Spodziewałem się czegoś więcej, ten film dopiero pod koniec zrobił się ciekawy, te wędrówki nie kończącymi się korytarzami, nuda... i końcówka jakaś taka zmelanżowana, n ie wiadomo o co chodzi.Pokazane jest że jeden z zabójców zabija drugiego,co jest nieścisłością bowiem w rzeczywistości popełnili samobójstwo.
Chciałabym tylko przypomnieć, że film nie był dokumentem, lecz fikcją. Jak powszechnie wiadomo, np. zabójcy byli w klasie sportowej z "kręglami", a i to nie zostalo ujęte. Nie jest pewne też, czy ktoś z nich umiał grać na fortepianie. To, że byli homoseksualistami też zostało wymyślone. Wyżej wymienione argumenty dowodzą, jak wcześniej już to napisałam, że film był fikcją, dlatego też autorzy mieli prawo zmienić praktycznie wszystko, chociaż temat pozostałby ten sam.
Co do nudy - w tym chodzeniu było cos tajemniczego, a jego sens to symbol wielu rzeczy. Po pierwsze reżyser chciał przedstawić zwyczajność życia bohaterów, po drugie odejść od konwencji kina komercyjnego. Nikt nie powiedział, że jest to film łatwy.
Pozdrawiam serdecznie