Film dobry, uczciwie przyznam, nie ma co sie czepiać. Harrelson jako Flynt świetny, Norton ( ze względu na niego głównie sięgnełam po ten film ) jakoś specjalnie mnie zachwycił - zagrał dobrze jak zwykle, ale bez rewelacji, bo tez i nie miał wielkiego pola do popisu - ot błyskotliwy adwokat, nic wymagającego. Gdyby Flynta zagrał - o, to mogłoby być ciekawie. Courtney Love brzydka i odpychająca jak nie wiem co - to białe żylaste ciało, no coś okropnego. A ponoć przeciez ta cała Althea była piękna - no tego o Love na pewno nie mozna powiedzieć. Inna sprawa, że była wiarygodna w roli narkomanki bo sama nią była. I tu dochodzę do sedna tego, co najbardziej mnie nurtuje: otóż jak Norton, facet z taką klasą i obyciem mógł się związać z Love i tknąć ja choćby palcem?? Przeciez to dwa różne światy!! Nie pojmuję...
Bo widzisz świat jest trochę bardziej skomplikowany niż ci się wydaje. To, że ktoś ćpał nie znaczy, że jest kimś gorszym, że nie zasługuje na miłość. Nie znaczy też, że nie może być ciekawy, nie może mieć bogatego wnętrza. Nie znasz jej osobiście, więc nie oceniaj. Nortona w sumie też. Być może to jest tak naprawdę wcale nie taki fajny człowiek za jakiego go uważasz. No i wygląd to nie wszystko.
Uważam dokładnie tak jak Ty. "Nie oceniamy po opakowaniu". Dla mnie bezsprzecznie Harrelson zagrał świetnie, nawet fizycznie podobny był do Larry'ego Flynta, ale i Love zagrała bardzo dobrze., Wiele było w historii kina sytuacji gdy ktoś grał "siebie", np. Nick Nolte będąc uzależnionym od opiatów grał policjanta heroinistę, w "Candy" Heath Ledger grał uzależnionego będąc uzależnionym itd. To nie zmienia faktu, ze aktorzy owi zagrali wspaniale i stworzyli niezapomniane kreacje. Co do Love, to dla mnie nie była - do pewnego etapu - brzydka i odpychająca a wręcz przeciwnie. Zresztą w sprawach damsko-męskich mało kto szuka "Barbie lub Kena". Jeśli ktoś ma to "coś" co niczym afrodyzjak działa na drugą osobę, to reszta się nie liczy.....Film oceniam na 9/10