Nie rozumiem jak można się uważac za miłośnika azjatyckiej grozy i narzekac na wolne tempo i zbyt małą ilośc "strasznych momentów".Przecież cała siła nowych tamtejszych horrorów leży właśnie w powolnym,ale konsekwentnym zagęszczaniu klimatu,w pogłębionym ukazaniu relacji między bohaterami,w stawianiu na jakośc,a nie ilośc scen z duchami. Whispering corridors jest tego bardzo interesującym przykładem,posiadającym w dodatku socjologiczne drugie dno - nie bez powodu koreańskie Ministerstwo Edukacji próbowało doprowadzi do zakazu rozpowszechniania tego filmu. Whispering corridors wyprzedza o rok wybuch nowej fali azjatyckiego horroru ale jego przesłanie mogłoby w moim przekonaniu byc mottem wszystkich filmow tego nurtu: o wiele straszniejsze od jakichkolwiek duchow jest zło wyrządzane żywemu człowiekowi przez drugiego żywego człowieka.