Mimo kilku naciąganych scen, dobry film.
Trójkącik nawet ciekawie przedstawiony i nie wyobrażam sobie innej aktorki w roli O, bo Blake Lively pasuje idealnie, nie tylko urodą, do kreowanej postaci. Ogólnie cała trójka głównych bohaterów na plus, z tym, że w mojej opinii to Aaron Taylor-Johnson ukradł show Taylorowi Kitschowi, który przez dłuższy czas nie mógł się rozkręcić. Postać Bena wprowadziła dużo więcej świeżości. Trzeba przyznać, że miał świetnie napisaną, ciekawszą, bo nie tak jednoznaczną, rolę. Aż chce się spojrzeć na jego kolejne produkcje. Salma Hayek genialna jako Elena i nie tak groźna jak ją promowano, bo umiała zachować resztki człowieczeństwa. Travolta przyzwoicie, zresztą jak zawsze. Szkoda, że Emilie Hirsch nie miał większej roli.
Co do fabuły, to może i przewidywalna, ale przyjemnie się oglądało, bo bardzo lubię narkotykowe historie. Akcja spójna, nie było zbyt dużo zbędnej paplaniny jak na dobry film przystało. Kolorowe plenerki zdecydowanie odciągały uwagę od thrillerowskiej historii, co sprawiło, że odbiór nie był tak mroczny. Zaskoczeniem dla mnie, oprócz historii Eleny, było zawrócenie akcji i takie zakończenie mi się
podobało :) Zdecydowanie można obejrzeć kiedyś jeszcze raz dla rozrywki ;) Ocena 7/10