Film jest ciekawy, niezły, ale czy głęboki i dający do myślenia? Jeśli porównać go z książką - wypada marnie. Strugaccy, mistrzowie SF "moralnego niepokoju", od początku do końcowego suspensu "Pikniku na skraju drogi" konsekwentnie budują obraz losu człowieka w systemie, w którym jest on przede wszystkim maszynką do zarabiania a później wydawania pieniędzy (taka teza zresztą bardzo odpowiadała ówczesnej sowieckiej ideologii) a dopiero później homo sapiens z wyższymi uczuciami, potrzebami duchowymi i altruistycznymi ideami. Teza powieści, jak na wielką literaturę, jest może zbyt dosłownie i "łopatologicznie" wyłożona, ale ma wielką zaletę - jest do bólu prawdziwa!
Podobnie humanistyczne założenia przyjął także Tarkowski, ale utopił je w intelektualnym i artystowskim "sosie", rozwodnił i zaszyfrował. Prawie identycznie rzecz się miała z "Solaris" Lema - sugestywny świat inteligentnego oceanu i jego zmaterializowanych "wyrzutów sumienia" danych, jak pokuta, pracownikom stacji naukowej - reżyser, bez zrozumienia, okrasił... choćby popiersiem Platona [różnica między tymi adaptacjami jest jedna: o ile strona wizualna filmu "Stalker" jest znakomita, a Strugaccy mało o nią dbali, o tyle obrazy i (zwłaszcza) scenografia filmu "Solaris" nawet się nie umywają do plastycznej(sic!) strony powieści Lema].
Prawem sztuki "wysokiej" jest posługiwanie się głęboką metaforą, ukrywanie wykładni w szerokiej panoramie i jednocześnie "szyfrowanie" jej w detalach (sytuacjach, postaciach, dialogach, opisach, itd.) - ja w tym przypadku jednak wolę prosty, spójny i jednoznaczny przekaz niszowego gatunku literatury, który ma tę jedną zaletę wobec literatury mainstreamowej, że może "ustawić" sobie realia do bezpośredniej budowy przekazu i prostego udowodnienia tezy.
Stalkera traktuję zdecydowanie jako dzieło wizualne. Pod względem technicznym, na czasy powstawania filmu, to za zdjęcia i ogólny klimat filmu daję 10/10.
Przymykam oczy na rozwlekłość i inne słabe strony - rekompensuje to pomysłowość, innowacyjność i oczywisty talent ekipy.
W dzisiejszych czasach łatwości komputerowego uzyskania "pięknych" efektów, ten film w takiej formie pewnie poległby w całości.
Ale uwzględniając perspektywę czasu, jest to arcydzieło.
Masz takie prawo, ale przy 10 WSZYSTKIE elementy filmu powinny być powyżej, myślę, 7 - a, przyznaj, fabuła i przekaz "Stalkera" są albo "przefajnowane" albo "niedorobione" (jak kto woli). Inaczej pogubimy się w kryteriach oceniania. Przykład, niedaleki rodowodem i datą: "Syberiada" Konczałowskiego - tyleż piękna obrazami, scenami, co "niestrawna" długością, nadmiarem wątków.
Gdzie Twoim zdaniem w fabule są jakieś luki czy niejasności? Tworzy ona dość spójny obraz, tyle że narracja jest wolna. Natomiast jeśli chodzi o przekaz to sądzę, że to inna sprawa. Można odbierać film wprost (myślę, że Stalker nie musi być przyjmowany jako zaszyfrowane założenia, które są "utopione w artystowskim sosie" , a można analizując wszelkie symbole i metafory. Ale czy ten dualizm przekazu Stalkera działa na jego niekorzyść ?
No cóż - dalsza dyskusja nie ma sensu, wyczerpaliśmy swoje argumenty i zostaliśmy przy swoich zdaniach. I całe szczęście, że tak bywa.
Pozdrawiam.