Niestety proroczy film, wtedy z obcego wrogiego kapitalistycznego nam kraju.Leżaki,faszerowane antybiotykami kurczaki,syrop glukozowo-fruktozowy,tylko czekać aż będą drukować sześcienne jaja na drukarkach 3D.Mam nadzieję,że tego już nie dożyję.W latach siedemdziesiątych to była prześmieszna komedia z nieodżałowanym Louis De Funes.Teraz, no cóż, pośmiać się zawsze warto,oby to nie był tylko śmiech przez słodkie glukozowo-fruktozowe łzy!
dokładnie film na czasie, jak markety sie pojawiły pod koniec lat 90tych, to kurczaki co się im nie sprzedały myli ludwikiem (płyn do naczyń) i sprzedawali na stanowisku z żywnośćią na gorąco, jak ktoś zgłodniał w trakcie zakupów w markecie to mógł zjeść na ciepło posiłek
Teraz to się nazywa freeganizm, tylko jeszcze przed wrzuceniem ze śmietnika. Celebryci takiego kurczaczka umytego detergentem to ze smakiem wpierd@lają i to wszystko dla dobra planety.
oni to robią z wyboru, markety robią to ze skapstwa, a ludzie z ubóstwa, chory system
Trafny komentarz. Gdy ten film oglądałem jeszcze jako czarno-biały (takie dominowały wtedy telewizory!), jako dziecko w 2.poł. lat 70. i potem w l.80., do końca nie rozumiałem wymowy i kontekstu satyry zawartej w "Skrzydełku..." Otworzył mi oczy, po roku 1989 dopiero mus zamieszczania na produktach pełnego składu i wkraczanie do Polski nowych technologii produkcji żywności, choć częściowo wsączano je w PRL już wcześniej, np. robiliśmy w Polsce, pewnie na licencji, płatki Corn Flakes. Dziś niemal codziennie na portalach mamy ostrzeżenia znawców żywności, czego nie kupować, co omijać, kariery na tym zrobiły panie typu Bosacka, ale też nie gorszą mnie te kariery, bo zadziwia cynizm wytwórców żywności - dziwi, jak mimo dopuszczenia do konsumpcji można szkodzić konsumentom - poprzez liczne dodatki, konserwanty, itp.