Pozytywne zaskoczenie reżyserskie zaserwowane przez Clint'a potencjalnym oglądającym, film jest ambitniejszy i znacznie ciekawszy od wypuszczonego w 2008 roku spod jego skrzydeł "Gran Torino". Życzę wraz z kilkoma kolegami i podopiecznymi pod skrzydłowymi dziewczynami - kobietkami aby sam reżyser jak i jego dzieło zostali zasłużenie wyróżnieni i uhonorowani podczas gali wręczania Oscarów co najmniej jedną a optymalniej nawet kilkoma statuetkami. "Ida z Dalekiego Kraju" jak i stroje, kostiumy "Diabolinki" także bardzo się postarały i powinny być sowicie wyróżnione.
Ostatnimi czasy brakuje mojej osobie obrazów spreparowanych przez fachowców najwyższych lotów, reżysersko - producenckie dłonie takich rzemieślników kinematografii jak np. Steven Spielberg, James Cameron, George Lucas, Ridley Scott czy też nieco młodszych fachowców pokroju Davida Finchera, Bena Afflecka i Luca Bessona. Zapewne bardziej doświadczeni i starsi z wymienionych tuzów przemysłu filmowego przyjmują niekiedy pod swe ochronne wydawnicze skrzydła młodszych dobrze się zapowiadających reżyserów, jednak moje wysublimowane wymogi jak i potrzeba miłego, głębszego, ambitniejszego ukontentowania zmysłu wzroku optowałyby aby mistrzowie choćby tylko raz - na trzy, pięć czy choćby siedem lat sami stawali za kamerami i komenderowali filmowymi planami. Cicho kibicowałem podobnie, z konkurujących na gali filmów to właśnie obraz reżyserski Clinta Eastwooda wydał się filmem najciekawszym i najgodniejszym głównej statuetki. Gratulacje dla "Idy", innych zycięzców i przyjacielski buziak "Ślicznej".