Przy drugim oglądaniu powalił mnie ostatni dialog pomiędzy bohaterami. Film szeroko
otwarty na interpretację. Trzech facetów o odmiennych poglądach wędruje do celu i
rozmawia o życiu. Rewelacja jak dla mnie, nic więcej nie trzeba.
Od strony technicznej ciekawostką dla mnie jest doskonały patent z kamerą, która w
zasadzie w każdej scenie stoi nieruchomo w miejscu, ale zawsze we właściwym. Aktorzy
mają wtedy zadanie podobne do gry w teatrze; zmuszeni są do komponowania kadru i
przyciągania uwagi w zasadzie podprogowymi chwytami, mistrzowskim aktorstwem. Do
tego doskonale naświetlona scena, każdy kadr filmu jest automatycznie doskonałym
zdjęciem i nadaje się w antyramę i na ścianę.
Druga ciekawostka (dla mnie). Gdybym nie wiedział, z którego roku jest film, to bym nie
zgadł. Kolesie wyglądają niby normalnie, ale tak by można było wyglądać pomiędzy 1940 a
naszymi czasami Niby szczegół, jednak Tarkowski wiedział co robi. Obraz jest przez to
transparentny dziejowo, istny sen świętego.
Przyjmując kryterium przyjemności, film porównywalny z majowym night swimming albo
poranną przebieżką 8 km po "udanej" sobocie. Arcydzieło.
PS.
Porównując do książki "Piknik na skraju drogi" braci Strugackich, film jest głębszy, ale to nie wyłączna zasługa Tarkowskiego, a głównie autorów książki, którzy mieli duży udział w pisaniu scenariusza.
cholerka, to dopiero przekonująca rekomendacja. Chyba czeka mnie zarwana noc! :)
Ten film to rewelacja w każdym calu, moim zdaniem sukces tej adaptacji polega na tym że na planie spotkali się wybitni: reżyser, operator i scenarzyści (Strugaccy) którzy przecież są autorami Pikniku na skraju drogi.
I w tym, że to był film realizowany dwukrotnie, to rzadko się zdarza. Jak porównasz scenariusz i wersję ostateczną, to opadnie Ci szczena - Tarkowski do końca wytrzymał i przedłożył własną wizję. Wizję geniusza kina.
Fakt że nie czytałem scenariusza, ale od filmu nie oczekuję dokładnej adaptacji. Myślę że Tarkowski wydobył z tej powieści wszystko co w niej było najlepsze. Słyszałem jednak że Strugaccy trochę kręcili nosem, z tym że ich punkt widzenia nie jest obiektywny, to dobrze że Tarkowski odjechał ... wyszło doskonale. Ale ten film to nie tylko film ... to taka filmowa książka, Stalkera odbieram bardziej jako dopełnienie "Pikniku na Skraju drogi".