Jako ateista odniosłam wrażenie że konkluzja filmu to raczej coś w rodzaju "dalej nic nie
ma" :]. Co wy sądzicie?
'Naukowcy na ogół nie zajmują się udowadnianiem, że coś nie istnieje.'
podobnie jak nie interesuje ich wszystko co mozna okreslic mianem 'na ogol'.
Jesteś tego pewien?
Podsumowując, ludzie wierzą w to, w co chcą wierzyć. Kiedy podważyć ich wiarę, czują się atakowani, więc zazwyczaj dyskutowanie z nimi nie ma sensu.
Akurat mylisz się, że tego nie robią. Co w takim razie z wnioskowaniem falsyfikującym? Ciekawa debata się tutaj rozpętała ale takie sądy obniżają niestety jej poziom.
To film twórcy wątpiącego, ale przede wszystkim poszukującego Boga. A to jest szalenie ważne, by poszukiwać:)
W dalszych filmach Bergman doszedł to wniosków odleglejszych od Kościoła, ale to już inna sprawa.
a kto powiedział, że musi pasować.? To właśnie przekora bardziej. Mam jakiś brak szacunku do poglądów innych :]
i tu zonk. Wręcz przeciwnie. Kwestia dystansu :]
Ps: proszę bez projekcji. Mam dosyć tego sposobu odpisywania
ciekawa interpretacja po kilku wypowiedziach. Wydaje mi się,że mniej prymitywne jest posiadanie wielu różnych sposobów oceny, niż zapieranie się ze tylko mój jednen pogląd jest słuszny. A odrobina dystansu tyczy się właśnie umiejętności nie odnoszenia do siebie różnych zdań, nawet tych ironicznych. Tym bardziej że to ciekawy zabieg i dobry początek do dyskusji :]
Odpowiadam na podstawie sygnałów jakie wysyłasz.Gdyby Ci zależało na dyskusji to byś jej nie spłycała.
może, gdyby nie to, iż miewam różne nastroje i czasami nie chce mi się rozwijać 'mojej' oczywistości. Post był raczej z ciekawości, niż z chęci udzielania się. A odpisywanie to tylko dziwny wymóg
Ja może odpowiem nietypowo bo piosenką,która skojarzyła mi się z tym filmem i całą dyskusją Queen - Innuendo http://www.youtube.com/watch?v=BbnYMOmnrXY.Dopóki jest nas życie,jakaś jego cząstka możemy wierzyć w Boga bądź nie.Po śmierci tych dywagacji nie będzie bo albo nas nie już nie będzie albo będziemy wiedzieli ciut więcej. Wiara zamieni się samowiedzę bądź nastąpi koniec naszego bytu.
akurat ten utwór nie należy do moich ulubionych :]. Nie istotne... trąca mi to logiką niczym zakład Pascala :]
SPOILER:
Niekoniecznie bardziej " Nie jest dane żywym mieć pewności co do istnienia Boga", ale czy na pewno? Rycerz walczył 10 lat w imię Boga, giermek z goryczą opowiada o tym jak on i jego pan zostali oszukani, omamieni ideałami. Rycerz wie, że może umrzeć i chce wiedzieć czy to wszystko miało jakikolwiek sens, szuka Boga rozpaczliwie, po ludzku. Pojawienie się Marii i Józefa z dzieckiem., wspólny posiłek daje mu chwilę spokoju i staje się największą wartością (później rycerz oszukuje śmierć by para mogła uciec). Zauważ, że byli to ludzie biedni, ale dobrzy - mając niewiele podzielili się z nieznajomym (czara mleka i dzikie truskawki). Poza tym ich imiona, wizje Józefa wskazują, że nie byli zwyczajną rodziną - byli święci? być może, a na pewno wizje pomogły ich ocalić. Jaki z tego morał? Najprostszy chyba, o którym wierzący często zapominają - Boga szukaj w ludziach!
p.s.
Też jestem ateistką.