Bondy Campbella i Forstera tryskały energią, świeżością, Bond Mendesa jest stary, zawraca z obranej ścieżki a to bardzo źle wróży... Film niezgrabny i nieporadny.
już się bałem, że jestem jedynym człowiekiem na ziemi, który nie zachwycił się tym "arcydziełem". +1
Ten film mnie po prostu zabolał.
Nie po to Neal Purvis i Robert Wade wraz z Paulem Haggisem rozmontowali całą bondowską kulturę (nauczeni klęską tłocznego "Śmierć nadejdzie jutro"), zdekonstruowali cały archetyp Bonda, ograbili z całego balastu gadżetów, przeszłości, Q, Monneypenny, aby teraz na tę zużytą już ścieżkę wracać. A reżyserzy Martin Campbel (CASINO) i Marc Forster (QUANTUM) doskonale ich rozumieli i tylko im w tym sekundowali.
Kino się zmieniło, zwłaszcza kino sensacyjne, pod wpływem rewolucyjnej realizacyjnie "TOŻSAMOŚCI BOURNE'A" Douga Limana i jej konsekwentnych kontynuacji Paula Greengrasa. Te filmy obejrzeli Campbell i Forster i to z nimi się (z sukcesem!) mocowali. Tymczasem Mendes w "SKYFALL" zachowuje się jakby ignorował to czego dokonali jego poprzednicy i to co wydarzyło się przez minioną dekadę w kinie. Powołuje się na Christophera Nolana (nowe Batmany) zapominając że ten też nie jest jakimś tam wyjątkowym wirtuozem inscenizacji. I ponosi klęskę. I to nieustanne podkreślanie, że jego Bond jest już stary. Kto go o to prosił?
Daniel Craig jest w tym filmie starszy niż Pierce Brosnan kiedykolwiek był. Co za bezsens. Nie po to odmładzano Bonda by mu teraz wmawiać, że jest stary, nieporadny i w ogóle do niczego. Kto to chce oglądać?
Nieunikniony sukces "Skyfall" (na który zapracowały jego wspaniałe, choć jakże różne poprzedniki) skrzywi tę optykę. Producenci mogą mylnie uznać, że to właściwa droga. A to droga do domu starców. Do muzeum.
Zgadzam się z autorem największą porażką filmu nie było kiepskie aktorstwo scenariusz muzyka efekty itd tylko wizja reżysera który na siłę forsował swoją koncepcje. No nie jak nie mogłem zrozumieć czemu ;
M ma iść na emeryture ??
Bond ma iść na emeryture bo agenci są coraz młodsi
Q jest super i kilkoma kliknięciami zrobi więcej szkód niż Bond przez kilka lat
Jak się wysnuwa oskarżenia(Javier Bradem ) to można było współobwinić głównego bohatera(Bond) a nie bardzo silna postać drugoplanowa (M) przydałaby się konkretna retrospekcja a nie krótkie zdanie wypowiadane przez M ( no sory zamienimy jednego na pieciu bo to sie opłaca )
Główny motyw filmu to zemsta za ryzyko pojmania i bycia agentem ?? Tak to widzę !!
Obejrzyj jeszcze raz ten film to zrozumiesz czemu Silva nienawidzi M i dlaczego to ją chce zgładzić. Jak jesteś niezdolny do tego zostań przy oglądaniu Looney Tunes...
"Nie po to Neal Purvis i Robert Wade wraz z Paulem Haggisem rozmontowali całą bondowską kulturę (nauczeni klęską tłocznego "Śmierć nadejdzie jutro"), zdekonstruowali cały archetyp Bonda, ograbili z całego balastu gadżetów, przeszłości, Q, Monneypenny, aby teraz na tę zużytą już ścieżkę wracać. A reżyserzy Martin Campbel (CASINO) i Marc Forster (QUANTUM) doskonale ich rozumieli i tylko im w tym sekundowali.
Kino się zmieniło, zwłaszcza kino sensacyjne, pod wpływem rewolucyjnej realizacyjnie "TOŻSAMOŚCI BOURNE'A" Douga Limana i jej konsekwentnych kontynuacji Paula Greengrasa. Te filmy obejrzeli Campbell i Forster i to z nimi się (z sukcesem!) mocowali. Tymczasem Mendes w "SKYFALL" zachowuje się jakby ignorował to czego dokonali jego poprzednicy i to co wydarzyło się przez minioną dekadę w kinie. Powołuje się na Christophera Nolana (nowe Batmany) zapominając że ten też nie jest jakimś tam wyjątkowym wirtuozem inscenizacji. I ponosi klęskę. I to nieustanne podkreślanie, że jego Bond jest już stary. Kto go o to prosił?
Daniel Craig jest w tym filmie starszy niż Pierce Brosnan kiedykolwiek był. Co za bezsens. Nie po to odmładzano Bonda by mu teraz wmawiać, że jest stary, nieporadny i w ogóle do niczego. Kto to chce oglądać?"
chyba najlepsza recenzja tego filmu jaką czytałem. ponownie +1 xD
tld'tr, cały film według mojego odczucia był troche hołdem w stronę starych bondow. do tego ciągłe podkreślnie ze "czasem trzeba coś po staremu". i może właśnie o to chodzi żeby zeby docenić to co było, załatwić co jest do załatwienia "po staremu" i ruszyć dalej.
nowe nie zawsze jest lepsze. a bourne to bourne (genialny swoją drogą) nie ma co go do tego mieszać i... i już nie chce mi się więcej pisać.
Całkowicie zgadzam się z AutorAutor. Ten film jest niekonsekwentny, niespójny. Z jednej strony ma robić za hiperrealistyczny, a drugiej uderza naiwnością i brakiem logiki. Od siebie dodałbym jeszcze że w Casino, a nawet w QoS, Bond był brutalny, bezwzględny tak jak jego wrogowie (co stanowiło odejście do cukierkowych filmów z Brosnanem) m.in. jedna z pierwszych scen w CR kiedy Bond rozwala głową faceta umywalkę, walka z murzynami w hotelu, torturowanie biciem zasupłaną liną po jajach itd. Tutaj powracają komiksowi bohaterowie, Silva żeby kogoś zabić robi szopkę i przedstawienie zamiast normalnie pociągnąć za spust. Zresztą ta cala intryga z zemstą na M mnie i zrobienie z tego przewodniego 2,5 h filmu mnie nie przekonuje.
Poza tym w poprzednich Bondach produkty od sponsorów były lepiej ukryte, a tu reklama Heinekena w kilku momentach bije w oczy, tak samo jak kilkusekundowy najazd na zegarek Bonda gdy na pocz. filmu siedział w koparce. Zresztą Bond i piwo... please co następne samochód na gas czy ekologiczny skuter.
Cos jest z prawdy w tym poscie. Z reszta sie nie zgadzam. "Quantum" bylo kiepskie a Brosnan BYŁ wymuskany i cukierkowy.
"Quantum było kiepskie" - dzięki bo już zaczełam myśleć, że wszystkim rozum odebrało skoro zachycają się takim gniotem jak Quantum. Sama zasnęłam na tym 3 razy, powaga, mimo najszczerszych chęci...
Nooo...moze nie az do zasniecia ;) ale opinie podtrzymuje - to byl niestety slaby film, ktory zmarnowal w sporej czesci to, co udalo sie zbudowac "Casino royale". Niestety "Skyfall" to tez nie jest film na miare "CR"
Prawie pełna zgoda. Prawie, bo niestety "QoS" zostało totalnie zepsute przez bournowski styl montażu. Mi się marzy QoS Martin Cambell cut, przemontowany na styl Casino Royale.
A ogólnie to Craigowi zrobiono krzywdę, tworząc najbardziej niespójną aktorską serię. CR i QoS realistyczne ale odmienne wizualnie (montażowo), Skyfall - komiksowa, głupia pulpa próbująca połączyć realizm z klasyką w efekcie czego na dobrym poziomie nie ma ani jednego ani drugiego.
Bondem jest Bondem a nie Bourneyem. Wole po stokroć stylistykę formuły bondowskiej, która przez 50 lat wniosła wiecej do gatunku niż wszystkie pozostałe filmy akcji razem wzięte. Bond musi byc Bondem a nie bernem bo tak teraz jest modnie.
Skyfall jakie jest każdy widzi, ale krytyka Bonda przy pochwale Bourne'a to jakaś kpina.
witaj w klubie :-) zawiedzionych i zdumionych tym klękaniem przed tym filmem..wystarczyło w Bondzie dac kilka aluzji do starszych części (klasycznych ) i już euforia jakby ten film był arcydziełem a nie jest. 5/10
Dołączam ... albo robią Bonda, albo strzelanke, to nie było ani jedno, ani drugie ... gdzie prawdziwa kobieta Bonda ( do dziś nie wiem która ... :) ) ? Gdzie gadgety - tylko pistolet i to w sumie raczej normalna technologia i jak zawsze autko z karabinkiem ?? Próba zrobienia Bonda z tłumaczeniem, ze w obecnych czasach gadgety to już przeżytek ...o.k., ale niech będzie w takim razie realistyczny od początku do końca, więc czemu jak "wróg" pojawia się w drzwiach z wypięta klatą do odstrzału, to Bond zamiast go odstrzelić zaczyna się bawić w McGayver-a ?
Gdyby od początku do końca był niespójny i SF w zasadzie F ... to nie ma sprawy, a tu pomieszanie z poplątaniem i 2 drzemki zrobiłem w międzyczasie ... Dla mnie jedynie napompowany reklamami film , więc zrobiło się jak zawsze medialne halloo ...
Akurat powrót na ścieżkę - słuszny, tyle, że niepełny, pozorny i udawany. I to jest problem. Bond musi być Bondem, a nie - udawać, że nim jest (tudzież - udawać, że nim nie jest).
Niemniej zgadzam się, że to najmniej przemyślany Bond z części Craiga.
I w żadnym Bondzie aktor tak słabo, tak beznamiętnie, wręcz od niechcenia nie wypowiedział "Bond, James Bond" jak Daniel Craig w tym właśnie filmie. Co za żal.
co ty gadasz kolo??? Po żałosnym i słabym Quantum ofsolace Marca forstera -filmiku akcji w końcu przemyslany film na miarę naszych czasów z dobrym aktorstwem,zdjęciami, i klimatem.... chyba obejrzeliście inny film skoro mówicie że skyfall jest słaby
casino royale 8/10
quantum of solace 4/10
skyfall 8/10
kiepskie aktorstwo było w śmierć nadejdzie jutro i quantum of solace , w skyfall craig wypadł lepiej niż w casino
Skyfall odwraca dokonania poprzednich dwóch filmów na rzecz odnowy Bonda.
To niedopuszczalne.
Znowu bedziemy oglądali Bonda który wita się i przekomarza z Monneypenny, potem odbiera misję od M, następnie zbiera gadżet od Q i rusza do akcji.
Czy tobie to naprawdę nie trąci ramotą?
Do tego jest takie monotonne. Wtórne. A co za tym idzie nudne.
Jeśli tobie się to podoba, to na zdrowie.
Bond potrzebował liftingu. I on się naprawdę udał.
Z zachwytem patrzyłem jak Bond zapytany przez kelnera czy woli wódkę z Martini wstrząśniętą czy mieszaną odpowiadał "Mam to gdzieś". Bo on miał inne sprawy na głowie.
To miało nową jakość, jakoś korelowało z nowymi czasami, nowym Bondem.
I Jezu, jaki on tam był zapalczywy, jaki zawzięty w pogoni za wrogiem.
W "Skyfall" w kółko pyta się co ma zrobić, w którą stronę ma skręcić, w jakie drzwi zapukać.
Ja po prostu nie rozpoznałem w Skyfall bohatera, nowego Bonda, którego stworzył i tak konsekwentnie grał Daniel Craig w "Casino" i "Quantum". On był jak Jason Bourne. Niepowstrzymana siła.
Teraz jest stary, stetryczały, zramolały. Bond Mendesa to nie jest Bond Campbella i Forstera o nie.
To jest jakiś emeryt, ledwie cień tamtego Bonda.
I to jest takie przygnębiające.
Faktycznie fall, skyfall.
a nie masz takiego wrażenia, że Mendes jak gdyby ruszył do przodu o kilkanaście lat? mam tu na myśli chronologię... Casino to był początek, Quantum (eh, jak ja nie lubię tego filmu - kontynuacją), a teraz jest Skyfall, pomiędzy którymi jest przepaść wieloletnia (już nawet pogodził się ze śmiercią Vesper, ba zapomniał ;p) . Mi się akurat to podoba, że pokazali Bonda od innej strony, słabszej, dojrzalszej i przede wszystkim ludzkiej. Może i większość widzi w Bondzie maszynkę do zabijania, ale mi się właśnie ta emocjonalność w Skyfall spodobała.
Moim zdaniem Mendes celowo posunął się w latach. To widać nawet w przywiązaniu M. do Bonda - na bank Skyfall od Quantum dzieli szmat czasu. Ja dopiero wczoraj podczas oglądania zrozumiałam, że piosenka Adele opowiada właśnie o ich relacji. Kompletnie nie spodziewałam się, że z M zrobią jakby nie patrzeć dziewczynę Bonda tego odcinka serii (jeżeli rozumiecie, co mam na myśli ;) )
oczywiście to tylko taka moja interpretacja, która może się wydać innym głupia :D proszę tylko bez wyzwisk :)
W Twoim poście przejawia się skutek błędu, jakim moim zdaniem było tak ścisłe powiązanie w 2 pierwszych filmów z Craigiem. Pytasz, ile lat minęło od "Quantum...". Ale to nie powinno mieć znaczenia-jeśli trzymać się konwencji Bonda. czy ktoś pytał, ile lat dzieliło akcję filmu "Człowiek ze złotym pistoletem", od "Szpieg, który mnie kochał"?. Nie. Bo to nie było ważne. Nowy film - nowy wróg, nowe kobiety, nowe gadżety - tylko Bond był ten sam, względnie prawie taki sam. I o to w tym "cyrku" chodzi.
oj ja to wiem, mi się po prostu nie podobają zarzuty ludzi, że w Casino Bond jest niby młody i dopiero zaczyna przygodę z MI6, a w Skyfall nagle zrobili z niego starego dziada... dlatego mówię o jakiejkolwiek chronologii; jak na moje to Craig może zrobić teraz i z 5 filmów i wszystkie z takim dojrzałym Bondem (wolę go takiego, złamanego, ale prawdziwego w tym co robi od ulizanego, wychuchanego Brosnana z botoksem w gębie i masą gadżetów budzących skrzywiony uśmieszek przepełniony politowaniem) a czy to będzie się działo przed czy po "Skyfall to mi to rybka (aczkolwiek raczej już się skupią na akcji po, skoro Judi odchodzi z obsady, a na jej miejsce wskoczy na bank na stałe Fiennes)
"Może i większość widzi w Bondzie maszynkę do zabijania, ale mi się właśnie ta emocjonalność w Skyfall spodobała." Rambo też płakał, ileż tam było emocji...ale pozostał Rambo bo o tym był film. Pragniesz melancholii obejrzyj "Love Story" znakomity film, ale wprowadzenie do jego treści wątku walki wywiadów bardzo trafnie oddało by przesłanie filmu. Napewno.
zawiodłeś się bo spodziewałeś się superbohatera ze słabego ,,Quantum '' Forstera który nieustannie naparza kogoś i rozwala-gdyby tak wyglądała kolejna część ta seria byłaby coraz bardziej płytka. WIELKI sukces Mendesa który podszedł do sprawy poważnie i zrobił z bonda-superbohatera z Quantum ZWYCZAJNEGO człowieka zmęczonego życiem -jest to w pewnym stopniu przełom. Lepiej żeMendes wzorował sie na świetnym filmie Dark knight 2,milczenie owiec niż gdyby miał się wzorowac na papce o superbohaterach . mendes uczłowieczył bonda i dlatego należąmu się brawa.
ps jak chcesz strzelankę to najnowszy bourne 4 jest obejrzyj, skyfall to juz inne kino ni tylko akcji.
i jeszczeobejryj uprowadzona 2 -napewno ci sie spodoba skoro krytykujesz skyfall
jakie gadżety??? w filmie Q wyraźnie mówi że o wybuchających długopisach możesz zapomnieć. bond dostał tylko pistolet, nadajnik i aston martina-to chyba nie przegięcie. Wiadomo że kolejnym częściom będzie trudno dorównać przełomowemu ,,casino" i ,,skyfalll" co pokazał Marc Forster ,,pozdrawiam,,
Co do bonda - człowieka:
W CR i QoS bardzo podobało mi się podejście Bonda do kobiet - w pierwszym dziewczyna Bonda była dla niego miłością życia, w drugim młodszą siostrą, Bond coś czuł, do każdej z nich.
Teraz z jednej strony znowu pyka wszystko co nosi krótką spódniczkę i ma mniej niż 40 lat - jedyną kobietą, która dla niego cokolwiek znaczy jest M-atka. Pieprzy, strzela i okrasza to wszytko brosnanowsko-moorowskimi żarcikami. Ludzki jak jasna cholera.
Z drugiej strony mamy Bonda wypalonego, zmęczonego życiem, aż nasuwa się pytanie... stanął mu? Scena "kochanie, może się zdarzyć każdemu" idealnie by do nowego Bonda pasowała.
Wg. mnie nawiązań do starych bondów było za dużo i były zbyt nachalne - stary M, stara-młoda Moneypenny, stary-młody Q, gadżety z "Dr. No", samochód już sam nie wiem z którego Bonda, walka z grubasem z "Żyje się tylko dwa razy", skakanie po gadach z "Żyj i pozwól umrzeć", rozmowa z wrogiem jak ze Scaramangą - a ja nie jestem jakimś fanatykiem serii, pewnie połowy z nich nie wypatrzyłem. Po co tyle?
Oglądając "Skyfall" cały czas słyszałem w głowie to co Lukas powiedział o "Mrocznym Widmie" - że "się rymuje ze starą trylogią"... i mnie tak samo jak Plinketta szlak trafiał. I faktycznie "Skyfall" jest "Mrocznym Widmem" serii o Bondzie.
Btw. "WHAT'S WRONG WITH YOUR FACE"?! ;) W ogóle to polecam Plinketta ;).
Jeszcze dwie drobne kwestie:
1. Film psuje bardzo dobrą wg. mnie teorię, że Bond jest z nami już pół wieku i dalej jest młody, bo "Bond" to nazwisko nadawane przez wywiad różnym agentom w różnych czasach. Bond jest jak Enterprise - okręt inny, załoga inna, duch ten sam.
2. Jeszcze a propos Star Treka, konkretnie XI - na początku filmu Kirk zrzuca korwetę, rocznik ten sam co ST:TOS, w przepaść - ma to oznaczać odcięcie się od starych filmów i nowy, świeży początek, to było fajne, bo coś oznaczało. W "Skyfall" Bond traci wszystko co miał z przeszłości tylko po to, żeby filmy do niej wróciły.
Ogólnie film jest pełen niespójności i chaosu, poprzednie filmy miały jakąś wizję Bonda, konsekwentnie ją realizowały i była ona spójna. A sam Craig mógł mieć swojego Bonda, innego niż Bond Connerego, Moora i pozostałych. I już go prawie miał po dwóch poprzednich filmach, teraz przez ten zwrot o 180 stopni będzie mu dane grać... no właśnie nie wiem kogo, przez chwilę myślałem, że Connerego 2, ale w sumie to wychodzi jakaś papka Connerego, Moora i Brosnana. Szkoda gościa, momentami widać, że on sam już nie wie kim jest jego postać, kogo ma grać, ale to już imo wina scenariusza i reżysera.
"Z drugiej strony mamy Bonda wypalonego, zmęczonego życiem, aż nasuwa się pytanie... stanął mu? Scena "kochanie, może się zdarzyć każdemu" idealnie by do nowego Bonda pasowała."
Mam podobne wrażanie i za chwilę dowiemy się, że Bond w młodości miał epizod z kolegą z internatu oraz będzie dotrze przypadkowo do informacji że miał jednak siostrę którą ktoś zabił. To w sumie też jest możliwe ...
Filmy z znakiem 007 to nie są filmy o zmęczonym człowieku który powinien udać się na emeryturę .Jak to ma być przełom to nie jestem nim zainteresowany . Żaden inny Bond nie wzbudził tylu negatywnych emocji po kiczowatych( miały swój urok ) Bondach z Brosnanem co ten najnowszy. Moim zdaniem reżyser nie powinien zachowywać się jak managerowie Noki który uważa że wszystko wie i jego koncepcja jest jedyna i słuszna. Sukces Skyfall opiera się na rozpędzie Casino i Quantum i niestety na marketingu
"zrobil z bonda (...) ZWYCZAJNEGO człowieka zmęczonego życiem"
dodałbym do Twojej wypowiedzi: "zwyczajnego człowieka, który w starciu ze smigłowcem i zgrają uzbrojonych po zęby zbirów wychodzi zwycięsko dzięki średniowiecznej strzelbie i sztuczkom rodem z filmu <<Kevin sam w domu>> " :)
"Znowu będziemy oglądali Bonda który wita się i przekomarza z Monneypenny, potem odbiera misję od M, następnie zbiera gadżet od Q i rusza do akcji." I Chyba o to właśnie chodziło. Taka konwencja przetrwała bez mała 40 lat (od "Pozdrowienia...", do "Śmierć...") i taką konwencje uwielbiało kilka pokoleń ludzi. Bond przetrwał tyle lat, gdyż trzymano się tej konwencji (w miarę wiernie) przez te wszystkie lata. Rozumiem, że podobał Ci się "Casino Royale", ja uważam, że to świetny film akcji ("Quantum..." mnie zawiódł, chociaż po tym reżyserze spodziewałem się więcej) a scena z martini jest jedną z moich ulubionych. Ale, tak mi się wydaje, na dłuższą metę nie dało się tego ciągnąć, bo nie o to w serii o Bondzie chodzi. Bond to nie Bourne.Wielu fanów Bonda uważa "Casino..." za świętokradztwo i ja ich rozumiem. "Casino..." było potrzebne bo ostatnie trzy filmy z Brosnanem (no może 2) były ślepym zaułkiem dla serii. Dlatego, w moim odczuciu, ten szorstki, brutalny, maltretowany na każdym kroku Bond w "Casino..." robi takie wrażenie. W "Casino..." jest Bond ludzki, Bond który kocha (wiem, że już miała żonę, jednak we wszystkich innych filmach traktował kobiety przedmiotowo), który rozpacza po stracie.
Nie chcę tu psychologizować, ale myślę, że taki ludzki Bond nie odniósł by takiego sukcesu jak jaki odniósł ten elegancki, bez emocji(tak z grubsza), wyposażony w niesamowite gadżety. Wiem, że czasy się zmieniły, ale na przestrzeni tamtych 40 lat też się zmieniały. I Bond się zmieniał , dopasowując się jakoś do tych "czasów", ale ten archetyp o którym mówisz wyżej pozostawał względnie zachowany. Nie oglądałem "Skyfall", ale po "Quantum..." przyznam się czekałem, aż Bond zacznie być znowu Bondem.
Sama bym tego lepiej nie ujęła... co za rozczarowanie... płakać się chce... ps pozdrawiam!
Nie wiem czemu się wszyscy tak uczepili Quantum, świetny film, Casino Royale owszem lepsze, a z tej trójki Skyfall najsłabszy.
bo mało kto (w tym ja) dostrzegł w nim jakąkolwiek fabułę (w odróżnieniu do takiego Casino Royale)... osobiście zasnęłam w trakcie QS, siedząc w 1 w ZT pomiędzy jedną rozpierd*chą a drugą - ja z tego filmu zapamiętałam jedynie same wybuchy, bijatyki i spoconą twarz Craige'a, a ta jego laska to w sumie nie wiem, co tam robiła i nie bardzo rozumiem zachwytów nad nią (Evy Green nie przebiła na pewno, o nie)... może po prostu byłam wtedy za głupia, żeby zrozumieć ten ambitny scenariusz QS, przyjdzie taki dzień, gdy obejrzę go drugi raz i może wtedy zmienię zdanie
SKYFALL łączy w doskonały sposób spektakularne akcje ze starych bondów z nową konwencją casino royale dlatego jest taki dobry (chyba najbardziej rozbudowana fabuła ze wszystkich części i najlepsze zdjęcia, aktorstwo,reżyseria} . Po dłuższym zastanowieniu :
CASINO ROYALE I SKYFALL - najlepsze bondy w historii
QUANTUM OF SOLACE- jeden z najgorszych bondów aczkolwiek jako film akcji ujdzie
usunięcie charakterystycznych cech bonda sprowadziło film do mixu Kewin sam w domu z Mc Gywerem i Szklaną pułapką
ja kupuję hamburgera a dają mi jabłko :)
Casino Royale najlepszy, Quantum troche słabszy ale i tak lepszy od Skyfall!! tam przynajmniej była fabuła i scenariusz a tutaj tematem przewodnim była chęć zabić m przez Silve (prawde mówiąc mógł ja zabić napoczątku w wybuchu siedziby MI6 i film by sie posypał, ale nie najpierw musiał jej spojrzeć głęboko w oczy xDD), po drugie Silva jest strasznie słabym przeciwnikiem na tle LA Chiffre'a i dominica Greena!!! next: kobiet lepsze zarówno w Casiono (Vesper czyli Eva Green) i ta druga znaleziona później martwa na plaży) jak i Quantum (Camile czyli Kurenko i Gemma Areton która grała S. Fields) . w Skyfall średnio pod tym wzgledem i zdecydowanie za krótko jeśli chodzi o ta dziewczyne Silvy, a ta murzynka Money Penny poprostu była za mało atrakcyjna (słabo ją zrobili, prywatnie jest całkiem śliczna) i na koniec dużym minusem Skyfall jest brak dobrych samochodów czytaj Astona Martina :/
to tak z ciekawości.. na ile w końcu oceniasz Skyfall? na 8/10 czy 10/10? napisałeś 8/10, a zaznaczone jest 10/10?!
"I w żadnym Bondzie aktor tak słabo, tak beznamiętnie, wręcz od niechcenia nie wypowiedział "Bond, James Bond" jak Daniel Craig w tym właśnie filmie. Co za żal."
AutorzeAutorze, Daniel Craig nigdy nie potrafił przekonująco wymówić tej kwestii. On zamiast twardego James, mówi coś w stylu: DŹIEJMS. Załamać się można. Craig to najgorszy 007 w całej historii. Gorszy nawet niż Lazenby, który miał w sobie więcej elegancji i gracji.
Connery - klasa, elegancja, zabójczość
Moore - klasa, elegancja, zabawa
Dalton - zimna krew, opanowanie
Moore - klasa, elegancja, zabójczość, zabawa
Craig - agent, maszynka do zabijania
Ocena zbyt surowa, choć zgadzam się z argumentami. Ten Bond nie jest zły, choć niestety, nie jest także dobry. Lepszy niż Quantum, gorszy (znacznie) niż Casino. Krok wstecz moim zdaniem. Powrotu do zarzuconych wcześniej motywów nie uważam za błąd, nastąpiło to jednak zbyt wcześnie. Brawa dla AutoraAutora za wnikliwą diagnozę : )