Uwaga, poniższy tekst niemal w całości jest spoilerem (zarówno filmu, jak i w odniesieniu do książki będącej jego podstawą).
Po obejrzeniu Stalkera i pomimo zastrzeżeń m.in. na tym forum, chciałbym zaprezentować możliwy sposób odczytania filmu. Jak to u reżysera tej klasy co Tarkowski, literaturowy pierwowzór („Piknik na skraju drogi” Strugackich) posłużył mu jedynie za punkt oparcia do stworzenia własnego dzieła. Pomimo, iż „Stalker” nie jest nawet przybliżoną adaptacją książki, to wg mnie bardzo udanie z nią koresponduje, przy czym na pewno nie szkodzi mu brak „skafandrów, kosmitów i poczucia zagrożenia”, co wynika zapewne z oczekiwań po grze komputerowej. O tym powiązaniu z książką – na końcu.
Myślę że w zrozumieniu filmu ważne są dwie drogi interpretacyjne. Pierwsza z nich dotyczy tego, o czym wspominał sam reżyser w wywiadach – iż w ostateczności jest to po prostu film o miłości. Wskazują na to ramy filmu – zaczyna się od wyjściem z domu rodzinnego, jakkolwiek niezachęcająco mógł on wyglądać. Stalker jest w tym momencie ojcem idącym do pracy, ale także opuszczającym (przynajmniej na jakiś czas) swoje „więzienie”, jak to określa. O tym że ostatecznie w domu znajdzie ukojenie, świadczą sceny końcowe – to w ramionach żony odnajduje odpoczynek po wyprawie, to w „domu” jego świat znowu nabiera kolorów (co jest pojęciem względnym, biorąc pod uwagę postapokaliptyczny krajobraz, w którym żyje). Wcześniej odprężenie na twarzy Stalkera widać po jego oddaleniu się po przybyciu do Strefy; jednak to właśnie powrót do rodziny przynosi obojgu względny spokój (żona jest pogodzona z losem, jednak przed wyprawą (każdą?) wpada w histerię, której powodem jest jednak miłość). Ważne jest, że Stalker do domu powraca właśnie po wyprawie, która w założeniu ma przybliżać jego towarzyszy do szczęścia. O tym dalej.
W ramach drugiego kierunku interpretacyjnego myślę że nie będzie nadużyciem stwierdzenie, iż wyprawa z Profesorem i Pisarzem jest po prostu odniesieniem do całego życia ludzkiego. Jest ono drogą, w której następuje niepewność i określony bądź przybliżony cel mający nadać całej drodze sens. Po kolei jednak. Dość czytelne jest ustawienie jako podróżników Profesora i Pisarza, nawiązujących do aspektu „racjonalnego” i „metafizycznego” człowieczeństwa, a tym samym do fizyczności i jej okiełznania oraz do sfery emocji. Tak skonstruowany człowiek (Tarkowski pisał o osobie umieszczonej w świecie materialnym z aspiracjami „duchowymi”, używając określenia „kompleks Tołstoja”) napotyka jednak na drodze wątpliwości – wynalazki i poskramianie natury prowadzą w końcu do tego, by „mniej pracować i więcej jeść”, wyższe ideały skłaniające ku sztuce okazują się w końcu „Wielką iluzją” (jak ironicznie zaznacza Pisarz: „Obrazami absolutnej prawdy”). W tym zwątpieniu następuje dążenie do osiągnięcia celu (życia?) – osiągnięcia spełnienia swoich pragnień. W tym momencie zaczynają się nasuwać kolejne pytania: czy tej możliwości jest bliżej do pojęcia Piekła czy Nieba? Tarkowski chyba specjalnie pozostawia otwarte obydwie możliwości: za pierwszą przemawiają m.in. takie obrazy jak pomarańczowa łuna bijąca z komnaty (polecam także nawiązanie do malarstwa Boscha, opisane na którymś z wątków forum), za drugą m.in. przyrównanie Stalkera do Jezusa przyłączającego się do dwóch wędrowców – uczniów. Pamiętać także należy, iż taka możliwość – powszechnego spełniania pragnień - daje upust żądaniom wszelkich „niegodziwców”, zatem odpowiedź na to pytanie nie będzie nigdy jednoznaczna. W finale pada stwierdzenie, że ludziom brakuje obecnie spoiwa pomiędzy sferą duchową a materialną, wg słów Stalkera tym brakującym ogniwem jest po prostu wiara (być może wiara w opiekę bożą, odrzucana w imię chęci pojęcia świata „na własną rękę”). Zatem to wiara jawi się jako element najistotniejszy, bez którego pozostałe aspekty życia są jedynie elementami nie tworzącymi całości. W nawiązaniu do tego: Stalker na pytanie czy ludzie których życzenia (ale te najskrytsze, których prawdopodobnie większość w pełni sobie nie uświadamia) się spełniały, byli szczęśliwi – nie może odpowiedzieć twierdząco. To tyle odnośnie ogólnie rozumianego „sensu” i „szukania szczęścia”.
W finale następuje (jednak) nawiązanie do „Pikniku”. Wycieńczony Red staje przed Ostatecznością (Kulą) i przyznaje, że staje wobec niej jako zwierzę (por. gorzkie refleksje Profesora i Pisarza). Jedyne, co mu pozostaje z człowieczeństwa, to dusza, z której płynie życzenie (niemożliwe żeby motywowane złem – na pewno?): powszechne szczęście dla wszystkich, bez krzywdzenia kogokolwiek. Możliwe w rzeczywistym świecie? U Tarkowskiego życzenie nie padło. Zakończę może więc wpis pierwszym cytatem z „Pikniku”: „Trzeba tworzyć dobro ze zła, bo nie ma nic innego, z czego można by Je tworzyć”.