Może "Zjawa" czy "Mad Max" nie są jakimiś super ambitnymi dziełami, ale są przykładem dobrego filmowego rzemiosła, które nie udaje, że jest czymś więcej. "Spotlight" moim zdaniem nie sprawdza się jako film ambitny, kino społecznie zaangażowane, ani nawet jako po prostu dobry film. To nudna, rozwleczona, przegadana wydmuszka, w której brak napięcia, tempa, czegoś co przykuje do ekranu. Ciężko choćby zapamiętać jedną scenę po seansie. Zmarnowano świetnych aktorów; każda rola w tym film jest płytka, jednowymiarowa, nie zapadająca w pamięci. Szkoda, gdyż opierając film na tak ważnym temacie można było zrobić bardziej angażujące kino. Wiele filmów, które ten obraz pozostawił w pokonanym polu na gali oskarowej, np. nowy Max staną się kultowe i będą pamiętane i za kilka dekad. Ten gniot odpłynie w nurcie rzeki zapomnienia... Chociaż w jednym Akademia mnie nie zawiodła; jak tu zacne grono żydowskich członków mogło nie nagrodzić filmu, którego tematyką jest pedofilia w kościele katolickim.