Podobało mi się w tym filmie, że każdego z bywalców tytułowej sauny można było utożsamić z jego narodem. Wiadomo nie od dziś, Polak to spryciarz, (tu także i niezrealizowany artysta), a Amerykanin... cóź, nie przeżył komunizmu więc nie umie myśleć metaforycznie... Myślę, że historia pokazana w filmie pt. "Sauna" jest bardziej smutna niż wesoła, zważywszy że uczucie, łączące wcześniej Rosjankę z Polakiem z miłości przemieniło się w relację sado - masochistyczną.
Wydaje mi się, że to było sedno filmu. Każdego można było utożsamić z jego krajem.
Zobacz relacje Jurij-reszta, tylko Polak się buntował :) Węgier stał z boku a czech z nrdowcem przyklaskiwali. Amerykanin nie wiedział co jest grane, a Fin chciał być przyjacielem wszystkich, bez względu na narodowość.