Ale co w nim takiego dobrego.
Siedmiu samurajów 1954 imdb 8,7 - moja ocena 10/10 Film wybitny
Siedmiu wspaniałych 1960 imdb 7,8 - moja ocena 8/10 Bardzo solidny remake i
jeden z lepszych westernów w Top 9-12 w tym gatunku
Siedmiu wspaniałych 2016 imdb 7,2 film dopiero miał premierę więc w
ciągu roku spadnie mu na 6,5-6,8. Moja ocena - 6/10
Pytanie czy dzisiejsza widownia jest co raz mniej wymagająca.
Zadowala się remakami, które kopiują pomysł i niczym nie zaskakują.
A na dodatek są dużo gorsze od pierwowzoru.
Na obronę powiem, że remake "Prawdziwe męstwo" 2010 był znacznie lepszy remakiem.
I o dziwo film był na bardzo zbliżonym poziomie co oryginał co też potwierdzają oceny.
A nawet powiem, że lepiej zrobionym filmem był remake.
Zwłaszcza dobrze wypadła aktorska. Więc idzie ? Idzie.
Prawdziwe męstwo 1969 imdb 7,4 - moja ocena 7/10
Prawdziwe męstwo 2010 imdb 7,7- moja ocena 8/10
Cóż pewnie dlatego udało się, bo film kręcili bracia Coen choć Fuqua reżyser remaku Siedmiu wspaniałych też
ułomkiem reżyserii nie jest tylko sprawdzonym rzemieślnikiem.
Nie wiem po co te wszystkie udziwnienia, denne żarty i spowolnienia. Jego pomysł czy producentów.
Średnich nie podawaj, bo one świadczą jedynie o tym, czy większości dany film się podobał czy nie.
"Pytanie czy dzisiejsza widownia jest co raz mniej wymagająca.
Zadowala się remakami, które kopiują pomysł i niczym nie zaskakują.
A na dodatek są dużo gorsze od pierwowzoru." - Zgadzam się w zupełności. Ewidentnie widać to na przykładzie Przebudzenia Mocy. Wrzucili byle co, niszcząc kultowe postaci, a ludzie to kupili.
Akurat średnie z imdb dość rzetelnie pokazują poziom filmów,
ale trzeba patrzeć na poszczególne gatunki.
Jedyny minus, że średnie zanim się ustabilizują potrzeba tych 3-4 lat.
Z początku są zawyżone oceny nowych filmów.
Natomiast niestety starym filmom młodzi zaniżają oceny.
Niektóre wybitne filmy z lat 1935-1980 od 2001 do 2016 poszły w dół w ocenie o 0,2-0,3
Co do Przebudzenia mocy to jest niżej oceniana od każdej części starej trylogii,
a lepiej od filmów z nowej. Ale pewnie za parę lat spadnie na poziom - Zemsty Sithów 7,6.
Nie sądzę i podałem przykład Przebudzenia Mocy, które jest bardzo słabym gwiezdnowojennym filmem. Zemsta Sithów to kilka klas wyżej, a pozostałe prequele przynajmniej nie zniszczyły tego uniwersum tak jak TFA, no ale dajmy sobie z tym filmem spokój.
A co do starych filmów - nie ma tak, że starsze filmy są lepsze od nowych. Po prostu ludziom głupio oceniać nisko filmy uchodzące za klasyki. Oczywiście sporo takich klasyków jest naprawdę godnych swojego miana, ale nowe filmy też mają wiele perełek.
99% remaków i sequeli jest gorsze od pierwowzorów, jeśli ten jest udanym lub bardzo udanym filmem.
Po pierwsze za udany pierwowzór brali się reżyserzy z wyższej póki, a za remaki przeważnie reżyserzy drugiego rzutu, którym często na dodatek wtrącają się producenci
Po drugie kino starsze jest bardziej oryginalne. Wszystkie najlepsze scenariusze i pomysły już były wykorzystane. Obecnie dlatego taki kryzys na tym tle, że głównie co oferują to jakieś remaki, sequele, zalew filmów komiksowych, sztuczne CG, a dobre filmy to tylko kino niszowe.
Po trzecie każdy gatunek miał swoje apogeum np: komedie lata 30/40 i 70. Ewentualnie jeszcze lata 80. Westerny lata 60. Musicale lata 60.
Kino poważne i realistyczne lata 70, Kino akcji , science-0fiction, fantasy lata 80.
Horrory lata 70 i 80 i ewentualnie jeszcze lata 60.
W ostatnich 25 latach kiepsko w kinie właściwie w każdym gatunku.
Po czwarte wszystko co najlepsze w kinie było w latach 1935-1995.
W ostatnich 25 latach już właściwie mało kto mnie jeszcze zaskakuje. Jedynie czasem kino azjatyckie.
Po piąte era największych wizjonerów mija bezpowrotnie - Bergman, Fellini, Kurosawa, Kubrick, Tarkovski tworzyli filmy wizjonerskie ocierające się o geniusz.
Widziałem z lat 1920-1990 ponad 5500 filmów. Głównie kino ambitne.
Z lat 1991-2016 też sporo ponad 2500 filmów. Ciężko mi znaleźć filmy wysoko cenione jakich nie widziałem, bo znam całą twórczość najważniejszych 250 reżyserów.
Czasem się zdarza coś wynaleźć, ale to kino bardzo niszowe.
Z nowych czekam na:
1) Ah-ga-ssi 2016 reż. Chan-wook Park KOREA Twórca- Joint Security Area 2000, Oldboy 2003, Sympathy for Mr.Vengeance 2002, Lady Vengeance 2005
2) Forushande 2016 reż. Farhadi IRAN Twórca - Darbareye Elly 2009,
A Separation 2011, The Past 2013.
3) Wołyń 2016 reż. Smarzowski POLSKA Twórca - Wesele 2004, Dom zły 2009,
Róża 2011
4) Hacksaw Ridge 2016 reż.Gibson USA Twórca - Braveheart 1995, Passion of christ 2004, Apocalypto 2006.
Czekam też na The Girl on the Train, Arrival, Passengers, Silence, Dunkirk oraz Irishman, którym ma wreszcie zająć się Scorsese, a zagrać mają po raz czwarty razem ze sobą Al Pacino i R.De Niro. Dawno w niczym dobrym nie zagrali, a w latach 70, 80 i 90 byli świetni,
a na emeryturę nie chcą odejść jak Nicholson.
Przecież dawniej dużo łatwiej było wymyślić coś oryginalnego niż teraz. Ale za to efekty były słabe w porównaniu do dzisiejszych widowisk, których nie można było kiedyś uświadczyć ;) Jeśli chodzi bowiem o blockbustery, to z reguły rzeczywiście są to jakieś remaki lub sequele. Wyróżniają się jedynie ekranizacje komiksów, bo nigdy nie próbowano zrobić tak ambitnego przedsięwzięcia, jakim jest wspólne uniwersum kinowe. I za to należą się Marvelowi wielkie brawa. Może za parę lat da się te brawa przybić także i DC, ale na razie niekoniecznie.
Lubisz kino niszowe, tak zwane "ambitne", więc odpuść sobie filmy rozrywkowe, bo w nich prawie zawsze są znane schematy, fabuła dość prosta i też niezbyt zaskakująca, a zakończenia też z reguły są takie, że dobro wygrywa.
Pozwolę sobie mieć zdanie, że dobre kino było i kiedyś i dzisiaj, a nie tylko kiedyś.
Po pierwsze efekty to tylko 1 z co najmniej 20 aspektów który sprawia, że film może być bardzo dobry.
Po drugie obecnie twórcy są na tyle leniwi, że prawie każdy film efektowny 150-300mln powstaje prawie cały na kompie i wylewa się z ekranu sztuczne CGI. Wybacz, ale dużo bardziej podobają się mi efekty robione bez komputera, ale z mniejszym jego użyciem.
Moim zdaniem najlepsze efekty robione były w latach 80/90 Przykłady:
Obcy 2 1986 bardziej efektowny niż Prometeusz 2012
Terminator 1991 bardziej efektowny niż terminator Genisys 2015
Predator 1987 bardziej efektowny od Predators 2010
Indiana Jones z 1981 i 1989 bardziej efektowny od 4 części z 2007
Jurajski park 1993 nic nie przegrywa z Jurassic world 2015 na tym tle
Władca pierścieni 2001-2003 bardziej efektowny niż Hobbit 2012-2014
Coś 1982 bardziej efektowne niż Coś z 2011 (prequel)
Otchłań 1989 do dziś nie ma konkurencji !
Co do filmów komiksowych to jedyne, które były bardzo dobrze zrobione, że mogłem się zachwycać to te Nolana.
Kino rozrywkowe było dużo lepsze w latach 80 niż teraz.
I pod względem fabularnym, klimatu jak i sztuczek dzięki którym tworzono efekty nad którymi musieli twórcy się napracować w pocie czoła, by mieć taki kapitalny efekt.
najlepsze efekty to takie, nie idzie odróżnić od realnego świata.
Cukierkowe CGI za 250-300mln nadal jest bardzo sztuczne.
Może za 30 lat będzie z tym dużo lepiej.
Dobre kino jest też obecnie. Owszem powstają też filmy ambitne.
"Wybacz, ale dużo bardziej podobają się mi efekty robione bez komputera, ale z mniejszym jego użyciem. "
To w końcu bez, czy z mniejszym udziałem? ;)
Jak sobie wyobrażasz takie filmy, jak "Transformers" czy "Avengers" bez użycia CGI? Na takie coś mogą sobie pozwolić filmy pokroju "Hellboya", bo to tam pasuje, ale nie inne wysokobudżetowe filmy.
Mogę Ci wymienić wiele filmów na podstawie komiksów, które od strony wizualnej wypadają lepiej, niż Batmany Nolana:
- "Watchmen"
- "300" / "300 Początek Imperium"
- "Hellboy" / "Hellboy i Złota Armia"
- "Iron Man"
- "Captain America Zimowy Żołnierz"
- "Captain America Civil War"
- "Strażnicy Galaktyki"
Mamy też wizualne perełki powstałe tylko w CGI, jak "Avatar" Camerona, czy "Przygody Tin Tina" Spielberga i Jacksona.
"Hiobbit" od strony inscenizacyjnej (sceny walk, bitew) bardziej mi się podoba niż WP, choć nadal to pierwsza trylogia jest lepsza.
Co do filmów animowanych to preferuje kreskę nad to co oferują nam w ostatnich kilkunastu latach animacje po Shreku, który zapoczątkował tę modę.
Z tym, że w nowych animacjach sztuczność aż tak nie razi po oczach jak w filmach.
WP jest o wiele lepsze od Hobbitów. Jackson nie popisał się przy Hobbitach, ale narzekał, że nie miał czasu tyle co przy Władcy, bo przed nim inny reżyser zrezygnował.
Avatar to właściwie jedyny film w 3d, który warto obejrzeć w tej technologii. Tyle, że Cameron to perfekcjonista - wystarczy przytoczyć fakt, że 5 filmów, które wyreżyserował zgarnęło oskara za efekty spejalne:
Obcy 2 , Otchłań, T2, Titinic, Avatar.
Ostatnio niestety nas nie rozpieszcza. Robi zbyt długie przerwy. Szkoda, że już nigdy pewnie nie nakręci nic w stylu jego pierwszych filmów Terminator 1, Obcy, Otchłań, Terminator 2. Teraz skupia się na czterech Avatarach jednocześnie zamiast na jednym projekcie.
Ciekawe czy znów czymś zaskoczy i rzuci świat na kolana.
Raczej będzie ciężko tym razem. Przy pierwszym Avatarze wszyscy byli ciekawi pierwszego filmu w pełni nakręconego w 3d.
Co do filmów komiksowych to pisałem, że na mnie największe wrażenie zrobiły Batmany Nolana jako filmy.
Nie pisałem o efektach. Jeśli tylko mowa o tym aspekcie to jest kilka scen w Mrocznym rycerzu, które są znakomite.
A w Mroczny rycerz powstaje chyba najbardziej mnie zaskoczyło to co było na początku z Banem z przejęciem samolotu. Scena tak dobrze zrobiona, że bije całe filmy zalane komputerową sztucznością.
Tak pisałem najbardziej cenione efekty to takie, które nie różnią się od świata realnego. Im bliżej tego tym większa szansa na oskara za efekty. Bardzo dużo filmów w latach 60, 70, 80 i 90 zgarniało oskara za efekty, które były przełomowe.
Ostatnio co raz trudniej o to pod tym względem, bo za bardzo wszyscy robią filmy w ten sam sposób w leniwy sposób na kompie. A to praktyczne efekty są najlepsze, ale wymagają najwięcej pracy, czasu, pieniędzy i potu.
Ale bez cienia wątpliwości efekt jest wtedy najlepszy.
Czy dzisiejsza widownia chce oglądać sztuczne konie czy prawdziwe nagrane w spektakularny sposób ?
czy chce oglądać sztuczny komputerowy las jak w
grach czy prawdziwy ? Mnie te rzeczy odpychają.
Z filmów jakie wymieniłeś właściwie wszystkie są dobrze zrobione pod względem technicznym - Watchmen, 300, Winter Soldier i Civir war, IM i Strażnicy galaktyki.
Nawet trzy z nich (IM, Winter soldier i Straznicy) miały nominacje do oskara za efekty, ale to inne filmy zgarniały tę nagrodę.
Zgodzę się co do animacji - też jestem fanem klasycznej kreski i ubolewam na tym, że ten rodzaj animacji zanikł na rzecz często niezbyt wyszukanego CGI (Popatrzcie na takie "dzieła" jak "Fru!", itp.), ale tegoroczna "Zootopia" pokazuje, że i na tym polu można osiągnąć coś na prawdę ładnego i szczegółowego.
"Batmany" Nolana może i są dobrymi filmami (poza trójką), ale nie są dobrymi Batmanami (może poza jedynką), więc ciężko jest mi je oceniać jako filmy na podstawie komiksu.
Tu nie chodzi o to, ze twórcy są leniwi. CGI to nie jest zabawa, tylko ciężka praca, tysiące obliczeń i symulacji, matma, fizyka, itp. więc jest to robota dla fachowców i zapaleńców. Np. prace nad finałową sekwencją burzy i wiru wodnego w trzeciej części "Piratów z Karaibów" trwały aż rok czasu. Z tego co pamiętam, efekty naśladujące prawdziwe życie (wiatr, deszcz, śnieg, prawdziwe zwierzęta, itp.) są najtrudniejsze w realizacji, te pokazujące fantastyczne rzeczy są prostsze, gdyż twórcy w większym stopniu opierają się na swojej wyobraźni, posiłkując się tylko faktami, np. istniejącymi zwierzętami, kreując nowy gatunek. Poza tym, wiele rzeczy nie da się osiągnąć za pomocą tradycyjnych efektów specjalnych, makiet, modeli, miniatur i sztuczek technicznych, np. Transformersy, Smaug, Pandora, itp.
Weź jeszcze pod uwagę fakt, że obecnie filmy kręci się cyfrowo i w wysokiej rozdzielczości i łatwiej jest to łączyć z CGI, a trudniej z tradycyjnymi efektami i sztuczkami, np. makiety czy miniatury musiałyby być ze trzy razy większe, niż przy produkcji "Władcy Pierścieni" aby na ekranie zachować podobną szczegółowość, a nie ma nawet tak wielkich magazynów na takie budowle. Kiedyś na drugim i trzecim planie można było używać sztucznej, plastikowej broni, teraz już nie, bo to wszystko widać w 4K.
Moim zdaniem, twórcy CGI nie są doceniani, gdyż obecnie robią więcej rzeczy niż kiedyś - to już nie są tylko efekty, często to także scenografia, kostiumy, lokacje, itp.
Co do "lasów z komputera", to jeśli będzie to wyglądać tak, jak w tegorocznej "Księdze Dżungli", to czemu nie?
Widzisz ja nie mam nic przeciwko efektom robionym na komputerze, jeśli te są bardzo udane.
A w większości nowych filmów są bardzo sztuczne.
Bardzo sztuczne zwierzęta. I bardzo nierealna ich animacja - dziwne niepłynne ruchy. Jak w grze komputerowej.
Póki co komputery są zbyt słabe, by stworzyć realistyczne efekty, by zrobiły na mnie wrażenie. Może za 30-40 lat będzie na tym polu znacznie lepiej.
Mocno raziła ludzi sztuczność dinozaurów i ich dziwne ruchy w King kong 2005 tak samo razi do dziś.
Legend od Tarzan 2016 - idealny przykład jak komputerowe zwierzęta nadal są sztuczne i tandetne.
Porównaj sobie to do Tarzana:
"Greystoke: Legenda Tarzana, władcy małp " 1984 z C.Lambertem, który świetnie zagrał tę postać.
Niestety nowa wersja to jakieś popłuczyny.
Także wizualnie.
Księga dżungli była całkiem ok
Już wiadomo, że "Księga dżungli" będzie miała sequel.
Co ciekawe ma także w ten sposób być odświeżony
"Król lew" 1994. To dopiero coś.
Nie powiem żebym narzekał na efekty w księgi dżungli, bo ciekawie to się prezentowało i jestem ciekaw Króla lwa zrobionego w taki sposób pod koniec II dekady XXI wieku.
Ale...król lew 1994 prze wielu uważany jest za najlepszą animację wszechczasów. Zawsze w Top 5. IMDB 8,5
Ciężko będzie nowej wersji rywalizować z wersją z 1994.
Eee ... ale Wiesz, ze dinozaury w "King Kongu" Jacksona MIAŁY być sztuczne, bo to są efekty odtwórcze, konwencją nawiązujące do klasycznej, czarno białej wersji? Poza tym, film ma mnóstwo praktycznych efektów specjalnych, jak miniatury, makiety i tła malowane na szkle.
Co do nowego "Tarzana" się zgodzę, goryle wyglądają tam po prostu źle, są jakieś chude i niemasywne, ale na drugim biegunie jest Cesar z nowej wersji "Planety Małp", więc da się to dobrze zrobić, a przy filmie Yatesa chyba po prostu nikt się nie starał i nikt weń nie wierzył. W "Greystoke" czy w "Gorylach we mgle" mamy chyba do czynienia z prawdziwymi zwierzętami, lub z animatryką.
Poza tym, nikt jakoś nie narzekał na to, ze już w 1995 r. w "Jumanji" wszystkie zwierzęta były w CGI.
"Króla Lwa" trochę się obawiam, gdyż zwierzęta były słabiej wykonane, niż plenery w "Księdze Dżungli".
A mi się bardziej podobają efekty CGI. Myślisz, że takiego Smauga czy pojedynek na Mustafarze dało by się wiarygodnie przedstawić w tamtych latach? Podałeś przykłady filmów,w których efekty starsze są lepsze od tych nowych. No ale jest przecież cała masa filmów, które biją te starsze na głowę.
Czyli filmy komiksowe są jednak nie dla ciebie. Odpuść je sobie. Batmany Nolana z komiksem miały wspólne jedynie imiona bohaterów ;)
A wg mnie blockbustery są teraz lepsze niż kiedyś i mam prawo tak uważać.
Także odpuść sobie kino rozrywkowe, bo to ewidentnie nie dla ciebie, a skup się jedynie na tym "ambitnym".
A czemu mam odpuścić cokolwiek jak lubię każdy rodzaj kina.
Narzekam tylko wtedy, gdy widzę, że film może być 3-4 razy lepszy, a wypuszczają niedopracowane i niedopieszczone dziwadła rzemieślników w które widać nie włożono serca i robione są niczym produkt.
Twórcy widząc, że coś słabego zarobiło na siebie i wyszło na zero, a nawet minimalnie zarobiło nie muszą się mocniej starać. Widownia decyduje głównie, że filmy nie powstają znacznie lepsze. Znacznie mniej filmów, a wyższy poziom jest znacznie lepszym rozwiązaniem.
Widać, że nie lubisz blockbusterów, a kina komiksowego już w szczególności, skoro trawisz jedynie Batmany Nolana, które obdarto z wszelakiej "komiksowości". Ja tam nie znoszę horrorów, więc ich nie oglądam i nie wypowiadam się na ich temat. Proste ;)
Każdy gatunek ma bardzo dobre filmy, dobre, średnie, słabe i bardzo słabe. Ja uwielbiam oglądać wszystko co najlepsze w każdym gatunku. Kropka. Oglądam kino, porównuje,
oceniam, krytykuje, doceniam. Doceniam tylko coś co jest dobre, a zachwycać się mogę tylko arcydziełami.
Co do CGI to zauważyłem, że większość cenionych reżyserów krytykuje taki sposób kręcenia.
Trudno im uwierzyć, że filmy efektowne z XXI wieku mają budżety po 200-250mln, bo tego kompletnie nie widać na ekranie - ta jakość jest mizerna jak za te pieniądze.
I wcale się im nie dziwię. Bo zdarzają się filmy za 30-40 mln z najlepszymi efektami- najbliżej realizmowi.
Dziwię się, że zachwycasz się czymś co powinno być znacznie lepiej zrobione i każdy wybitny reżyser, by znacznie bardziej dopracował pod każdym względem te filmy.
Rekin ze Szczęk 1975 miażdży jakieś rekiny w CGI z
Piekielna głębia 1999 czy Shallows 2016.
Film z 2016 razi sztucznością, a ten sprzed 40 lat nie.
Jak ty sobie takie rzeczy tłumaczysz ?
Nie mówiąc już o różnicach w reżyserii, scenariuszu, dialogach, aktorstwie, montażu, muzyce.
Skoro dzisiejsze efekty są dobre to czemu taki
Dyniogłowy z lat 80' ma lepsze efekty niż
3 i 4 część z XXI wieku w CGI.
Co i tak nie zmienia tego, że nie przepadasz za filmami rozrywkowymi.
Czy te efekty, o których wspomniałem, byłyby dopracowane przy innym reżyserze? Może. Czy pomimo tego biją na głowę to, co było kiedyś? Owszem.
Nie oglądałem ani tamtych filmów o rekinach ani tych o dyniach, więc się nie wypowiem. Jedynie "Szczęki" widziałem i rzeczywiście efekty były niezłe (choć zbyt dużo to ich tam nie było).
Ja nie przepadam za filmami rozrywkowymi ?
Niezły dowcip :):):) Uwielbiam. Lata 80' pod tym względem to była malina. Cały wysyp wspaniałych, klimatycznych filmów rozrywkowych (akcja, fantasy, science-fiction) Później nieco gorzej, ale od czasu do czasu coś wychodzi co robi bardzo duże wrażenie wizualne np:
Terminator 2 1991, Jurajski park 1993, Matrix 1999,
trylogia Władcy pierścieni 2001-2003.
Biją na głowę ? Nie idzie cię traktować całkiem poważnie,
kiedy piszesz rzeczy nieprawdziwe.
Porównaj sobie Ben hur z 1959 vs Ben hur 2016
Film starszy to arcydzieło. Wybitny. Pod każdym względem lepszy od wersji 2016. 11 oskarów. Do dziś robi także kolosalne wrażenie pod względem wizualnym.
A nowy ben hur właściwie popsuty jak się tylko dało.
I nawet wizualnie kiepsko- CGI strasznie niedopracowane,
ale budżet tylko 100mln. Więc i tak warto wracać do wersji najlepszej z 1959, a nie do 2016 która jest tylko na jeden raz.
Na mnie jak pisałem robią wrażenie efekty przełomowe, które zmieniały oblicze kina. Zatem z którego roku jest film nie ma znaczenia wielkiego tylko co wniósł.
Każdy aspekt liczy się na całość - pomysł, oryginalność, przesłanie, reżyseria, scenariusz, klimat, dialogi, aktorstwo, montaż, muzyka, efekty, kostiumy, scenografia itd
Mel Gibson takiego Ben hura by zrobił 5 razy lepiej jakby powtórzył formę reżyserską z Waleczne serce.
Dla ciebie efekty lepsze ma Ben hur z 2016 od Waleczne cerce 1995 ? Weź sobie nie żartuj w tak tandetny sposób.
Ludzie mają budżety 100-300 mln, ale nie potrafią ich wykorzystać, bo gdyby te kolosalne pieniądze przeznaczyli na robienie efektów praktycznymi metodami byłaby o wile większa uczta dla oka.
Co do komputerowych animacji w tym roku pojawiła się "Księga dżungli". Zamówiono już 2 część i co ciekawe ma także w ten sposób być odświeżony "Król lew" 1994.
Nie powiem żebym narzekał na efekty w księgi dżungli, bo ciekawie to się prezentowało i jestem ciekaw Króla lwa zrobionego w taki sposób pod koniec II dekady XXI wieku.
Ale...król lew 1994 prze wielu uważany jest za najlepszą animację wszechczasów. Zawsze w Top 5. IMDB 8,5
Ciężko będzie nowej wersji rywalizować z wersją z 1994.
Ale teraz liczyć się powinien tylko Wołyń. Niektórzy liczą na największa frekwencję po 1989 roku.
Bo sprzed tego roku nie podają, bo były tak wysokie, że dzisiejsze filmy malutko zarabiają w porównaniu do tych za komuny.
Podajesz same dawne klasyki kina rozrywkowego, a mi chodzi o współczesne kino rozrywkowe. Które filmy rozrywkowe z ostatniego dziesięciolecia zasługiwały u ciebie na 9 lub 10? Bo wymienianie klasyków to żadna sztuka.
Po kiego mi wyjeżdżasz z jakimś Benem Hurem, jak ja ani starego ani nowego nie widziałem i w ogóle nie miałem tego na myśli. Mówiłem o Smaugu i Mustafarze - tego NIE DAŁOBY się tak świetnie zrobić w dawnych czasach.
Nie chodzi o to, co film wniósł, tylko czy spełnia swoją rolę. Efekty w "Odysei" były przełomowe, ale sam film w mojej opinii koszmarny. O ile to w ogóle był film, a nie jeden wielki wygaszacz ekranu. I nie mów nawet, że brakowało mi tam akcji, bo bardzo sobie cenię (9/10) np. "12 gniewnych ludzi", gdzie obraz jest czarno-biały, a ludzie cały czas siedzą w tym samym pokoju. Różnica polega na tym, że "12" miało świetną fabułę i dialogi, a "Odyseja" to taka trochę ekstaza reżysera.
Nie oglądałem Hura, więc się nei wypowiem, ale filmy mające lepsze efekty niż w Braveheart da się wymienić bez problemu. Jeśli chodzi o "średniowieczne" bitwy, to lepsze po 1995 mają np. Władca Pierścieni, Królestwo niebieskie, Troja czy
Pozwolę sobie mieć inne zdanie na temat Króla Lwa. Średnie nie są dla mnie wyznacznikiem jakości filmu, ale jego popularności.
Polacy umieją dobrze robić obecnie jedynie dramaty. Czasy świetnych komedii dawno minęły niestety (Listy do M oraz Planeta singli są wyjątkami). Próby robienia blockbusterów kończą się z kolei lekką klapą. Nie wiem czy Wołyń będzie miał tak wielką frekwencję i szczerze mówiąc, niewiele mnie to obchodzi ;)
Jak można nie widzieć Ben hura 1959 ? WTF ?
Czyli mamy do czynienia z kimś kto z najważniejszych powiedzmy 2000 filmów w historii kina widział max 50, a chce mieć coś do powiedzenia. Przykro mi, ale nie dogadałbyś się z nikim kto jest krytykiem, a także z nikim kto dobrze się zna na kinie, na każdym gatunku filmowym.
Ja na przykład dobrze się dogaduje głównie z ludźmi, którzy bardzo dobrze znają się na czymś, a typowymi laikami nigdy nie łapię wspólnych fali na dłuższą metę, bo lubują się w tandecie i przeciętności.
Średnie nie mają nic wspólnego z popularnością.
Ilość ocen ma tylko dużo wspólnego z popularnością.
Są popularne filmy wysoko oceniane i nisko oceniane.
Są mało znane filmy wysoko oceniane i nisko oceniane.
Widzisz ja nie mam nic przeciwko efektom robionym na komputerze, jeśli te są bardzo udane.
A w większości nowych filmów są bardzo sztuczne.
Bardzo sztuczne zwierzęta. I bardzo nierealna ich animacja - dziwne niepłynne ruchy. Jak w grze komputerowej.
Póki co komputery są zbyt słabe, by stworzyć realistyczne efekty, by zrobiły na mnie wrażenie. Może za 30-40 lat będzie na tym polu znacznie lepiej.
Mocno raziła ludzi sztuczność dinozaurów i ich dziwne ruchy w King kong 2005 tak samo razi do dziś.
Legend od Tarzan 2016 - idealny przykład jak komputerowe zwierzęta nadal są sztuczne i tandetne.
Porównaj sobie to do Tarzana:
"Greystoke: Legenda Tarzana, władcy małp " 1984 z C.Lambertem, który świetnie zagrał tę postać.
Niestety nowa wersja to jakieś popłuczyny.
Także wizualnie.
Sądzę, że pora zakończyć tą rozmowę na forum tego przeciętnego filmu dla mało wymagającego pokolenia.
Polacy nie potrafią tworzyć komedii.
Era najlepszych komedii to lata 30/40.
Także lata 70. W latach 80' też na tym polu było jeszcze dobrze. Następcy Bareji szybko się nie doczekamy.
Ale 3 najważniejsze nazwiska to Kieślowski, Polański, Wajda.
Stworzyli najwięcej świetnych filmów.
Masz problemy. Za bardzo podniecasz się klasykami. Brakuje ci normalnego spojrzenia na kino. Mam wrażenie, że wyczytałeś w Internecie, które filmy uważane są za klasyki i teraz je po kolei z pamięci wymieniasz, chcąc za wszelką cenę zgnieść kino XXI wieku. Wyluzuj. Czytałem niedawno twój bardzo długi post o kobietach. Tam też nieźle pofantazjowałeś i sprowadziłeś w praktyce kobiety do roli bezmózgich ladacznic, które dadzą każdemu, który zna pewne chwyty.
Obejrzenie Ben Hura mam w planach. A to, że go jeszcze nie obejrzałem, to niby dyskredytuje moją opinię? Nie mogę przez to jej wyrazić? Ty też zapewne nie obejrzałeś jakiegoś filmu, który ja widziałem, więc daj sobie spokój z takimi tekstami.
Zdanie krytyków to ja mam akurat w głębokim poważaniu, bo to często aroganckie bufony, które uważają się za "znafców" i najwyższe oceny wystawiają jedynie dramatom.
To może inaczej. Średnia nie ma wiele wspólnego ani z popularnością ani z jakością, tylko pokazuje, jak dany film został przyjęty wśród zwykłych widzów.
Nie oglądałem Tarzana. Dzisiejsze efekty może nie są idealne, ale i tak nie wyglądają tak sztucznie jak te dawniej, np. faceci w gumowych kostiumach na makiecie. Czasem zdarzały się perełki jak właśnie Terminator 2 czy Park Jurajski, ale i tak w starych filmach te efekty były takie sobie. Zależy oczywiście jak się datuje to "dawniej" i jakie filmy ma się na myśli.
Bareja tworzył komedie odnoszące się do PRL. Mi chodziło bardziej o takie "współczesne" komedie. Na przykład świetne są "Chłopaki nie płaczą". Tu masz klasyk ;)
Kieślowski, Wajda i Polański stworzyli najwięcej świetnych filmów, tylko że w większości (jeśli nie wszystkie) to były dramaty...
Problemy ma ułomne pokolenie, które nie wie nic o
dobrym kinie, a zachwyca się gniotami.
Pokolenie nie posiadające ani wysokiej kultury,
ani umiejętności wysławiania się, ani nie potrafiące się ubierać z klasą za to zachwycające się próżnością.
Na kinie znałem się dobrze od dawna.
Jakiekolwiek zadane pytanie w cztery oczy skończyłoby się tylko twoim niedowierzaniem i brakiem odpowiedzi.
Tak, wiem o kinie więcej niż 98% społeczeństwa, bo to jedna z moich pasji. Przykładowo pytam o pięć najważniejszych filmów o siostrach zakonnych ja w ciągu 5 sekund opowiem o nich w szczegółach, a ty jestem pewien nie widziałeś ich.
Co do kobiet - miałem zawsze duże powodzenie, ale pewne rzeczy irytowały mnie. One zachwycają się dobrym wyglądem, przebojowym charakterem, kasą, sławą. A że mam trzy z tych rzeczy to miałem fory. W głębokim poważaniu za to mają czy ktoś jest dobrym człowiekiem, czy jest szczery, wrażliwy, romantyczny, zaskakujący, stara się, nie bawi się kobietami, nie zdradza.
Zatem przeczytałem 30 tysięcy biografii sławnych ludzi, którzy w szczegółach opisali swoje pożycie zaliczanie mocnych kilkuset kobiet czy kilku tysięcy.
Przeczytałem książki o uwodzeniu i skontaktowałem się ludźmi, którzy zajmują się uwodzeniem i spytałem dlaczego stali się nimi i zaliczają kobiety. Zawsze odpowiedź była taka sama, bo gdy byli dobrymi facetami i zależało im na kobietach one ich olewały, a dawały seks tym, którzy się nimi tylko bawili lub byli bardziej przebojowi w bajerze lub przystojniejsi lub zamożniejsi. Wkurzało ich, że gdy oceni się kobiety po faktach (z iloma, z kim, dlaczego) zawsze wyjdzie, że najgorzej traktują wartościowych i choćby ktoś był o wiele bardziej wartościowym facetem przegra z kimś kto jest płytszy nawet śmieciem, bo kobiety polecą na przebojowy charakter lub kasę lub wygląd. I zawsze wyjdzie, że kobiety się godziły się z płytkimi facetami na seks bez zobowiązań lub zgodziły się z takimi na seks licząc na związek i zostały wykorzystane - tu niby statystyki mówią o 90% kobiet na świecie. Zawsze wyjdzie, że wolą się dać na tacy niż mieć starania, bo wolą same wybierać - prawie każda.
Bardzo często wychodzi, że są prze takich okłamywane i zdradzane i do tego są takim w stanie wybaczać zdrady.
A gdy mają kogoś mniej zamożnego lub mniej przebojowego lub mniej przystojnego to takich samej kobiecie najłatwiej przychodzi zdradzić czy opuścić :)
I jeszcze jedno mówili, że gdyby kobiety szukały wartościowych facetów oceniały by facetów po przeszłości i po bardzo prawdopodobnej przyszłości, a jednak mają gdzieś, że sławni/przebojowi/zamożni/przystojni kopulują z największą ilością kobiet i traktują kobiety najbardziej przedmiotowo czyli nie patrzą na wartości i że jest największa szansa, że je też tak potraktują lub w przyszłości będą kłamać i zdradzać. Taki zawodowy uwodziciel w ciągu 10 lat poznaje realnie z 5 tysięcy kobiet i zaliczy 200-300 ładnych kobiet. Czym są te kobiety ?
Czy ich mężowie, by się zachwycili tak swoimi żonami, gdyby dowiedzieli się kim były dla takich i podobnych, gdy oni się starali o te kobiety i myślą, że inne są szmatami :)
czym są te wszystkie kobiety, które olewają wartościowszych facetów, bo mało przystojni lub mało zamożni lub mało przebojowi, a były zaliczane przez aktorów, piosenkarzy, sportowców, gangsterów, uwodzicieli czy przebojowych facetów czy zamożnych czy przystojnych ?
Sorry, ale pewnego dnia dawno temu zacząłem testować na wszystkie możliwe kobiety np: pisząc do nich z 2 profili będąc w roli wartościowego i przebojowego. I wyniki dały jasny obraz tego co mówią biografie i to co mówią uwodziciele.
Samemu też miałem okres kilkuletni nastawiony tylko na zabawę, testowanie i manipulowanie kobietami.
Jedno jest pewne - kobiety są próżne, płytkie i egoistyczne.
Przykładowo zaliczałem piękne kobiety na pierwszym czy drugim spotkaniu bo wiedziałem co mówić, jak mówić i jak zachowywać się, a do tego jestem bardzo przebojowym i przystojnym gościem i tylko z tego powodu miałem zawsze fory już w pierwszych sekundach, bo się widzi jak kobieta patrzy, jak się uśmiecha, jak się śmieje, że sama dotyka i pozwala się dotykać, że sama podaje nr tel czy chętnie się całuje czy gotowa jest iść z ledwo poznanym facetem do jego domu czy zaprasza do swojego.
A ktoś inny kto szukał miłości i związku od tych kobiet nigdy by nie dostał seksu lub dostałby po długim czasie chodzenia, bo kobiety dla mniej przystojnych lub mniej przebojowych udają cnotki. Rozmawiałem z tysiącem kobiet na temat ich przeszłości manipulując, by się wygadały i przeszłość kobiet mnie obrzydziła i to było coś co sprawiło, że bawię się kobietami. Zauważ jedną rzecz, jedni mają 1-2 kobiety i do tego brzydkie, a chcieli też ładne, inni mają ładne, ale mało, a inni mają ładnych bardzo dużo. I często do tego inteligentne kobiety. A kochanek na boku duże sumy. Czy to nie mówi wszystko o kobietach. Przykładowo ja mam piękną żonę, która była dziewicą, ale mimo, że opowiedziałem jej o sobie i złej przeszłości, że z pewnych powodów byłem draniem, bo trudno mi zaakceptować pewne rzeczy w kobietach to ona tak jak pozostałe, które nie wiedziały lub nie chciały wiedzieć, że się bawię kobietami też mi szybko uległa.
Nie ma przypadków. Znam mnóstwo przypadków, że kobieta jest z kimś mało przystojnym lub mało przebojowym lub mało zamożnym i niby kocha, a potrafi takich zdradzić w mgnieniu oka lub odejść od takich, gdy pojawi się ktoś przystojniejszy lub zamożniejszy lub bardziej przebojowy i często taki tylko się taką pobawi jak zabawką.
W bajeczki, że kobiety szukają dobrych, wartościowych, romantycznych facetów przestałem wierzyć już w wieku 16 lat. Mnie interesują fakty/czyny/wybory - one pokazują wszystko o danej kobiecie czy mężczyźnie.
Kobiety szybciej stają się łatwe dla kogoś kto zaliczył kilkaset kobiet niż kogoś kto miał kilkadziesiąt kobiet.
Szybciej dla kogoś kto miał kilkadziesiąt kobiet niż dla kogoś kto miał kilka. Bo kobiety przyciaga sława lub przebojowy charakter lub kasa lub wygląd. Czy to nie ku.estwo ?
Kobieta szybciej zamieni się w łatwą szmatę dla wysokiego śmiecia niż wartościowego niskiego faceta.
Szybciej dla przystojnego śmiecia niż wartościowego mało przystojnego faceta.
Szybciej dla zamożnego smiecia niż wartościowego mało zamożnego faceta.
Szybciej dla sławnego śmiecia niż wartościowego mało popularnego faceta.
No tak, bo zachwycać można się jedynie klasykami, a cała reszta to dla plebsu nie znającego się na niczym. Weź, daj spokój.
Ubiór z klasą - http://demotywatory.pl/uploads/201006/1276974813_by_katamari_500.jpg
Podziękuję za współczesną modę, gdzie mężczyźni mają niby chodzić w rurkach, spodniach z krokiem w kolanach, bluzkach z dekoltem, zakładać jakieś dziwaczne czapy nie przykrywające głowy, szaliki gdy jest ciepło, do tego nie zasłaniające w ogóle szyi albo układać fryzury wyższe niż głowa... Po prostu NIE.
Nie ubolewam też z powodu tego, że nie znam pięciu najważniejszych filmów o siostrach zakonnych. Filmy są moją pasją, ale też i przyjemnością. Nie mam zamiaru oglądać takich, które jej nie zapewniają i nie oglądam 3 filmów dziennie, a wtedy gdy mam czas i ochotę.
Co do kobiet - generalizujesz. Nie każdej zależy na wyglądzie/przebojowości/kasie/sławie. Są też i te normalne, które cenią, czy"ktoś jest dobrym człowiekiem, czy jest szczery, wrażliwy, romantyczny, zaskakujący, stara się, nie bawi się kobietami, nie zdradza." Ty pewnie zawsze startowałeś do samych "lasek", które w dużej części zapewne są takie jak mówisz i ubierają się czasami jak kurtyzany, to nic dziwnego, że masz takie wyobrażenie. Do tego nie każdy mężczyzna chce spać z tuzinami kobiet. I dlaczego kobieta, która nie jest "laską", musi być brzydka? Dlaczego ma niby być wyborem drugiej kategorii? Myślę, że sporo kobiet obraziłoby się na twój post, że określasz je mianem płytkich szmat, które dają każdemu.
Sorry, ale Twoje posty to jakiś analityczny bełkot, który ciężko się czyta ...
Tzw. kino ambitne to filmy dla pana Kota, któremu nic się nie podoba, ja szukam w kinie ROZRYWKI, a nie nudy, jeżeli nudzą Cię filmy komiksowe, czy CGI, to może współczesne kino po prostu nie jest dla ciebie?
Osobiście sam najbardziej lubię kino z lat 80-tych i 90-tych, ale dzisiejsze kino jest po prostu inne - nie jest może lepsze, ale nie jest też tak złe, jak je się maluje, jest po prostu inne. Na dzisiejsze filmy wydaje się znacznie więcej pieniędzy niż kiedyś, ale też znacznie więcej się na nich zarabia, więc to jest uzasadnione, poza tym, np. filmy na podstawie komiksów są obecnie znacznie lepiej zrealizowane, niż w latach 80-tych czy 90-tych. Są oczywiście gatunki, które straciły na popularności, ale to zjawisko występowało już wcześniej (westerny, SF, itp.). Największą bolączką dzisiejszego kina jest brak reżyserów - wizjonerów, gdyż dzisiaj reżyser jest wynajmowany do nie swojego projektu, jest tylko rzemieślnikiem i ciężko mu włożyć całe serce w nie swój pomysł, ale kto może sobie dziś pozwolić na kino autorskie? Spielberg? Cameron?, Nolan?, Eastwood?, Allen? Inni nie mają po prostu takiej siły przebicia. Hollywood powinno dać po prostu twórcą/reżyserom większej swobody i wolności twórczej i byłoby ok.
Na kino kręcone według swoje wizji od zawsze, także teraz mogą sobie pozwolić ludzie, którzy wypracowali sobie niezależność.
Często zatem sami pisali scenariusze, dialogi, zajmowali się reżyserią czy nawet grali w filmie główną rolę lub zajmowali się muzyką do swojego filmu.Takich nazwisk wbrew pozorom jest całkiem dużo - W.Allen dość szybko stał się niezależny czy Carpenter. Pierwsze ich projekty były za psie pieniądze. Ale dzięki sukcesowi mogli robić co chcieli i jak chcieli. Oczywiście ich najlepsze dzieła to lata 70/80.
Potem ich zaczęła dopadać demencja twórcza i powtarzalność :)
Naprawdę ludzie uważają, że jest lepszy od filmów nowej trylogii? To już żart. Chamska kopia Nowej nadziei, która nawet nie stara się być oryginalna, jedynie nadanie jej numeru "VII" chroni ją od tego by nazwać ją remake. Nowa trylogia nie jest wybitna, ale takie Atak klonów czy Zemsta Sithów biją najnowsze Star Warsy na głowę! Co do Mrocznego widma, to tam chociaż próbowali być oryginalni, zrobić coś nowego.
Przepraszam za ten wybuch, ale naprawdę nie mogę przeboleć, że są takie opinie.
Dodam tylko jeszcze na temat średnich z imdb. Nie są wcale takie miarodajne jakby się wydawało. Wystarczy spojrzeć na produkcje lokalne, mniej znane, z małoznanych krajów. Tam oceny są kosmiczne. Zwykle oceny niesamowicie zawyżone tylko dlatego że ktoś tam a ktoś ma do niej sentyment. I taka średnia produkcja dostaje ocenę 10 od iluśtam rodzimych widzów oraz bardziej realne ocen 3-6 od widzów z innych krajów których jest dużo mniej. Ale wielkich produkcji oraz filmów anglosaskich się to nie tyczy rzecz jasna.
Taki "Atak Klonów" jest znacznie gorszy od "Przebudzenia Mocy", które wygrywa aktorsko i realizacyjnie, gdyż film Lucasa jest bardzo nierówny, jeżeli idzie o efekty specjalne - w TFA może nie jest spektakularnie, ale jest równo pod tym względem.
Mi nie przeszkadzają podobieństwa do ANH, ważne, że nowe postaci są sympatyczne i autentyczne, w przeciwieństwie do takiego Anakina.
Zdecydowanie się nie zgadzam, Atak klonów jest moim zdaniem jednym z najlepszych SW. Jednak zdaję sobie sprawę, że jestem w dużej mniejszości mówiąc to.
Atak klonów ma nad TFA jedną dużą przewagę - nie jest remakiem, nie niszczy uniwersum i nie szmaci bohaterów Starej Trylogii.
Zdecydowanie nie polecam. Pierwsze 10 minut całkiem niezłe, kiedy jeszcze nie wiadomo że to będzie chała i jeden króciutki moment w saloonie. Poza tym wszystko do bani.
Nie broni się, wieje nudą, a fakt że jest od lat 13 znacząco wpływa na odbiór filmu...
Jeżeli lubisz westerny i kino akcji, w których powaga przeplata się z luzem to będziesz zadowolony :)
Też mnie nurtuje to pytanie. Moim zdaniem remake 3:10 do Yumy był lepszy od oryginału, na pewno przyjemniejszy. "Siedmiu wspaniałych" to jednak legenda, ze wspaniałymi aktorami jak Charles Bronson czy Yul Brynner. Naprawdę jestem ciekaw czy warto iść.
Odpuść. Poszedłem wczoraj. Wyszedłem zdegustowany. Byłem świadomy, że pewnie 3:10 to to nie będzie. Ale to było za wiele, nie idź.