Złożony obraz nie będący zwykłą propagandą ala Pasja tylko bardziej film z nurtu egzystencjalizmu przefiltrowany przez wierzenia danego ludu. Końcówki nie da się brać poważnie lecz wiarę wszystkich dawnych ludów na poważnie się bierze. Więc to życie po życiu? Łącznik między dwoma stanami? Żywy duch w martwym ciele? Metafora miłości i pamięci?
" wiarę wszystkich dawnych ludów" - dziwnie to brzmi, trochę nihilistycznie i z pogardą, może lepiej zająć się bardziej współczesnymi filmami - są bardziej przystępne.
Gdyby uwiarygodnić finał wg. zdrowego rozsądku można uznać, że kobieta popadła w comę a potem pod wpływem impulsu się wybudziła. Wcale nie zmarła tylko przeżyła klasyczną śmierć kliniczną. Jest coś w jej stanie co można uznać za jakąś formę wyzwolenia. Robiła wrażenie jakby nagle stopiła się z otoczeniem i wampirycznie przyssała się do męża. Nie wiem czy można to nazwać stanem religijnej ekstazy ale stłamszona w wiejskim zaduchu niczym Jeanne Dielman środowisku żyjącym wg. ascetycznych reguł stała się inna - choćby na moment.