Jest tam coś takiego: Profesor reprezentuje "szkiełko i oko" a Pisarz "czucie i wiarę"...odwieczna burza na styku dwóch różnych sposobów na życie, różnych osobowości...tak niby jest...ale tarkowski był przewrotny:) Okazuje się bowiem, że z nich wszystkich chyba najbardziej pozbawiony wszelkich złudzeń a więc przebywający najbliżej ziemi byl właśnie Pisarz! Mam wrażenie, że to dlatego, że po dłuuuuugim zastanawianiu się nad metafizyczną częścią życia doszedł do wniosku, że to jednak jest beznadziejne...w końcu stracił wiarę w magię życia. Nie najlepiej to wróży tym, którzy zastanawiają się, czy jest w tym jakiś sens...Chyba, że być jak sam Stalker...po prostu wierzyć, nie szukając zbyt intensywnie, opierając na tym rację swojego bytu. Jeszcze raz mówię: film miodzio, nie ma lepszego.