minut i pokazany był jak tandetny film sensacyjny: przychodzi sobie dwóch gości i strzelają do wszystkich po koleji. Zero emocji, zero wyjaśnień. A morderstwo ukazane jak coś naturalnego, co ci chłopcy robili nacodzień (jakby ludzkie życie było tylko jajkiem,które można stłuc, bo i tak nic się nie stanie). Po prostu dobra zabawa! Poza tym spodziewałam się większej dokładności co do tego zdarzenia i dokładniejszego jego opisu, a nie 5 minut totalnej rzezi. Wg mnie film powinien być brutalniejszy i wstrząsający oraz opisywać szczegółowo całą strzelanine.
I nie piszcie drodzy Fani "Słonia", że nie dojrzałam do takich filmów, bo na moim poziomie są "American pie", bo tak nie jest, a poza tym nie jest to żaden argument na to, że film jest dobry.
Pozdrawiam