PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=99120}

Słoń

Elephant
6,9 36 709
ocen
6,9 10 1 36709
8,1 20
ocen krytyków
Słoń
powrót do forum filmu Słoń

Ciekawy temat o dużym potencjale, bardzo dobry reżyser, młodzi, nieznami aktorzy i bardzo dobry zwiastun...Do kina szedłem oczekując czegoś co poruszy mna do głębi i na długo zostanie mi w pamięci.

Fabuła sama w sobie jest nieciekawa, wręcz nudna. Gra aktorska na przyzwoitym poziomie (poza odtwórcą Eli'ego, który jest maksymalnie nienaturalny), ale bez rewelacji. Potencjał tego tematu według mnie nie został wyczerpany i w sumie nie poruszył mnie ten film bardziej niż wiadomość w radio o tych wydażeniach pare lat temu.

Ciekawa jest natomiast praca kamery. Która podąża za bohaterami dłuuugimi ujęciami i jakoś wogule sie jej nie śpieszy, jakby chciała przedłuzyć czas oczekiwania na nieuniknione, odwlec nadchodzacą tragedię. Wydarzenia są nam pokazywane kilkakrotnie z różnych perspektyw, także ma sie wrażenie, że w tek szkole wogóle nie było kamer. Że jestesmy jakby 'astralnymi' obserwtorami.
Niestety za kolejnym razem te dłuuugie ujęcia, szczególnie podczas przechodzenia po korytarzych czy boisku stają się już nużace i mnie osobiście to rozpraszało.

Świetna jest muzyka i w ogóle dźwieki, gdyż czasem muzyka przechodzi w pewnego rodzaju 'szum'. To tez jest bardzo ciekawy zabieg.

Ale jednak ten film mnie nie przekonał, nie wywarł na mnie takiego wrażenia jakiego się spodziewałem. Czytałem, że Van Sant nakręcił go w odpowiedzi na relacje telewizyjne, które wymagają od widza natychmiastowej reakcji. I rzeczywiście ten film nie wymaga reakcji...niestety wogule, co mi osobiście się nie podoba.

użytkownik usunięty
sperzdechly

Całkowicie się zgadzam. Ciekawy ruch kamery i zabawa głębią ostrości wprowadzają fajny klimat, aczkolwiek dekoncentrują. Jak już zostało powiedziane zbyt dłuuuuuuuugie sceny burzą harmonię. Zauważam niekonsekfencję, niektóre osoby są "Śledzone" bardzo długo, ujęcia z innymi są bardziej dynamiczne. Wiele razy przypomniał mi się cytat z Rejsu "aż się chce..." . film nietypowy, mogący zainteresować, dobrze zrobiony, ale nie mam zielonego pojęcia po co.

ocenił(a) film na 9

Może jakby był dłuższy, ale dla mnie jest idealnie skrojony.... Hmm... A widziałeś 'Gerry'ego'?

ocenił(a) film na 9
sperzdechly

Fabuła nudna? No cóż. Wiedziałeś o czym jest ten film. Czego się spodziewałeś? Historia była podana chłodno... IMO Van Sant nie puszczał do widza oka, nie 'głaskał' go... Towarzyszył jedynie bohaterom. Czy tu potrzeba refleksji, analizowania, czegos co ma widza wgnieść w fotel? Sam fakt,że do czegos takiego doszło szokuje. Myslę, że Van Sant podszedł do tematu nalezycie i nie zawiódł.

ocenił(a) film na 6
5IN

To, że wiedziałem o czym będzie film, nie znaczy, że będzie on dla mnie nudny. Idąc na wiele filmów wiem czego się spodziewać i większość z nich, mimo tego, pozostaje bardzo ciekawa.
Moim zdaniem każdy film powiniene chociaż troszkę zmusić do chwili zastanowienia się, dać pretekst do analizy, zgłębienia tematu, który porusza. No, wyłączając kino rozrywkowe :o)

Masz rację pisząc, ze sam fakt zajścia takiego wydarzenia jest szokujący, ale żeby się o tym przekonać nie trzeba wcale ogladać "Słonia". Wystarczy o tym usłyszeć czy przeczytać. Idąc na ten film oczekiwałem, że albo zmieni on chociaż trochę moje wyobrażenie tego wydarzenia, być moze również moje zdanie na ten temat, że pokaże coś, czego sam bym sobie nie wyobraził, nie uświadomił albo wręcz przeciwnie utwierdzi mnie w tym co myślałem do tej pory. Nie chciałem by wgniatał mnie w fotel czy totalnie wywracał temat do góry nogami, ale oczekiwałem że wywrze na mnie jakieś wrażenie.
Niestety tak sie nie stało. :o( I dlatego nie jestem zachwycony tym obrazem. Jest on dobrze zrobiony, technicznie ciekawy, ale moim zdaniem fabuła pozostawia wiele do życzenia.

ocenił(a) film na 10
sperzdechly

Całkowicie się z Tobą zgadzam, że powolne ujęcia i zwolnienia kamery budują nastrój całego filmu, jakby za wszelką cenę starając się wydłużyć moment napięcia i ostatecznej tragedii, oraz zapamiętać i wydobyć każdy szczegół tego strasznego, nieuchronnego dnia oraz po raz ostatni pokazać wszystkich tych, którym nie dane będzie przeżyć. Kamera jest niemym obserwatorem wszystkich wydarzeń, nie odstępując swoich bohaterów ani na krok i przyglądając się im wręcz z całkowitą fotograficzną precyzją, równej tej z jaką Eli wykonuje swoje zdjęcia.

Natomiast według mnie ‘Słoń’ jak najbardziej wymaga od nas reakcji, chwili absolutnego skupienia i zastanowienia się nad przerażającą postawą zabójców. Co nimi kierowało, jakie były motywy ich okrutnego czynu? Czy tylko i wyłącznie pragnienie zabawy, chęci choć przez chwilę znalezienia się w centrum zainteresowania, by poczuć jak to jest decydować o czyimś życiu i śmierci, wydawać na kimś wyrok oraz niczym postaci gier komputerowych dążyć do całkowitej eliminacji wszystkich, którzy stanęli na ich drodze...Tego Van Sant nam nie powie, jednocześnie stwarzając niepowtarzalną możliwość szukania odpowiedzi w naszych umysłach, indywidualnego poskładania w całość tej historii, próby zanalizowania ich postępowania, wysnucia własnych wniosków i niemal na własnej skórze odczucia skutków tego niewyobrażalnego czynu.

Reżyser z zadziwiającym wręcz spokojem tworzy na ekranie obraz, w którym przez cały czas wyczuwalne jest z pozoru niewidoczne ale jak najbardziej obecne ogromne napięcie towarzyszące każdej scenie i geście bohaterów, by po zakończeniu filmu pozostawić nas z uczuciem totalnego przytłoczenia, dezorientacji i bezradności.

Dla mnie ‘Słoń’ jest wielki przede wszystkim dlatego, że Van Sant nie ocenia swoich bohaterów, nie próbuje tłumaczyć ich strasznych zachowań, niczego nam nie sugeruje, nie ujawniając swojego osobistego zaangażowania. Jedynie uważnie przygląda się mordercom, rejestruje w kadrze ich czyn, a refleksje pozostawia nam widzom. A to, że są one bardziej niż pesymistyczne przeraża mnie w filmie najbardziej...

cherry

Można domniemywać, że nie odreagowana krzywda mogła odegrać rolę; niewypowiedziane słowa niechęci a choćby i nienawiści; może zbytnie pobłażanie nie dopuszczające do ujawnienia się frustracji, agresji, które przecież powinny znaleźć ujście.

Mam pod ręką cytat z ‘Człowieka bez właściwości’ Roberta Musila: „Niekiedy mogę sobie wyobrazić, że człowiek zdobywa szczęście nawet poprzez zbrodnię, bo dodaje mu ona pewnego balastu i przez to reguluje jego nawigację.”

Obaj chłopcy – Alex i Eric – nazywają to zabawą, nazywają to również ostatnim dniem ich życia, dopuszczają się czynu jednak nie jak idący na coś, co jest funny, tylko coś, co ich od wewnątrz zżera. Dopuszczają się czynu na zimno – nie ma w tym żadnej gorączki – w noc przed dokonaniem zbrodni śpią snem Sprawiedliwego. Dokonują być może zemsty za upokorzenia. Dopuszczają się też igraszek homoseksualnych (nie wiemy jak daleko posuniętych) – i wyraźnie możemy wysłyszeć, że ani Alex ani Eric jeszcze się z nikim nie całowali – pod prysznicem następuje pocałunek może pożegnalny? Pocałunek śmierci? Na pewno Alex cierpi na brak akceptacji – pewnie postrzegany jest w szkole jako swoisty dziwoląg – nawet ławka w której siedzi, jest od innych oddalona. Jakoś umknęła mi postać Erica – chociaż chyba i on ukazany jest na tle szkoły sprzed momentu dokonanej zbrodni? Alex i Eric knują spisek, żeby odegrać się za niezaspokojoną potrzebę miłości, uszanowania inności, zaakceptowania mnie jakim jestem. W domu stosunki najprawdopodobniej nie są skrojone na potrzeby chłopców. Matka podająca posiłek ukazana jest tylko do połowy (zresztą nikt nie patrzy nawet w jej stronę). Zsuwa placki z patelni i natychmiast wychodzi.

To na co decydują się Alex i Eric jest aktem samobójczym – ot trochę huku i fajerwerku tuż przed ostatecznym końcem czegoś, co i tak jawiło im się jako kompletny bezsens – odgrywają się nawet nie na konkretnych osobach, tylko na tych, którzy się akurat nawiną. Ich niechęć do świata obejmuje wszystkich, czyli tak naprawdę nikogo – zwyczajnie dla samych siebie są nikim. Łatwo jest unicestwiać czując się nikim.

Analogiczną sytuację przeżywam aktualnie w firmie, w której jestem zatrudniona – też akurat dwa absolutnie równo przycięte zera (bez przypadkowej chociażby perforacji), urzędujące na stanowiskach najwyższych, niszczą firmę – pytanie dla mnie ważne: jeżeli ktoś we własnym postrzeganiu jest nikim, czy o takim człowieku (oczywiście przez bardzo malutkie „c”) można powiedzieć, że ma świadomość; i jaka to jest świadomość?; niszczycielstwo wynikłe z ogólnego stępienia, niechęci do budowania, poczucia bezsensu własnego istnienia, wyalienowania wbrew własnym życzeniom...

Nie sądzę, że chodziło o chęć znalezienia się w centrum zainteresowania – jakie to może mieć znaczenie dla samobójcy? Raczej o tę jedną, choć ostatnią, frajdę w tym zafajdanym życiu. Postrzelanie sobie na jawie do żywych obiektów z takich fajnych spluwek...

Eric mówi do swojej ofiary: „biegnij”...

Wspaniały Eli z nieodłącznym aparatem fotograficznym przy oku – chyba nawet się nie spostrzegł, jak poniósł śmierć – aż musiałam się uśmiechnąć: zobaczył w bibliotece fajny obiekt do sfotografowania – jak w parku.

Śmierć kujonki – niezasłużona ale może nawet w pewnym sensie właściwa – też przyszła tak niespodziewanie – być może wyzwoliła ją z przechlapanego życia – tylko bluzg krwi na książkach.

A potem to już jak polowanie na króliki. I to wyszperanie przyczajonego schowka ostatniej pary króliczków...

ocenił(a) film na 6
Klitajmestra

Bardzo ciekawe refleksje.
Zgadzam się z Tobą. Może poza "wspaniłym Elim". Dla mnie odtwórca tej roli był kompletnie sztywny i nienaturalny. Nie przkonał mnie ani trochę do tej postaci i dziwię się czemu tak wielu osobom sie podobał...ale widac to już kwestia gustu. :o)
Wolałbym jednak by reżyser poświęcił więcej czasu postaciom zabójców. Tak jak zauważyłaś o Ericu praktycznie nic nie wiemy. O ile pamiętam to nie mamy okazji zobaczyć go w szkole przed tragedią.

sperzdechly

Dla mnie wspanialy, nie ze grał wspaniale, tylko ze jako jedyny w tym filmie facet z pasją to raz. A dwa: że bierze rzeczy jakimi są. Wszystko wokół niego jest obiektem do kolejnego ujęcia. Takim obiektem jest przypadkowo napotkany w korytarzu John, para w parku... Powiedzialam "wspanialy" chyba ze wzgledu na scene ostatnią - bo to piękne, że w obliczu śmierci sięgamy po ostatnią jeszcze 'wiśnię' - jak Anthony de Mello w którejś ze swoich książek (nie pamietam tytulu, ale tylko jedna tak naprawde ukochalam) opowiada, ze nalezy tak życ, aby konczac to życie - np. kiedy spadasz w przepasc i jakims cudem udaje ci sie uchwycic skaly - abys w tym momencie (absolutnie wiedzac, ze i tak za moment zginiesz lecac w dol na leb na szyje) potrafil dostrzec dojrzewającą na tej skale poziomkę i sięgnać po nią i poczuc jej smak... tak ginał Eli i dlatego nazywam go pierwszorzednym i wspanialym.

ocenił(a) film na 10
Klitajmestra

Przerażający jest ‘czas zabijania’, w którym przyszło nam żyć, kiedy ludzie pragną jedynie ranić i niszczyć innych. Czyżbyśmy już tak bardzo zatracili ludzkie cechy, że nie jesteśmy w stanie zachowywać fundamentalnych i nienaruszalnych zasad człowieczeństwa? Przykład takich filmów jak właśnie ‘Słoń’ oraz ‘Dogville’ wyraźnie odpowiada na to pytanie. I nie są to wnioski optymistyczne. Jednakże oba filmy stanowią równocześnie ostrzeżenie, bo jeśli dalej będziemy kroczyć tą drogą, może nas ona zaprowadzić tylko i wyłącznie do zatracenia.

Jeśli chodzi o chęć znalezienia się w centrum zainteresowania morderców to chodziło mi bardziej o pragnienie zwyczajnego zauważenia, dostrzeżenia że istnieją, i że wreszcie mogą odreagować wszystkie swoje lęki i frustracje. I naprawdę szkoda tylko, że musieli tego dokonać w taki bezduszny, okrutny i ostateczny sposób. Zaraz jednak przypominam sobie Twoje jakże ważne słowa ‘łatwo jest unicestwiać czując się nikim’ i dochodzę do wniosku, że przez naszą obojętność i egocentryzm, jeszcze nie jeden człowiek niesłusznie odda swoje życie. Zwłaszcza, ze muszą bezsensownie ginąć tak wyjątkowi ludzie, jakim byli bez wątpienia Eli czy John. I ten fakt już zawsze będzie budził we mnie silny sprzeciw. Takim aktom przemocy należy otwarcie się przeciwstawiać i mówić zdecydowanie NIE, zanim po prostu będzie już na to za późno. A ‘Słoń’ wyraźnie mówi, że ten proces postępuje i że już nie możemy z taką beztroską i nieskrępowaniem jak kiedyś czuć się bezpieczni...

cherry

Nie odnosiłabym ‘czasu zabijania’ wyłącznie do czasów obecnych – być może dostępność broni rażącej jest zastraszająca. Niemniej natura ludzka nie zmienia się od zarania. Nigdy nie miało się ni lepiej ni gorzej z niszczycielską naturą człowieka, który jest tak odległy od boskości, że aż z tego powodu zwyczajnie zły. „Boski” oznacza dla mnie „pełny” czy też „spełniony”. Człowiek ma z tym problem. Niemniej zawsze go miał – i nic, również w przyszłości, w tym zakresie się nie zmieni. Chyba nie ma co się łudzić. Można się przyglądać; można się zajeżać; można zjawiska objaśniać; można też i rwać włosy z głowy – nie zda się to na nic. Rzeczy są, jakie są i nic nowego nie zdarzy się pod niebem, pod słońcem, a może słoniem, co by już się nie było zdarzyło.
Zresztą nie wszyscy odchodzimy od człowieczeństwa. Takie jest życie: ciemno-jasne, czy jak kto woli: gorzko-słodkie. Ani jednej ani drugiej strony nie da się usunąć. Jedyne co możemy zrobić, to nauczyć się z tymi stronami sobie radzić.
John jest ciekawą postacią – chociaż wcale nie interesującą dla mnie – ale jest w nim dużo ciepła i smutku i ironii i otwartości i przejęcia i troski...
Owszem, Alex i Eric potrzebują właśnie dostrzeżenia i dania im możliwości odreagowania. Na pewno tak. Niestety takich biednych pipków jest niezliczona ilość wokół nas.
Eli – to postać zagadkowa – jest w nim jakaś ogromna rezerwa, wykalkulowanie? Nie wiem. Tak mało się o tych kids dowiadujemy. O każdym z nich nie wiemy dużo więcej, niż o samych mordercach. Zabieg być może jest zamierzony – na zasadzie: to mógł być każdy z nich, to mogła też być i kujonka, która też znosi wystarczająco dużo upokorzeń, która też miałaby się za co odegrać; która bodaj najbardziej ze wszystkich postrzegana jest jako coś dziwacznego, odpychającego, jak człowiek-słoń? Czy Alex przypadkiem też nie uważa siebie za takiego człowieka słonia? Czy nie jest być może ponad przeciętny? Tego nie wiemy. Może też jak człowiek słoń mógłby w towarzystwie brylować, tyle że zabrakło czułej do tego ręki...
To mogłyby być nawet te trzy pretensjonalne panienki, które też nie mają oparcia; którym matki szperają w rzeczach – w filmie podane jest to dość lekko – jako relacja – ale ile podejrzliwości musi kryć w sobie dom, w którym przeszukuje się rzeczy bliskich – to gdzie w końcu to miejsce na prywatność? Gdzie miejsce na zaufanie, przyjaźń, troskliwość?

ocenił(a) film na 10
Klitajmestra

O ‘czasie zabijania’, który nas zewsząd otacza i istniał od zarania dziejów napisałam z czystej przewrotności. Zgadzam się z Tobą, że człowiek zamiast uczyć się na błędach i naprawiać wyrządzone zło dopuszcza się kolejnych podłości i okrucieństwa. Jednak na szczęście istnieją również ludzie, którzy potrafią się im przeciwstawić i wyrażać swój ostry sprzeciw, również za pomocą takiego środku artystycznego wyrazu jakim jest film. Z całą pewnością do takich należy dzieło Van Santa, które jest wielkie bo mówi prosto w oczy całą prawdę o obecnym świecie, w którym przemoc traktuje się jak coś niemal naturalnego. Jest ‘niemym krzykiem’ do naszej podświadomości i apelem aby zacząć dostrzegać problemy innych, zanim rozrosną się do monstrualnej i niebezpiecznej wielkości słonia.

Bohaterowie filmu również przeżywają własne rozterki, których nikt zdaje się nie widzieć, a które mogą doprowadzić do tragedii. Jak najbardziej zgadzam się z Tobą, że Van Sant pokazał w ‘Słoniu’, że każdy z uczniów mógł być potencjalnym mordercą i dopuścić się tak strasznej zbrodni. Jest więc Alex odczuwający brak akceptacji i odtrącenie, jest osamotniony John ukradkiem ocierający łzy, odpychana przez wszystkich Michelle czy też wrażliwy Eli z podziwu godnym spokojem wykonujący to, co kocha najbardziej – fotografie. Z wszystkich postaci pojawiających się na ekranie tylko on był prawdziwie wolny, do ostatniej chwili pozostając wierny swojej największej pasji , pragnąc jedynie zrobić kolejne zdjęcie...

cherry

Pojawia sie w filmie krotka wzmianka o wrednych (?) rodzicach Eliego, natomiast John, mimo ze w swojej wrazliwosci ocierajacy lzy, mimo ze zmeczony pijackimi sklonnosciami ojca, wydaje sie miec w domu stosunki ludzkie, cieple, kolezenskie i pelne wzajemnej o siebie troskliwosci.

ocenił(a) film na 10
Klitajmestra

Ale to wcale nie wyklucza ‘odmiennych stanów świadomości’ Johna, jego poczucia zagubienia i wyalienowania, z którymi musiał zmagać się sam. Nie wiemy co działo się w jego wnętrzu, bo również jego myśli, tak samo jak każdego z bohaterów filmu, mogły skrywać wiele tajemnic, a nawet być zabójcze.

cherry

Na pewno nie wyklucza. Tyle że zwróciło to moją uwagę. Jak i to, że reżyser świadomie usuwa z centrum wydarzeń właśnie Johna, który – co daje się wysłyszeć już w pierwszej scenie filmu – ma nawet dostęp do broni palnej – ojciec mówi coś o polowaniu, na które chce zabrać syna...

ocenił(a) film na 6
cherry

Zacznę moze od końca :o)

Mi również podoba się "brak zaangażowania" reżysera. Brak oceny, brak narzucania swojego zdania widzom jest jak najbardziej OK. Podoba mi się to i chwała za to Van Sant'owi, gdyż prawdę mówiąc niewiele jest takich obrazów ostatnimi laty.
Natomiast mam inne zdanie jeśli chodzi o "ogromne napięcie" obecne w każdej scenie filmu. Ja nie odczuwałem go, dopóki reżyser nie ukazał nam przyszłych morderców. Dla mnie ten film zaczął się w momencie, gdy jeden z nich grał na fortepianie (wybaczcie, ale już nie pamiętam imion). Wcześniej...nie odczuwałem nic takiego. I przyznam się szczerze, że do tego momentu film zaczął już mi sie dłużyć. Początkowo zachłannie łapałem każdą scenę, każdy kadr i zachwycałem się ciekawymi zdjeciami i praca kamery, ale z każdą wydłuużaną sceną mój zapał malał i malał.

No i tu dochodzimy do tego co moim zdaniem jest chyba największym minusem tego filmu. Reżyser dużo czasu poświęca ofiarom tej tragedii, a relatywnie mało postaciom zbójców (chociaż oni w sumie też są ofiarami tej tageddi, ale to już inna historia...). Dopiero w połowie filmu zaczynamy ich obesrwować. I nie ma co ukrywać, ale reżyser pokazuje nam absolutne minimum potrzebne do tego by wyraźić jego domysły na temat przyczyn tej tragedii. Krótki epizod pod prysznicem, tylko przez chwile chłopcy oglądają film o Hitlerze i wymieniają tylko po jednym zdaniu, kilka sekund, gdy grają w gry komputerowe, jedna scena w klasie, gdzie pokzuje jak byli traktowani przez równieśników...Tak naprawdę żaden z tych wątków nie zostaje wg mnie ukazany w pełni, Van Sant tylko delikatnie o nich wspomina, daje znać, ze być może to jest to,ale nie zgłębia zadnego z nich. No i prawdę pisząc to poznajemy tylko jednego z zabójców, drugi "istanieje" na ekranie właściwie tylko w scenie, gdy rozmawia z dyrektorem.

Moim zdaniem film byłby ciekawszy, gdyby reżyser więcej uwagi skupił na zabójcach. Chociaż trochę dodał głębi do ich postaci, postarał się o choćby najmniej sza próbę analizy (ale bez dawania odpowiedzi). Być może pokazał, że tak naprawdę to byli bardzo różni i być może jednego i drugiego kierowaly zupełnie inne pobudki.

ocenił(a) film na 10
sperzdechly

Natomiast ja zacznę może od początku ;)

Osobiście odczuwałam ogromne napięcie już od pierwszych scen filmu, które towarzyszyło mi nieprzerwanie aż do wymownego i zapadającego w pamięć końca. Jednak jego kulminację odczułam podobnie jak Ty w momencie wykonywania przez Alexa pamiętnej kompozycji Beethovena. Tak naprawdę usłyszałam ją właśnie w ‘Słoniu’, przeradzając się jakby w jego manifest, przekazując poprzez muzykę niemal niedostrzegalne ‘wyznania niebezpiecznego umysłu’ zabójców.

Myślę, że reżyser poświęca najwięcej uwagi ofiarom tego pamiętnego dnia, dlatego że czuje się z nimi najbardziej związany, pragnie dzięki kamerze po raz ostatni uchwycić moment ich beztroski, kiedy nie są jeszcze świadomi zagrożenia i tego jak niewiele ziemskiego czasu im pozostało. Pragnie również w ten sposób podkreślić nieuchronność ich przeznaczenia, które zamknie się zupełnie dla nich nieoczekiwanie w ciągu zaledwie jednego dnia. Bo czymże jest jeden dzień w stosunku do ilości godzin, które ich ominą i zdarzeń, które nie dane im będzie nigdy przeżyć?

Co do pokazania sylwetek morderców to trudno mi jest oprzeć się wrażeniu, że Van Sant celowo przedstawił ich w taki właśnie sposób, nie podając szczegółowych danych na ich temat, nie analizując ich dotychczasowego życia oraz być może powodów, dla których zdecydowali się na ten nieodwracalny, prawdziwie desperacki i okrutny krok. Jedynie co robi to przez niedopowiedzenia i zarysowania pewnych zdarzeń, ledwie sygnalizuje motywy ich wstrząsającego aktu. Oczywiście Van Sant mógł pogłębić ich portret psychologiczny oraz wyraźnie wskazać dlaczego zrobili tak a nie inaczej. Jednak ja uważam, że postąpił słusznie, nie narzucając nam odgórnie swojej interpretacji, dzięki czemu umożliwił nam szukanie przyczyn w naszych własnych umysłach i na roztrząsanie kwestii kto tak naprawdę zawinił oraz dlaczego jeśli taka odpowiedź w ogóle istnieje. Z drugiej strony rzeczywiście o drugim zabójcy nie wiemy praktycznie nic, pojawia się tylko migawkowo na ekranie, jednak nigdy ni zaznacza swojej osobowości tak jak pierwszy z morderców. To wyraźnie mi mówi, że zdecydowanie muszę wybrać się na ‘Słonia’ kolejny raz, bo być może po prostu najzwyczajniej w świecie jego postać mi w filmie umknęła...

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones