Ogladalam ten film praktycznie jako smarkula... Ale zapadl mi w pamiec. Bylam pod ogromnym wrazeniem, bowiem ukazane tam uczucia byly... takie szczere, proste, glebokie...przez co piekne. Przez lata wspominalam w glowie poszczegolne sceny, watki z tego filmu... ktore stawaly sie coraz bardziej niewyrazne. Nie pamietalam tytulu filmu. Kiedys natknelam sie w wypozyczalni na ten film... jak sie okazalo po kilku minutach, bylo tylko pudelko... Ku mojemu zaskoczeniu i (nie ukrywajmy) wielkiej radosci zobaczylam niedawno w programie... zdjecie slatera i tomei... Wiedzialam ze to ten film. Nie musialam nawet czytac opisu. Przygotowalam sobie kasete... wlaczylam video...i jak na zlosc zapomnialam zupelnie o filmie. Zdazylam nagrac tylko pol...:( Moim zdaniem film jest naprawde wspanialy. W prosty sposob pokazano jak dwoje zagubionych ludzi trafia na siebie na kretej drodze zycia... zatrzymuja sie na chwile... Zaczyna sie robic prawie ze sielankowo... Jednak nie ma tu klasycznego happy endu. Mimo ze film konczy jak sie konczy :) Chyba każda kobieta marzy o takim romansie. Takim, w którym można zatracić się bez reszty, w którym nawet najmniejsze muśnięcie, dotyk ukochanego przyprawia o drżenie całego ciała...
:-)
Gdy ja ogladałam ten film po raz pierwszy- byłam juz wyrastajaca smarkulą..a widziałam go na jakiejs niemieckiej stacji tv - no i nie mogłam się doczekac kiedy pokaza go i u nas..no i wreszcie sie doczekałam...film jest wzruszajacy do granic a Adam..taki kochany i słodki..hmmm tak jak powiedziałaś...chyba każda kobieta marzy o takim romansie