Prawie wszyscy poniżej juz powiedzieli co jest do powiedzenia o tym filmie szczególnie Bolverek. Wiele artykułów w magazynach kulturalnych i filmowych ( oraz jak mniemam także w internecie )spłodzono na temat tego filmu. W moim odczuciu jednak ma wady jak kazdy inny, czego nikt poniżej nie ujął, wszyscy rozpisują tylko achy. Niezaprzeczalnie film fenomenalny zdjęcia powalają chociaż ja uważam ze daleko im do tych z Barego Lyndona. W niektórych ujęciach po prostu uderza artyzm w złym tego słowa znaczeniu ( artsie ) oczywiście nie można patrzeć na to z dzisiejszej perspektywy bo sporo w filmach poszło do przodu ale niestety film trochę traci z czasem. Historia b. interesująca.
Niestety tak jak i pisarz czy naukowiec nie uwierzyłem w strefę, może jak i stalker powiedział jestem pusty i samolubny. Ale jeśli chodzi o rozważania filozoficzne na temat naszego istnienia i tym podobnym to wolałem te stosy przetrawionych przeze mnie książek. w filmach szukam czegoś innego. zbytnie epatowanie artystycznymi ujęciami przesiąkniecie płytko filozoficznymi rozważaniami bez glebi ( niestety w filmie nie można sie nad tym zagłębić, może gdyby to był serial o cholera jak by to był serial mmmmm to byłoby cos pięknego).
a daruje sobie nie mam juz czasu a i tak malo kto to przeczyta napisze tylko na koniec parę ciepłych słów o nim bo z pewnością na nie zasługuję
film posiada genialne sceny np. kiedy we trójkę wkraczają do strefy, przesiadywanie w barze, nawet i scena po przebudzeniu ( pomimo ze tu ten artsie krap mnie draznil ), b. dobra chociaż nie fenomenalna ścieżka dźwiękowa , montaż o tu musze przyznać ze jak dla mnie to mistrzostwo. Cala reżyseria stoi na najwyższym poziomie ale płytkość rozważań filozoficznych poza niektórymi dialogami przynudzała w pewnych etapach filmu a artsie ujęcia trochę drażnią. Ukazanie naukowca, pisarza oraz księdza ( stalkera ) na wędrówce ku odkryciu samego siebie hmm powiem jedno takie tematy lepiej zostawić książką zawsze można sie zatrzymać w czytaniu pomyśleć wrócić. Czas czytania książki jest o wiele dłuższy dzięki czemu można o wiele głębiej w siebie wejść. w filmie człowiek po prostu musi skupiać sie na nim i niewiele pozostaje na przemyślenia pomiędzy jedna a druga klatka ( ale i tak bardzo odważna próbą połączenia najlepszych cech książki z filmem za co warto go obejrzeć )
jeśli interesujesz sie filozofia masz artystyczna dusze i nie jesteś pustakiem jak ja to film dla ciebie
hmmm... porównywanie filmu do książki to jak porównywanie mrówki do słonia. Słoń mimo woli jest trochę "głębszy", dzieje się tak siłą rzeczy. Film natomiast to pigułka, czyli jednorazowa dawka czegoś tam, czasami właśnie artyzmu i filozofii, choć częściej to zwykłe placebo, pic na wodę, hochsztaplerstwo, no i niektórym takie dawki po prostu nie wystarczają, bo oni przyszli do kina na książkę, a nie na film. Dla mnie natomiast to zwykły błąd założenia. Piszesz, że książkę możesz odstawić i pomyśleć.. ostatecznie film też możesz zatrzymać, podzielić sobie na części, obejrzeć 2 razy czy takie tam. Przecież przymus oglądania filmu w całości to zwyczajny szantaż kulturowy, niepisana zasada, w kinie stosowana głównie ze względów utylitarnych, zresztą Tarkowski sam podzielił Stalkera na części, więc w czym problem? ;-)
pozdro
czy to problem ?
podzielam pogląd tarkowski rzucił sie z motyka na słońce i poległ, nigdy filmem nie przebijesz ksiacki wiec nie ma co konkurowac. masz racje film to pigułka i powinno sie w nim zawierać inne rzeczy, emocje, prostsze ale energiczniejsze historie itp. Natomiast jeśli juz reżyser chce sobie pofilozofować to powinien skupić sie na 1 wątku
co do zatrzymywania filmu dzielenia go na części lub ponownego oglądania. hmm jakoś to w filmie do mnie nie przemawia. nie przepadam za powtórny oglądaniem, no chyba ze film jest po prostu idealny. zatrzymywanie pauzowanie trochę wybija z rytmu a do tego raczej nie było takiej potrzeby w stalkerze.
używając na koniec twojej metafory mrówka nigdy nie będzie słoniem choćby nie wiem jak bardzo ja pasiono przeróżna mądrością i przerabiano artystycznymi ujęciami
moje czepianie sie stalkera jest trochę na sile bo ja cenie ten film. Przynajmniej za niepowtarzalność. ale nie uważam go za ideał jak wszyscy filmwebowicze którzy mieli cos ciekawego do powiedzenia i starałem sie wywlec jak najwięcej złych aspektów
co do twojej wypowiedzi to jeszcze lepsza bo jest ona czepianiem sie na sile innego czepiania na sile
pozdrawiam
hmm... sęk w tym, że ja po prostu ani przez chwilę nie odczułem, że Stalker próbuje być książką. I w zasadzie tylko o to mi chodziło. Również nie twierdzę, że jest to film idealny, choć w zasadzie sam nie wiem dlaczego. Może więc - idąc za twoim tokiem myślenia - dlatego, że też nie raczej chciało by mi się go oglądać drugi raz.
Pozdrawiam
Przeczytałem z przyjemnością Wasze komentarze i doszedłem do morału, który płynie z tej bajki...
Setarkos nie powinien oglądać filmów, lecz czytać książki.
Sztuki filmowej nie zmienisz, Mistrzu, a główne zarzuty jakie wytknąłeś Stalkerowi wynikają z tego, iż literatura w pewnym aspekcie góruje nad X muzą.
Pozdrawiam.
Filmy są inne niż książki i dostarczają innych wrażeń wiec zawsze choc by dla odmiany :)
Uważam, ze film powinien skupić sie na czymś innym niż książka bo nigdy jej nie dorówna, dlatego nie rozumiem ogólnego zachwytu nad stal kerem
Kyrtapsie ty jako miłośnik i to reżysera jak i filmu może napiszesz jakie słabości w tym wiekopomnym ( dla wielu acz nie wszystkich ) dziele ujrzałeś czy może żadnej istny ideał ?
i fajnie jakbyś sie skupil na klimacie filmu, duszy, przeslaniu a nie jego stronie technicznej :) powodzenia
Pewnie to, co napisze zabrzmi dla Ciebie,Setarkosie(i dla wielu innych) jak bluźnierstwo,ale ja uważam 'Stalkera' za jeden z nielicznych przykładów filmu przewyższającego powieściowy oryginał.Dzieło Tarkowskiego jest dla mnie przede wszystkim mistyczno-teologiczne,jest historią o więzi człowieka z Bogiem,o istocie wiary,którą jest jej swoista nieżyciowość,bezinteresowność,bezpośrednia nieużyteczność.To film o patrzeniu na sposób ludzki i na sposób Boski(przynajmniej o próbie takiego patrzenia),o tym,jak decyzje i poświęcenie z jednego punktu widzenia bezsensowne,skazane na porażkę,nic człowiekowi nie dające,z innego,ważniejszego punktu widzenia są sensowne i nieskończenie cenne.O tym,że taki egzystencjalny i etyczny heroizm graniczący z szaleństwem to być może jedyne,co możemy przeciwstawić coraz bardziej nieludzkiej cywilizacji,w którą wyrodziła się nasza kultura(sposób w jaki Nikołaj Bierdiajew przeciwstawiał sobie te dwa pojęcia wydaje mi się niezwykle podobny do tego,jak podchodzi do identycznej kwestii Tarkowski,nie wiem czy Andriej bezposrednio czerpał z myśli tego filozofa,czy to po prostu ujawnia się zjawisko nazywane 'rosyjska duszą').
U Strugackich mamy opowieść o spotkaniu z zewnętrznym Nieznanym,które prowadzi człowieka do spotkania z Nieznanym w nim samym(trochę jak w 'Solaris',jak dla mnie równie fascynująco ukazane)i o niemożności zrozumienia świata,znikomości ludzkiego rozumu i człowieka jako takiego wobec wielkich tajemnic.Jest to wszystko przedstawione genialnie,ale nie prowadzi Strugackich tak daleko jak Tarkowskiego,nie wnika tak głęboko,zderza to,co zwyczajne z tym,co całkowicie Inne,podczas gdy film uparcie poszukuje Innego w zwyczajnym.Czytanie powieści nie było dla mnie takim przeżyciem,taką medytacją jak oglądanie 'Stalkera'.
W ogóle zastanawiam się czy dobrze zrobiłem nazywając tak wprost teologiczny aspekt 'Stalkera',to są jednak rzeczy,które się przeczuwa,a nie próbuje ująć w paru zdaniach.Oczywiście te zdania niczego nie zamykają,tam jest jeszcze pytanie o możliwość spotkania dwóch rodzajów mistyki:'zewnetrznej' i 'wewnętrznej',pytanie o sposób w jaki sacrum pojawia się w samym człowieku w momencie Spotkania i wiele innych,których nie zdołałem jeszcze zwerbalizować.Tak naprawdę to są pytania tkwiące wewnątrz mnie,'Stalker' je wydobywa i pozwala sobie uświadomić,dlatego inni znajdą w nim inne,najważniejsze dla siebie pytania.
A druga rzecz,co do której chciałem nie zgodzić się w całej rozciągłości to 'artsie ujęcia'.Ja nie znajduję tu ani jednego,cała wycyzelowana strona formalna służy czemuś więcej,kryje się za nią coś więcej.Zgodnie z regułami medytacji przedmioty zostają tu wydobyte z 'naturalnego' tła i kontekstu,wyabstrahowane,a skupienie na nich całej naszej uwagi,to 'wwiercanie się' kamery w ich naturę jest pierwszym krokiem do uwolnienia swobodnego przepływu myśli i przeczuć,do uświadomienia sobie nurtujących nas tajemnic.Nie,w 'Stalkerze' nie ma nic 'artsie',bo w naturze 'artsie' nie leży zabieranie człowieka poza to,co się pokazuje.
Mam nadzieję,że nie napisałem zbyt rozwlekle,mam też nadzieję,że nie pomyślisz,że chcę Cię traktować jak 'pustaka'(to ciekawa rzecz były te pustaki swoją drogą,niby nic,a fizyka łamała sobie zęby) jestem pewien,że część z tych rzeczy sam przeczułeś i zauważyłeś,tylko sposób w jaki zostały podane do Ciebie nie przemówił.Są inne dzieła,które działają podobnie jak 'Stalker',być może tak działa każde prawdziwe wielkie dzieło,więc pewnie inne z nich działa na Ciebie tak,jak ten film na mnie.To samo tyczy się książki Strugackich,na niektórych działa silniej niż na mnie.
Dobra,napisałem,co czuję i wbrew tuż-powyższym stwierdzeniom nie zamierzam się tego wstydzić:)
po twoim wywodzie doszedlem do wnisku ze ten film jest fenomenalny dla ludzi cholernie wrazliwych, wierzacych badz wiary usilnie szukajacych :)
a dla takich 'pustakow' jak ja
nadzwyczajnej jak widziałem przesadzone ujęcia po czym cala ta plejadę 3 skrajnych wewnętrznie osobowości zmierzających do momentu zwrotnego w swoim życiu. zalaczylo mi sie ool w czaszce.
przesada nadchodzi !
naciągając interpretacjami mógłbym przecież napisać:
te postacie reprezentują 3 rożne formy inteligencji
a) naukowiec jest typowym osobnikiem o wysokiej "zdolności uczenia sie"
ale nie potrafi przystosować sie do nietypowych, nieuzasadnionych sytuacji przez co gubi sie w nieprzewidywalnych zjawiskach zajściach ( trochę mu sie na koniec świat posypał )
b) pisarz "zdolności przystosowania sie" ( leci najmniejsza linia oporu
aby wszyscy go wielbili po czym pojawiają sie w nim sprzeczne uczucia wewnętrzne ) jeśli otoczenie mu nie odpowiada po prostu nie przestrzega żadnych reguł otoczenia z powodu konsternacji.
c)natomiast stalker to juz osoba o "zdolnościach metapoznawczych" z duża doza energii mentalnej.
tarkowski po prostu zebrał wyrazistych aż do bólu (nie licząc stalkera) przedstawicieli grup na których dzielą sie ludzie. W postaci stalkera posunął sie trochę dalej zaglebil, uwypuklił jego postac i dlatego większość widzów widzi w tym filmie jakiś element boski ale tak naprawdę jest to po prostu faworyzowanie takiej inteligencji, spostrzegania świata, postrzegania abstrakcyjnego, emocjonalnego.
Ale nie oszukujmy sie nie ma boga nie ma strefy nie ma duszków i wróżek i mi jako niewiarkowi ten element sie nie podobal wolałbym żeby ta trojka wyruszyła na wojnę bądź na wyprawę do jungli czy kosmosu ( bez żadnej strefy, bóg, itp. i żeby żadna z postaci nie byla faworyzowana. Myślę ze wtedy właśnie stalker byłby tym co ma problemy ze wszystkim a nie na odwrót ).
Widzowie którzy szukają medytacji utwierdzenia sie w swoich przekonaniach metafizycznych będą zawsze cenić "Stalkera" jakże boskiego głębokiego wewnętrznie, metafizycznego heh
dla mnie jest po prostu drażniący gdyż nie utorzsamiam sie z glownym bohaterem ( najbliżej mi do pisarza )
niezle mnie ponioslo
SIR dziękuje za ciekawy wpis odmaszerować ?