Latterier, kręcąc nowych ''Tytanów'', chciał połączyć w jednym ''Władcę Pierścieni'', ''300'' i jeszcze kilka kasowych widowisk. ''Starcie'' nie posiada jednak mitologicznej, ufundowanej na archetypicznych postaciach, siły ekranizacji Tolkiena, brakuje mu też ideologicznego dna i brutalnej poezji filmu Snydera. Reżyser, dysponując ogromnymi środkami finansowymi i możliwościami techniki, miał w rękach materiał na trzygodzinny epos. Akcja gna jednak z prędkością światła, sceny zmieniają się z teledyskową prędkością, jedna za drugą, i w efekcie otrzymujemy produkt skrojony pod przeciętny, multipleksowy metraż i zdolności percepcyjne dwunastolatka. Zamiast potężnego starcia, krótkie spięcie. Szkoda. 4/10