PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=30808}
7,9 35 tys. ocen
7,9 10 1 34568
8,9 49 krytyków
Stalker
powrót do forum filmu Stalker

dno!

ocenił(a) film na 1

recepta na stalkera !!!!
kilku zuli , skrzynka winiaczy co by mozna bylo ich trzymac w ryzach ,
stary sad z jakims zarujnowanym zabudowaniem plus zestaw zalosnych gadek
!!!!!!!!!
Z tym filmem jest troche jak z obrazami Picassa . Pewien czlowiek bardzo
wazny pewnym srodowisku wystawil jeden z bochomazow mistrza , krzywe nosy ,
4 oczy jebniety na kolanie w 5 minut .Okrzyknol go mega dzielem choc dobrze
wiedzial ze to szit ale idiota lyknie wszystko wiec wmowil im ze to mega
dzialo ! Choc obraz nie przedstawial nic ponad pare mazniec pedzlem ekipa
zaczela sie zachwycac nad kawalkiem syfu napedzajac koniunkture na dziela !
I tak wlasnie szly dziela picassa jebane seryjnie na kolanie dla mega
debili !!!! hehehe

ocenił(a) film na 9
Ralph_S_

Recenzja mówi "Ten film, nauczy was myśleć", ale widocznie nie na wszystkich to działa. Niektórzy zawsze zostaną pustakami bez zainteresowań, których największym osiągnięciem jest przeczytać książkę literatury popularnej. A wszystko czego nie rozumie ich ciasny ograniczony mózg, nazywają szmirą. Mam wielką nadzieje że kiedyś dorośniesz i zrozumiesz że świat nie opiera się tylko na puszczaniu bąków.

ocenił(a) film na 1
Kajzer

szanowny kolego czy dla ciebie swiat sklade sie tylko z czerni i bieli ????
na to wyglada sadzac po tym co mi tutaj napisales !!! ten film nie do
wszystkich trafia i to nie kwestia zainteresowan czy mojej doroslosci i mam
nadzieje ze Ty dorosniesz zeby to zrozumiec !!!! Widzialem tysiace filmow ,
od kichy po arcydziela w moim mniemaniu , ten to dla mnie bagno i tyle ! To
moja subiektywna opinia !!!!!!

ocenił(a) film na 7
Ralph_S_

Czego nie zrozumiałeś?

Tink

Ech ... fani.

ocenił(a) film na 10
Ralph_S_

"STALKER": ARCYDZIEŁO, KTÓRE JEST ARCYDZIEŁEM

UWAGA!!! Niniejszy wpis, jakkolwiek nie zajmuje sie fabułą, gdzieniegdzie zdradza jej szczegóły!

“Wszystko zależy od świata wewnętrznego widza. >Kto ma uszy, niechaj słucha<“ (A. Tarkowski).

Tarkowski nie bezpodstawnie zdecydował się zabarwić czarnobiałą taśmę na kolor brunatny. Często studiował ikony oraz malarstwo zachodnioeuropejskie okresu średniowiecza, renesansu i baroku. Doskonale znał symbolikę barw. Według przekazów religijno-filozoficznych brąz oznacza marność, nudę, jałowość, rezygnację. Tak Stalker postrzega świat, w który żyje. Przypomnijmy scenę snu, w którym pogrążył się w Strefie, co ważne - również w kolorze brunatnym: widzimy symbole ziemskie (władza, wiedza, bogactwo itp.), wszystkie zatopione. Widzimy również zatopiony fragment obrazu Eycka, przedstawiający tego, za kogo najpewniej uważa się Stalker - Jana Chrzciciela, “anioła pustyni” (Strefa to miejsce puste: “nikogo tam nie ma i być nie może“). Kolor brunatny to nie ponura rzeczywistość komunizmu. “Nie interesuje mnie poruszanie wąskich kwestii społecznych czy politycznych” - przekonywał Tarkowski.

Stalker decyduje się porzucić rodzinę, aby odbyć kolejną, jakże ryzykowną wyprawę. Dla niego świat, w którym żyje wraz z żoną i dzieckiem to “więzienie”, natomiast Strefa to “dom”. Natychmiast dostrzegamy tu opozycję między kenomą (próżnia; bezwartościowy świat materialny) a Pleromą (pełnia boskiego bytu; to, co najwartościowsze). Przypomnijmy, że dla Platona, neoplatoników i różnego typu gnostyków świat, w którym żyjemy i samo nasze ciało to WIĘZIENIE duszy; że celem ludzkiego życia jest powrót do świata idei czy “domu (Pra)Ojca”. Tym mocniej uwydatnia to symbolika brązu - to przecież barwa ekskrementów. Tak na przestrzeni wieków niektóre środowiska i sekty postrzegały nasz świat: jako śmierdzący odpad po bluźnierczym akcie kreacji, na który poważył się demon, aby uwięzić cząstkę boskości. Ludzie, którzy w to uwierzyli, odmawiali temu, co przyrodzone, jakiejkolwiek wartości. Przy tej okazji warto zauważyć, że rzecznicy tego typu myślenia byli niechętni związkom małżeńskim, a nade wszystko potomstwu - wystarczy popatrzeć na scenę odrzucenia rodziny przez Stalkera: odtrąca żonę, nie wzrusza go nawet los córki, która wychowywała się w zasadzie bez ojca. Odchodzi od nich, by dołączyć do Profesora i Pisarza: wspólnie trzykrotnie zostali upozowani na podobieństwo aniołów/gości Abrahama w “Trójcy” Rublowa. To sygnał, że mamy do czynienia z triadą, tak jak wcześniej, gdy ukazana była w łożu “święta rodzina” (trójka). W zestawieniu pierwszym, rodzinnym, to cnoty teologiczne: wiara, nadzieja, miłość, natomiast w zestawieniu drugim, “turystycznym“, to idee filozoficzne, konkretne Platońskie: prawda, dobro, piękno. Stalker porzuca świat ludzi, by udać się w zaświat idei; rozczarowany, porzuca idee i wraca do świata ludzi. Tu - nieprzystosowany, tam - nieusatysfakcjonowany. Oto Stalker - skazany, wieczny więzień.

Końcowe sceny porażają. Wydaje się, że dla Stalkera nie ma ratunku. Że zawsze będzie należał do Strefy. Tym razem w barze towarzyszy mu pies, którego wycie przywitało ich w Strefie, a który odtąd “przywiązał się” do niego. Pies to symbol aż nazbyt czytelny - zazwyczaj pełni funkcję przewodnika dusz zmarłych. Widzieliśmy, jak wcześniej kładzie się przy zwłokach kochanków, które znajdują się w pobliżu Komnaty. Innymi słowy - Stalker nigdy nie opuści krainy zmarłych, jaką jest Strefa. Jest martwy dla świata. Wyczerpany i rozgoryczony, kładzie się odpocząć - niczym na łożu śmierci. Czy istnieje jakaś nadzieja, że poświęcenie jego żony, która pociesza go i uspokaja - przyczyni się do jego z martwych powstania? Raczej nie - kiedy w Komnacie wspomniał o tym, że uczyni coś z żoną i córką: że zamieszkają wspólnie W JEGO ŚWIECIE - Strefie, rozlega się grzmot i spada deszcz. Mamy zatem oznakę obecności Boga oraz symbol oczyszczenia i błogosławieństwa. Oto istnieje MOŻLIWOŚĆ. Zaraz potem widzimy jednak, jak nadpływającą rybę - symbol uzdrowienia i odpędzania demonów - zakrywa ropopodobna maź. Pozostaje więc jedynie zapomnienie - żona podaje mu medykamenty, najpewniej środki nasenne. I w tym momencie dzieje się coś, co demaskuje Stalkera. Kiedy żona proponuje, by zabrał ją do Strefy - co zresztą sam planował - gdyż ma o co prosić, ten TRACI WIARĘ: “Nie możesz tam iść. A jeśli tobie też się nie uda?”. O ile zwątpienie w Pisarza czy w Profesora można jakoś wytłumaczyć, o tyle zwątpienie we własną żonę, której miłość, wierność i poświęcenie okazały się tak wielkie, odkrywa prawdę o Stalkerze: to rzeczywiście fałszywy prorok. Teraz dopiero rozumiemy, dlaczego Pisarz i Profesor nie dali się zwieść, zachowali zdrowy rozsądek: “Gdyby wam wtedy [tzn. u kresu czasów] ktoś powiedział: >Oto tu jest Chrystus< albo >tam<, nie wierzcie! Powstaną bowiem fałszywi mesjasze i fałszywi prorocy […]. Jeżeli zatem powiedzą wam: […] >Oto jest w skrytych pomieszczeniach<, nie wierzcie” (Mt 24, 23-26). Nie mieli prawa uwierzyć, gdyż prowadził, prawdopodobnie nieświadomie, ich w otchłań piekła. Przyjrzyjmy się uważnie poszczególnym etapom ich wędrówki: wpierw kamera zatrzymuje się na tajemniczym budynku, potem tunel, następnie ludzkie zwłoki, wreszcie zalana wodą przestrzeń przed Komnatą, z której w pewnym momencie zaczyna bić krwawo-złota łuna. A teraz spójrzmy na połączone ze sobą cztery obrazy Hieronima Boscha z cyklu Wizje świata umarłych. Mamy Ziemski Raj Chrystusa - z tajemniczym budynkiem, usytuowanym identycznie między drzewami (z tyłu jezioro, do którego też dotrą nasi podróżnicy; na dachu ptaki - czyż nie łopotanie skrzydeł słyszy Pisarz, gdy doń się zbliża wbrew ostrzeżeniom Stalkera?). Dalej - Wzniesienie do Raju Niebieskiego, z rozpoznawalnym przez wszystkich fragmentem Droga do Empireum - droga, która nie tylko przypomina, ale i JEST tunelem. Następnie Upadek potępionych, przedstawiający ciała grzeszników. Wreszcie na koniec Piekło - ze sceną pogrążonych w zamyśleniu ludzi, którzy znajdują się nad brzegiem rzeki, a z dala bije krwawo-złota łuna królestwa diabła. Tak, ta odwrócona perspektywa zdradza tajemnicę Komnaty. Ujawnia ona i potęguje zło w człowieku: jedyna osoba, o której wiadomo, iż wypowiedziała tam życzenie, powiesiła się. Los pozostałych, co znamienne, jest nieznany. Czyż Stalker nie powinien wiedzieć o ich szczęściu? Przecież doprowadzenie ich tam to jego powołanie. Dlaczego odmawia sobie wiedzy o tym, co mogłoby utwierdzać go w jego misji? Może nie chce wiedzieć? Może nie wierzy, że ktokolwiek dostąpił szczęścia??? Tak naprawdę słyszymy, że “liczba nieumotywowanych zbrodni wzrasta”.

Staje się prawdą to, co stwierdził Stalker: NIKT NIE WIERZY. Nawet on. I, co gorsza, żadne wysiłki uzdrowienia go nie powiodą się. Wszak próby takie były już podejmowane. Wskazuje na to blizna na jego czole - wyraźna aluzja do słynnego obrazu Hieronima Boscha pt. “Leczenie głupoty”.

Zastanawiające, że tak Profesora - mężczyznę, który utracił żonę (zdradziła go), jak Pisarza - mężczyznę, który nie ma żony (podrywa przygodne kobiety), z rzeczywistością łączy więcej niż Stalkera, który przecież posiada rodzinę. Obaj w pobliżu Komnaty wykonują czynności, które przypominają im o świecie zewnętrznym. Pierwszy włącza światło (żarówka przepala się - identycznie jak w “kuchennej” scenie rozmowy Stalkera z żoną), drugi - wykonuje telefon. W obu przypadkach Stalker protestuje. Definitywne odcięcie się, odgrodzenie od świata, w którym wszystkiego jest mu “za mało” - czyż nie recytuje z przejęciem wiersza brata Jeżozwierza?

W zakończeniu widzimy córkę Stalkera, Martyszkę. Dziewczyna niezmiernie dojrzale czyta - czy też jakby “recytuje w myślach” - wiersz Tiutczewa. Jego treść wyraża tęsknotę za partnerem, miłością, pożądaniem. Twarz tej młodej kobiety jest przy tym smutna i zamyślona. Ona rozumie, że nie będzie jej łatwo znaleźć towarzysza, przyjaciela, kochanka (nie od razu znów w sensie seksualnym). Że jest to po trzykroć utrudnione:
- po pierwsze, jej rodzice i ona są kimś w rodzaju “wyrzutków społeczeństwa”;
- po drugie, jest niepełnosprawna, co otoczenie poczytuje jako przekleństwo, karę Bożą;
- po trzecie, jest odmieńcem, “mutantem”, a ludzie boją się takich, stronią od nich.

Mimo to pragnie miłości i bliskości. Tymczasem pozostaje jedynie telekineza - zabawa, która nie cieszy, którą traktuje tak niedbale, że szklanka upada. I wtedy rozlega się chór śpiewający “Hymn do Radości” Friedricha Schillera. Jeden z fragmentów tego utworu głosi, że do wspólnoty ludzi wybranych należy każdy, kto potrafi kochać:

"Z nami ten, kto choćby jedną duszę rozpłomienić mógł.
Ale kto miłości nie zna, niech nie wchodzi tu na próg".

Chociaż ten wiersz, rozpoczynający się przecież od słów: “O Radości, iskro bogów…”, nawiązuje jednocześnie do innego tekstu Schillera, pt. “Pierścień Polikratesa“, którego przesłanie brzmi następująco: NIEZMĄCONA RADOŚĆ ŻYCIA NIE JEST UDZIAŁEM ŚMIERTELNYCH (A JEDYNIE BOGÓW). Na przekór temu, oda wyraża wielkie marzenie o ludzkości zjednoczonej za pośrednictwem miłości. Marzenie o wiecznotrwałej radości wynikającej z umiejętności kochania bliźniego.

Potrafimy się jedynie domyślać, do jakiego uczucia byłaby zdolna Martyszka - przecież tę scenę, KTóRA NA PEWNO DOTYCZY MIłOśCI (to rodzaj szarady czy rebusu), poprzedza monolog jej matki, który uświadamia, że “największa jest miłość”, jak głosił św. Paweł w “Pierwszym Liście do Koryntian“. Wspaniała miłość wspomagana przez niesłychane poświęcenie i bezgraniczną wierność. Bo też żona Stalkera przypomina Małgorzatę, żarliwą kochankę Mistrza z powieści Bułhakowa.

Z tego, owszem, wynika nadzieja: świat, w którym ludzie tak mocno kochają i tak bardzo pragną miłości, nie może być zwyrodniały czy znieprawiony. Ukazanie rzeczywistości, w której żyje Stalker wraz z rodziną, w kolorze brunatnym (symbol nudy, grzechu, materializmu, braku wartości itp.), a przydanie Sferze cech rajskiej krainy (z zielenią podejrzaną na obrazach np. Fra Angelico) jest typową ułudą, jakiej ulega człowiek - że ten świat jest niewiele warty, że trzeba nam dążyć do innego. Tymczasem nasz świat, jakkolwiek niedoskonały, jest dobry - co zresztą odnotował Bóg zaraz po akcie stworzenia, a o czym człowiek stale zapomina. Zatem Strefa nie powinna być komukolwiek do szczęścia potrzebna. Bo dla mnie “Stalker” jest wielką rozprawą z ideą ZAŚWIATOWOŚCI. Szto eto? Innym razem dopowiem.

Możemy zatem jedynie pokładać nadzieję w kobietach, które są “zbawieniem świata”, jak wybitny rosyjski teolog, Evdokimov, pisał. One potrafią darzyć miłością - najwspanialszy to z darów: "Gdybym miłości nie miał...". Potrafią kochać żona i córka Stalkera. “Ludzka miłość jest cudem, który może się przeciwstawić każdemu suchemu teoretyzowaniu na temat beznadziejności świata” - komentował Tarkowski własne dzieło.

“Stalker” Andrieja Tarkowskiego to arcydzieło, które jest ARCYDZIEŁEM. I, co istotne, przynależy do gatunku SF, jakkolwiek rozsadza jego ramy. Demonstruje, czym mogłoby być SF, gdyby szukało inspiracji w filozofii, teologii, sztuce i literaturze wysokiej.

PS. Tekst powyższy powstał w odpowiedzi na coraz bezwstydniejsze, głupsze i wulgarniejsze wpisy, podważające prawdę absolutną i objawioną: "STALKER" ARCYDZIEŁEM JEST.

marscorpio

przesadziłeś marscorpio... Nie posądzam Tarkowskiego o to że stworzył by tak płytkie dzieło, jak Ty to przedstawiłeś, z całym szacunkiem do Ciebie za bardzo wciągnąłeś się w analizę artystyczną tego filmu nie skupiając się na problemie w nim ukazanym. Chodzi o alkoholizm. "Możemy zatem jedynie pokładać nadzieję w kobietach, które są ?zbawieniem świata?, jak wybitny rosyjski teolog, Evdokimov, pisał. One potrafią darzyć miłością - najwspanialszy to z darów: "Gdybym miłości nie miał...". Potrafią kochać żona i córka Stalkera. ?" Słuchaj jeżeli uważasz przedstawioną w tym filmie "rodzinę" za normalność i miłość oraz widzisz tam nadzieję to chyba ślepy jesteś... Żona Stalkera jest od niego uzależniona materialnie i psychicznie do tego jest niezrózwnoważona emocjonalnie przez chorobę alkoholową Stalkera nie dostrzega nawet własnej córki, to jest chora miłość. Chora miłość kobiety zakochanej i uzależnionej od alkoholika. Córką Stalkera nikt się nie zajmuje ani on ani matka, sama się wychowuje, jest smutna, samotna i zagubiona, jej rodzice są niedojrzali, ojciec ucieka w "STREFĘ" upijenia alkoholowego a matka w "STREFĘ" chorej bezgranicznej miłości do ALKOHOLIKA, córka jest jakby obok, samotna, zaniedbana, odrzucona przez niedojrzałych rodziców. Sorry ale ja dziękuje za taką nadzieję, idz na terapie DDA, wtedy zrozumiesz... Ja miałem dziewczynę wywodzącą się z alkoholickiej patologicznej rodziny, gdzie ojciec pił a matka była niezównoważona, ta dziewczyna była tak rozbita emocjonalnie i skrzywiona że nie do naprawienia wręcz, takie coś jak w tym filmie kaleczy duszę na całe życie. Ta dziewczynka w filmi była nie tylko kaleka fizycznie, dodatkowo i ojciec i matka ją psychicznie okaleczali... Smutny film...

ocenił(a) film na 6
glupinick1

Hehe, Jednak nie.

marscorpio

to ja już wolę żeby kobiety były mądre i takich "Stalkerów" których zresztą wszędzie pełno, filozofów alkoholików, omijały szerokim łukiem...Bo mieć dziecko z takim to dramat...

marscorpio

i nie bez przyczyny Tarkowski ukazał dom Stalkera jako jakąś kompletnie zruinowaną melinę znajdującą się niedaleko torów kolejowych, i nie bez przyczyny niedaleko jego domu, po drodze do "strefy" znajdował się bar...

marscorpio

"STALKER": ARCYDZIEŁO, KTÓRE JEST ARCYDZIEŁEM"

Haha. Jesteś mistrzem w pisaniu głupot ;D

użytkownik usunięty
KapitanOrzech

A Ty jesteś mistrzem w pisaniu głupot.

Ralph_S_

Zgadzam się. Ten film to dno!

Ralph_S_

Co do Picassa masz racje,ale to co powiedziałeś na temat filmu woła o pomstę do nieba.

kondi143

Dobre, zjechałem na sam dół żeby napisać dokładnie to samo. Co do Picassa to 100% zgody - bohomazy którymi zachwyca się garstka snobów. Jesli chodzi o sam film to sie nie zgadzam z autorem tematu :)

użytkownik usunięty
Motorcycle_Boy

Ocenianie sztuki jest trudne. Często bardzo ciężko odróżnić artystę od blagiera. Istnieją jednak pewne obiektywne kryteria, które pozwalają mimo wszystko wartościować. Pierwsze i najważniejsze - czy malarz pomimo swojego stylu potrafi być realistą? Czy potrafi również odwzorowywać rzeczywistość z fotograficzną precyzją? Inne kryteria to spójność stylu, wpływ na malarstwo (na innych malarzy), oddanie sztuce. Ocena przez innych ludzi (w tym tak zwanych "fachowców" - profesjonalnych krytyków) to nie pierwszorzędne kryterium, ale też ma swoje znaczenie. Jeśli ktoś mówi, że nie widzi w czymś sensu, a inny ktoś ten sens mu pokazuje, to jest grubym nietaktem wciąż upierać się, że to coś nie ma sensu.

O Picassie powstały całe wielkie tomy. Picasso był artystą całkowicie oddanym sztuce, będącym artystą mającym największy wpływ na całe współczesne malarstwo (i nie tylko malarstwo) i do tego uznanym przez krytykę.

Nie, ja po prostu nie mogę pojąć tego bluźnierstwa! Jakaś - choćby elementarna - wrażliwość, jakieś elementarne poczucie estetyki powinno powstrzymać przed pisaniem takich rzeczy o największym malarzu XX wieku. Zapomnijmy o uznaniu innych. Sami tylko popatrzmy. Po pierwsze potrafi on malować w stylu realistycznym - choćby taki "Chłopiec z fajką" (na marginesie - jeden z najdroższych obrazów świata, sprzedany za 104 miliony dolarów!!!). Po drugie, jak o "Pannach z Avignon" można powiedzieć "bohomaz"?! Jest to prekursorskie arcydzieło. Okrzyknięte przez tygodnik Newsweek w 2007 roku (w stuletnią rocznicę powstania) "najbardziej wpływowym dziełem sztuki ostatnich stu lat".

Co powoduje, że chcemy koniecznie się wyróżnić i odrzucać uznane osiągnięcia? Czym innym jest wzięcie któregoś z dzieł i własna krytyka. Co mi się podobało, a co nie. Czym innym jednak zaprzeczanie całości dorobku tak uznanego mistrza. Na przykład: chociaż uważam, że "Stalker" cierpi na brak spójności formy z treścią, co skutkuje moją oceną 5/10, to jednak nigdy nie śmiałbym wątpić w geniusz i wielkość Andrieja Tarkowskiego. Czasem - w konkretnym przypadku - nasze poczucie estetyki nie zgadza się z poczuciem estetyki innych. Ale to jeszcze nie powód by odrzucać cały dorobek człowieka, który poświęca sztuce swe życie, wywiera kolosalny wpływ na innych artystów, a także zdobywa rzesze swych wiernych wyznawców.

Nie powiem, że Jezus był nikim tylko dlatego, że jestem niewierzący. Jezus był kimś wielkim, bo miał wielki wpływ na ludzi, a jego idee zmieniały świat. Tak samo (choć być może w mniejszej skali) jest z Picassem czy Tarkowskim. Ich wpływ na nasz świat jest niezaprzeczalny. A to jedyne mierzalne kryterium "wielkości".

Nie zgadzam się co do "jedynego mierzalnego kryterium wielkości". Bo jeśli tak, to picasso może się schować przy britneyce czy innej gwiazdce popu. To ci ostatni wpływają na ludzi w sposób dosłowny (naśladowanie stylu, etc), a wielcy artyści wpływają raczej - co prawda, bardzo rzadko - na kierunek, w którym dana dziedzina sztuki podąża. Picasso lub Charlie Parker - nie wydaje mi się żeby znacząco wpłynęli oni na świat przeciętnego człowieka, bo taki człowiek ich dokonaniami się po prostu nie zainteresuje.

ocenił(a) film na 9
goodfiles26

Trzeba jeszcze pamiętać, że filmu nie należy porównywać do obrazu. Chociaż filmy psychologiczne działają(a raczej powinny działać) na każdego człowieka inaczej. Jeden znajdzie w nim ukryty przekaz, a inny nie będzie doszukiwał się niczego i nazwie go szmirą. Poza tym każdy może komentować (pozytywnie lub nie) niezależnie czym się zajmuje i kim jest. Zacytuje tutaj Stalker "Ale ona (zona) staje się taka, jaką my ją tworzymy w swoim stanie".