Po raz już nie wiem który obejrzałem ten film trybem ferstajm... i jestem
bardzo rad, że wreszcie zrozumiałem, dlaczego wcześniej wydawał mi się
taki beznadziejny (jak na Davida Finchera) a teraz przestał!
SPOILER, SPOILER, SPOILER i jeszcze raz SPOILER!!!
Kukęs w tym, że zakończenie filmu wcale nie jest zamknięte, jak uważałem za każdym
poprzednim pierwszym; nieważne jak uważnie oglądałem, zawsze wyłapywałem to samo:
morderstwo osoby, która z resztą aktów nie miała wspólnego absolutnie nic - i to właśnie
morderstwo rzucało mi na cały seans iluzoryczny wapor, sprawiający, że uznawałem
Johna Doe za beznadziejnego partacza, nie dorastającego do podeszw stóp
jego imiennika o nazwisku Kramer (cykl Saw), największego filmowego geniusza zbrodni,
od którego, jak niektórzy słusznie przede mną zauważyli, zabójcy z "Cube" i "Siedem"
powinni i mogli się jedynie uczyć, a cały film za nieszczególnie udany kryminał, którego
wielkimi minusami była muzyka, nieregularność dni i grający czarnego chara.
Tymczasem, dziś wreszcie zrozumiałem, że - czemu dziwię się nawet teraz, kiedy piszę
te słowa - obrałem niewłaściwy punkt widzenia względem siebie. Zrozumiałem, że ten
film wcale nie ma minorowego zakończenia, a przynajmniej takowego nie musi mieć,
jako że otwarte można sobie dopowiedzieć w dowolny, byle racjonalny sposób.
Moja propozycja jest taka: po pierwsze, w pudle wcale nie było głowy żony Davida, a
sama Tracy powitała go z uśmiechem i otwartymi ramionami zaraz po tym, jak został
zwolniony z aresztu, po spektakularnym występie tego samego prawnika, którego
wcześniej objechał w biurze swojego szefa.
Po drugie, to wszystko jest w pełni spójne i kwatne. Pytacie jakim cudem?
Już tłumaczę: zaczynając od wzięcia na poważnie słów Johna, wnioskujemy, że
faktycznie, darzył Davida podziwem i szacunkiem. Przechodzimy więc do pudełka,
w którym oprócz odruchowo faktycznego szkarłatu, znajduje się co? Ano kartka z
napisanym wielkimi literami ostrzeżeniem: "zamierzam poddać Davida ostatniej
próbie... zobaczymy czy zdoła zapanować nad emocjami wywołanymi wieścią o
śmierci jego ciężarnej żony" (czy coś w podobie, tak bym napisał). Na to William,
doskonale wiedzący w jakim stanie jest psychika Davida, ostrzega wparcie, że
John ma przewagę i śpieszy na pomoc partnerowi. Wówczas zeznanie Johna
staje się grą pozorów, w której bronią jest siła sugestii. Czarny char dobrze wie,
że jeśli posłuży się motywem ostatniego grzechu zdeterminuje Davida do tego,
by uległ mocy gniewu i poniósł konsekwencje, po raz pierwszy nie kończące się
śmiercią grzesznika. To jednak działa tylko na Davida, bo sam John ginie z jego
ręki, jednak jako ostateczny wyraz szacunku dla niego i jego szczerości udziela
mu zza grobu pomocy w postaci prawnika, z którym wcześniej się na to umówił,
podobnie jak na wszystko inne, co przewidział.
Reasumując jednym słowem - geniusz, czyli 10/10. Zachęcam do dyskusji i
uwagi, bardzo możliwe, że coś pominąłem, wówczas będę wdzięczny za cynk
i niezwłocznie dokonam korekty.
Skoro film jest dla ciebie słaby,to wystaw mu 1/10 i przestań snuć "teorie spiskowe".
Pozdrawiam.
PS
Moze jeszcze wezmiesz sie za przekształcanie filmu "Katyń"?
Nie ośmieszaj się - przecież każdy wie, że w "Katyniu" ruscy tak naprawdę wcale nie zamordowali polskich oficerów, a do tych dołów - "masowych grobów" - powrzucali tylko karteczki z ich nazwiskami.
Dokładnie tak było,ale trzeba zapytać załozyciela tematu jak dokłanie to wyglądało.
Jak jesteś ciekaw, to zapytaj Andrzeja Wajdy albo kogoś innego, kto widzi w bandzie ćwierćinteligentnych tchórzy coś, co może sobie rościć prawa do udziału w zakresie terminów "patriotyzm" i "bohaterstwo".
PS
Chwała majorowi Hubalowi i reszcie konspiratorów
to o czym mówisz, nie ma nic wspólnego z filmem. a dorabianie własnych historyjek nie równa się faktom. bo faktem jest że w pudełku była głowa Tracy, dlatego Somerset zamiast mówić do Millsa "ej, Mills to nie jej głowa", mówił "uwaga, Joe ma przewagę". Somerset jak pamiętasz otworzył pudełko i patrzył na to co jest w środku, więc na 100% była to Tracy. Zresztą Joe mówił, że zazdrości Millsowi życia, żony itd. a on nie bawi się w półśrodki tylko robi to co trzeba.
Detektywa odrzuciło od pudełka, kazał się do niego nie zbliżać ekipie z helikoptera, a czarny charakter tłumaczył, że żona det.Millsa "błagała o litość" gdy ją zabijał, więc używanie dużej ilości trudnych i wysublimowanych wyrazów nie zmieni faktu, że w pudełku była głowa żony
Rzeczywiście ten film stwarza pole do snucia różnych finalnych koncepcji i każdy ma do tego prawo,
natomiast Spacey - wielki minus filmu???...
Jakieś argumenty dla udowodnienia tej karkołomnej (lub wprost - bzdurnej) tezy?
Nie nie, widzę, że rozminęliśmy się z kontekstami. O ile dobrze widzę - a nie jest to pewne, bo ten temat wciąż się rozrasta mimo, że
już go zamknąłem :)P - napisałem o KevinieS negatywnie, gdy opisywałem moje wrażenia wywołane pierwszym podejściem, zaś
następnie, kiedy opisałem ten raz, w którym odnalazłem własną wersję rozwiązania, opisałem go pozytywnie.
I ta druga wersja jest obecną, więc zdecydowanie nie uważam gry KevinaS za nieudaną: wręcz przeciwnie, mam cały wachlarz
argumentów, gotowych do obrony jego pełnoprofesjonalnego podejścia do tematu.
Zatem tak, masz rację, ta teza jest wprost bzdurna - i nie, nie stanowi ona mojej opinii w tej sprawie.
Czyli - za pierwszym razem, z pominięciem myśli, jakie wywołał przy poprzednich seansach (first+time, angielski, coś się kojarzy? : ]
całe lata była pewna, że w pudełku była głowa
ale teraz tak sobie snuję luźne dywagacje : może w pudełku była macica albo płód ?
i za jednym zamachem morderca uśmierciłby dwie osoby ( matkę i dziecko)
i jedno i drugie równie masakryczne :(
Po przeczytaniu całej tej dyskusji zauważam takie oto słuszne zakończenia:
1) albo prowadzisz dyskusje w której zdanie każdego jest równie ważne jak Twoje - bo w obecnej sytuacji nie docierają do Ciebie żadne słuszne wnioski wysnute przez 99% widzów, a Ty na siłę wciskasz tu swoją teorię zmuszając wszystkich, żeby Ci przytaknęli. Zaczynasz prowadzić monolog. Używasz słów, żeby podnieść własne ego? Próbujesz tym samym wywołać wrażenie mądrzejszego, a co za tym idzie niemylącego się w swoich domysłach, prawda?
2) albo wybierasz się do porządnego zakładu, gdzie sam będziesz mógł odgrywać różne zakończenia, przeróżnych filmów.
Jeżeli chodzi o zakończenie, to w momencie otwierania pudełka przez Somerset'a dokładnie widać (pomijając to, że sam mówi o krwi) głowę lub inne części ciała Tracy. Dlaczego Tracy? Bo to właśnie ona wywołała u Joe'a "zazdrość", a jej śmierć miała wywołać, a finalnie wywołała "gniew" Mills'a.
Na zakończenie mogę jedynie dodać, że "Racja jest jak dupa... Każdy ma swoją."
Sapkowski miał tu do powiedzenia trochę więcej niż Piłsudski (każdy ma swoje, ale po co od razu pokazywać?) i miało się to nijak do tego, że sam przekazał własne większej ilości osób na całym świecie niż podejrzewam. Być może każdy z nas jest trochę inny niż pisze... ja już wiem, że napisałem coś trochę innego niż myślałem, więc twoje uwagi odnośnie monologu i podniesienia są zdecydowanie trafione.
Odsyłam do odpowiedzi na komentarz użytkownika Olka_Fasolka, tam wyjaśniłem trochę więcej.
I na wszystko i nic, gau'ilt, po co te nerwy? Gadamy o filmie, a nie reportażu...
Kadente to ze uzywasz "pieknych" slow (Tryb ferstajm, gau'ilt, Kukęs) ktore 99% spoleczenstwa nie rozumie , nie czyni cie inteligentnym.
Twoja teza o kartce w pudelku jest tak bzdurna, ze smiech na sali.
Koledzy wyzej przedstawili wystarczajaco konkretne agrumenty przeciwko twojej tezie, mimo to Ty dalej brniesz w swoje i nie dopuszczasz do siebie mysli , ze mozesz sie jednak mylic.
Wystarczy pomyslec logicznie i juz twoja teza jest nic nie warta. Przypomnij sobie rozmowe Millsa z JohnemDoe w obecnosci Somerseta.
John Doe mowi, ze Tracy blagala o litosc jej i jej nienarodzonego dziecka. O tym , ze Tracy byla w ciazy wiedzial tylko Sommerset. Wiec idac dalej tym tropem, John Doe faktycznie musial odwiedzic Tracy w jej domu. Tylko blagam, nie wyjezdzaj z tekstem, ze John Doe poszedl do Tracy chcac ja zabic, a gdy dowiedzial sie ze jest w ciazy, zrezygnowal i wymyslil patent z karteczka :D
Mysle ze moj kontrargument jest wystarczajacy do tego , zebys wkoncu przyznal to , ze sie myliles
Dziekuje dobranoc
Nuskei - zapomnij, choćby sam reżyser przyznał, że wkładał do pudełka imitację głowy Tracy to Kadente mu napisze "niezła argumentacja David, ale jeszcze raz przeczytaj trzy moje najdłuższe wpisy i dobrze się zastanów"
Teoria mogłaby być dobra. Jednym z argumentów "za" mogła być próba powstrzymania Davida przez Somerseta przed zabiciem Doe. Jeśli Somerset wiedział, że Doe będzie podpuszczał Davida, ponieważ przeczytał wiadomość to jak najbardziej reakcja się zgadza. Pytanie tylko, czemu mu tego nie powiedział?
Idąc dalej tym tropem - wielokrotnie już wspomniana przez innych reakcja Somerseta na zawartość pudełka. Automatycznie oderwał ręce od niego. Ok, można się uprzeć przy tym, że kartka z wiadomością była zakrwawiona lub coś w tym rodzaju i to właśnie spowodowało odruch Somerseta.
Ale... znowu wcześniej wspomniany argument - czemu helikopter miałby się w takim przypadku nie zbliżać do pudełka? Jaki byłby racjonalny powód?
Jeśli jedynym rzeczowym argumentem przemawiającym za tą teorią (nie chodzi tutaj o domysły, a o powód, dla którego teoria powstała) ma być fakt, że Tracy była "nadprogramowo" zamordowana ("morderstwo osoby, która z resztą aktów nie miała wspólnego absolutnie nic") to może by tak spojrzeć na to z innej strony. Tracy była jedynie narzędziem do ukazania ogromu zazdrości, która przepełniała Doe, a tym samym potęgi grzechu jakiego się dopuścił. Morderstwo z zazdrości rozumiane jako jeden grzech - zazdrość właśnie. Bo dzięki zabiciu Tracy życie Davida nie byłoby już takie samo, czyli Doe nie miałby mu czego zazdrościć. Dlatego uważam, że w pudełku była głowa Tracy.
Nikt nikomu nie broni mieć swojej teorii. Ilu ludzi tyle opinii. Są tacy, którzy mają jeszcze inne teorie, oto jedna z nich :) : http://www.youtube.com/watch?v=UM5XxP20v1s
Czyżby tego typu alternatywne zakończenie było Twoją inspiracją? :)
Hahaha, już na wstępie dziękuję ci za ten link, przedni humor, - ale sam wolałem podejść trochę bardziej poważnie do tego filmu (ten z YT nie był moją inspiracją) - pragnąc nie tylko odnieść satysfakcję z seansu, ale zrozumieć, dlaczego jest on w większym poważaniu
niż "Podziemny Krąg", "Gra", czy "Zodiak".
Decyzji póki co nie zmieniłem i wciąż uważam "Krąg" za lepszy od "Siedem". Co zaś się tyczy komentarza, ponownie ci dziękuję,
tym razem za profesjonalizm i zaangażowanie w argumentacji, na które jak dotąd było stać może ze dwóch innych uczestników
tego dyskursu, wliczając mnie (jak zapewne się przekonałaś, śledząc wypowiedzi co niektórych, dyskusja zeszła nawet na tematykę
zbrodni wojennych, celem przedstawienia mojego pomysłu jako niedorzecznie dziecinnego) Przyznam się, że od czasu, kiedy opisałem ten projekt zakończenia, trochę nad nim pomyślałem i dokonałem drobnego modyfiku (replika głowy zamiast kartki, ewentualnie jedno i drugie, ale prędzej to pierwsze), uznając, że istotnie, mój koncept nie był doskonały.
Choć zakład był ciekawy i trzymający w napięciu :)
Nie jest też do końca tak, że lubię tylko szczęśliwe zakończenia. Tak naprawdę najważniejsze jest dla mnie to, co w pewnym stopniu
dla każdego, czyli trafność - a ta jest już mocno subiektywna; w przykładzie "Siedem" opiera się ona na rozróżnieniu, kto ma być ofiarą
dwóch ostatnich grzechów (odnośnie sprawców kwestia jest jasna): i tak jak większość - w tym pewnie ty, jeśli dobrze wnioskuję
z twojej wypowiedzi - uważa, że ofiarą zazdrości padła Tracy, a gniewu John, mi bardziej spójny wydaje się układ, w którym John
zostaje ukarany za zazdrość, a David za gniew (widzę w tym regularne przyporządkowanie i choć kłóci się to ze śmiertelnością schematu, i tak jest dla mnie trafniejsze, niż układ, w którym zostaje ukarana osoba zupełnie niewinna).
Na tym, póki co, moje argumenty się kończą. I tu dziękuję ci po raz trzeci, bo pomogłaś mi się rozbudzić po nieprzespanej nocy ;)
Film oglądałam dość dawno, więc bez odświeżenia nie wiem na ile trafna będzie moja wypowiedź. Odrobinę błędne jest rozumienie z Twojej strony tego, że uważam Tracy za ofiarę zazdrości, a Doe za ofiarę gniewu. Ale to w zasadzie mój błąd, bo nie wyraziłam się dość jasno.
O ile dobrze pamiętam w żadnym momencie filmu nie było wspomniane, że ilość ofiar musi być proporcjonalna do ilości grzechów głównych. Doe, jeśli się nie mylę, miał na celu raczej swoiste zobrazowanie 7 grzechów oraz ukazanie potencjalnych kar za nie. Zatem moje rozumowanie polega raczej na tym, że faktycznie Doe był ukarany za zazdrość (to był jego grzech, nie zaś Tracy), ale Tracy posłużyła mu jako narzędzie do:
1) ukazania potęgi swojego grzechu - jak wspomniałam, życie Davida, którego tak mu zazdrościł Doe, było takie głównie dzięki Tracy: kochał i był kochany (pomijając już aspekty dobrze płatnej pracy itp.)
2) wzbudzenia gniewu w Davidzie, który nie dość, że ukarał Doe za zazdrość, to jednocześnie skazał siebie na "pokutę" za własny grzech (gniew).
Nie mam pojęcia, w jaki sposób inni interpretują, czy tłumaczą śmierć Tracy. Dla mnie ma sens to co napisałam powyżej. Nie powiem, rozważałam Twoją interpretację, bo była na tyle ciekawa i według mnie niestandardowa, że była warta refleksji. I dzięki temu tak naprawdę sama doszłam do własnej, która moim subiektywnym zdaniem jest bardziej trafna (wiadomo oczywiście dlaczego - ponieważ jest moja :) )