Jestem świeżo po seansie "Starcia tytanów" w wersji 3D. Było dużo śmiechu, lecz niestety pełnego goryczy. "Starcie tytanów" jest bowiem modelowym przykładem gniota.
Oto minusy filmu
1) scenariusz -> jest to największa wada tego filmu. Osobiście spodziewałem się, że twórcy po prostu odświeżą starą wersję mitu o Perseuszu, czyli film "Zmierzch bogów". Powiedzmy, że każdy ma jednak prawo na nowo interpretować mit. Jednakże te zmiany nie tylko okaleczały całą historię, ale uczyniły ją wręcz absurdalną. Oto kilka z nich:
[OSTRZEŻENIE PRZED SPOILERAMI]:
Bogowie tracą moc, bo ludzie przestają ich czcić. A czynią to tylko Argosańczycy, czyli jakiś jeden z wielu ludów greckich. Oblężenie Olimpu przez nich powala na łopatki! Nauczenie się fechtunku przez Perseusza w 2 minuty to oczywiście standard, aż dziwne, że w ogóle "trening" pokazano. Dialogi są czerstwe. Bohaterowie wygłaszają same patetyczne i puste słowa typu: "Czemu się nie uśmiechasz? - Uśmiechnę się gdy napluję bogom w twarz". Wiele scen jest zupełnie niepotrzebnych a dialogi w nich są zupełnie od czapy. Wreszcie - twórcy filmu chyba zapomnieli, że Perseusz powinien zginąć. A tu: niespodzianka! Jeszcze Zeus w nagrodę ofiarował ożywioną Io, by się przypadkiem nie zanudził na ziemi, skoro otrzymał łaskę Hollywoodu i przerwał przepowiednię wiedźm.
[KONIEC SPOILERÓW]
Ogólnie można mieć przeświadczenie, że twórcy tworząc taką pulpę kierowali się myślą: weźmy trochę tego, tamtego, tego herosa, tamten motyw i zobaczmy co wyjdzie. Wyszła kupa. To już gra "God of War" mimo, że jest rozwałką, nie miała tak durnej historii.
2) brak klimatu -> powiedzmy, że film miał być po prostu widowiskowy i trzeba przymknąć oko na "nieścisłości" scenariusza i cieszyć się niepowtarzalną atmosferą antyczno-mitycznej Grecji. Nic z tego. Obraz wygląda jak żywcem wyciągnięty z gier MMO czy tandetnych high wonder fantasy - bogowie łażący w epickich, świecących zbrojach +20, ba, modelowe drużyna (gratka dla fanów gier): tankerzy, damage dealerzy a nawet healer w postaci dżina. "Zmierzch tytanów" z lat 80. pomimo kiepskich efektów specjalnych twórcy wykreowali o niebo lepszą atmosferę. Mówiąc o klimacie, mam na myśli oczywiście kombinację muzyki (pompatyczna, żaden kawałek nie wpadł mi w ucho, chwilami źle dobrana), estetyki obrazu (wyżej, więcej w kolejnych punkcie) i gry aktorskiej (dalej).
3) efekty specjalne (wersja 3D) - oczywiście są i to ma być największy atut filmu. Szczerze powiedziawszy wcale nie zachwycają. Fajnie jedynie wyszedł Kraken, który narobił trochę bardachy oraz ciśnięcie w Hadesa "piorunem". Z kolei efekty 3D w ogóle nie rzucały się w oczy. Momenty, które są one wyraźnie widoczne, można policzyć na palcach jednej dłoni (pomijam trójwymiarowe subtitle :P). Przykro mi, ale Avatar w tym względzie (mimo, że nie jestem fanem tego filmu) bije na głowę "Clash of the Titans" i basta. Film miał być widowiskowy, ale w sumie takowa była jedynie końcówka i walka ze gigantycznymi skorpionami. Motyw z Meduzą całkowicie schrzaniony.
4) gra aktorska - słaba! Niemal wszystkie postacie są papierowe. W sumie, ciężko było wykreować jakąś bardziej interesującą, gdyż scenarzysta ułożył dla nich infantylne i naiwne dialogi. Coś tam się starał Mads Mikkelsen, ale Sam Worthington w roli Perseusza to za przeproszeniem położył lachę na całej długości. Chyba najwyraźniejszą postacią był kaznodzieja nawołujący do kultu Hadesa.
Dlaczego film dostał 2/10? Powód jest czysto subiektywny - Gemma Arteton w roli Io (wymawiane w filmie często jako Iowa...) wyglądała bardzo kusząco :). Na plus idzie też jeszcze pojawienie się mechanicznej sowy - puszczenie oczka do osób pamiętających "Zmierzch bogów".
Reasumując: stanowczo odradzam! Ja się bawiłem dość dobrze na filmie ze względu na towarzystwo. Mit o Perseuszu został w całości odarty ze swej aury i przesłania. "Clash of the Titans" jest zwykłą breją, ale nawet jako odmóżdżacz nie spełnia swojej roli, bawiąc widza efekciarstwem, atmosferą i ciekawszymi sloganami, dialogami i scenami wartymi zapamiętania (choćby tak jak było jak dla mnie w kapitalnym filmie "300", które spełniło swoją rolę w zupełności).
Pozdrawiam!
SPOJLERY.
Piękna recenzja. Po seansie wystawiłem 6, ale szybko zjechałem oczko niżej (to i tak dużo). Ogólnie to kupa to niestety jest - oby dalej, pokonać następnego stworka, wyleczyć rany, zdobyć nowy artefakt i uratować świat od zagłady. Ale Meduza mi się akurat podobała (nie widziałem oryginału), dużo durniejsze było to, że wszyscy przy niej zginęli... Ocena taka, bo jednak efekty specjalne nie były złe (ale i bez rewelacji) i sporo znajomych twarzy się przewinęło. Chociaż niektórzy to mogliby trochę więcej pomilczeć ;)
No w końcu sensowny opis miałam zamiar iść na to do kina ale niektóre
opisy to pieniackie kłótnie bez za i przeciw poczekam na canal+ lub hbo
Całkowicie się zgadzam. Na szczęście i ja byłem w dobrym towarzystwie, więc z tego kiczu wiejącego z ekranu zrobiliśmy sobie niezłe żarty.
[Spoilery]
Momentami miałem wrażenie, że ten film przerodzi się w Star Wars'a :D.
Pierwsze jak Perseuszowi zostaje zesłany na ziemię lightsaber. Miecz wysuwał się i chował podobnie jak w SW.
Drugie, to sama obecność Qui-Gon Jinn'a. Nie żebym zaraz wszystkie role Liam'a Neeson'a kojarzył z SW, ale jest pewna scena w tym filmie, w której Perseusz rozmawia z zakapturzonym (ala mistrz Jedi) Zeusem :F.
Kolejne skojarzenie to obecność w tym filmie dużych skorpionów ujeżdżanych przez dżiny. To bym przyrównał do tych wielkich machin bojowych, których Imperium używało do walki na lądzie. Szczególnie, że sceny w których były pokazane wyglądały, jakby jakaś armia miała coś zaatakować :F.
No i oczywiście pozostaje kwestia olimpu, który wyglądał jak zebranie mistrzów Jedi :), tylko w takiej trochę podrasowanej wersji (viva la efekty świetlne).
---------
Jeśli miałbym się dalej czepiać filmu to:
Reżyserka była trochę kiczowata. Te momenty kiedy próbowano wywołać jakieś napięcie i nagle pojawiała się głowa dżina robiąca ("Arghłoooasdf"), wywoływały u mnie wybuchy śmiechu.
A tak poza tym to może nie jestem jakimś specjalistą od mitologii greckiej, ale przez większość filmu zastanawiałem się, co w tym filmie robią Dżiny :| (którym btw trudno przyporządkować czy byli jakimiś mędrcami, czy dzikusami (pojawiające się od czasu do czasu zawodzenie, ryki i groźne miny jednego z nich)).
Efekty 3D słyszałem, że nie powalają już przed seansem, więc przynajmniej się nie rozczarowałem. Czasami wręcz ściągałem okulary, ponieważ głupio się w nich ogląda i wielkiej różnicy nie było. Niestety trzeba było je ponownie zakładać, bo napisy robiły się nie czytelne...
O szybkiej lekcji fechtunku pisał już kolega wyżej. Ja natomiast chciałbym dodać od siebie szybko pojawiające się uczucie między bohaterami :P. Wymienili ze sobą kilka dialogów i ma się wrażenie, że zaraz ruszy produkcja "ćwierć bogów" :F.
Słusznie w opisie wyżej przytoczono tytuł "God of War". Gdyby nie wiele nawiązań do Star Warsa wymienionych po części wyżej to napisałbym o tym ile wspólnego mają Perseusz i Kratos. :F Coś by się znalazło. Chociażby to jak latał z tą głową Meduzy. Właściwie nie widzę różnic w tym jak to było zrobione w grze, a tym jak ukazano to w filmie. No i oczywiście pomoc od Zeusa podczas walki z Hadesem kiedy to doskonale wie jak rzucić piorunem. Całe zdarzenie oczywiście emanuje kiczem.
Więcej grzechów nie pamiętam. Film oglądałem wczoraj, więc się już trochę uspokoiłem. Oczywiście mógłbym się czepiać więcej takich rzeczy jak wykonanie filmu, ścieżka dźwiękowa, ale wydaje mi się, że nie ma sensu. Film wg mnie to rozrywka do której lepiej nie podchodzić nie pozostawiając pewnego dystansu. Możliwe, że trochę przesadzam, bo zanim zabrałem się za to "dzieło" oglądałem z wielką przyjemnością "The Game" i "Se7en" Fincher'a ;). Jak dla mnie to 3/10.
We wtorek zobaczymy ile widzów w Polsce poszło do kin w I weekend.
Box office, niestety nie poda, ilości zawiedzionych.
Ja tylko ad vocem, było późno i niektóre myśli może nie były sprecyzowane. :)
- Perseusz oczywiście w myśl mitu również przeżywa. Chodziło mi o "moc sprawczą" Hollywoodu, że pomimo przepowiedni wiedźm, losy zostały przemienione. Po prostu nie przypominam sobie, by ktokolwiek wieszczył mu śmierć, a wiedźmy-wizjonerki były przecież w myśl mitologii w tych sprawach nieomylne.
Co do innych baboli fabularnych, to mogę jeszcze dorzucić małą garść [SPOILERS]:
- brak hełmu niewidzialności
- Perseusz odrzuca tron Argos i rękę Andromedy (sic!). Mimo to, Zeus nie pozwala mu zostać samemu i do igraszek zostawia mu świeżo reanimowaną Io. Szkoda, że jeszcze nie wskrzesił jego kompanów, bo byłaby ekipa na zrobienie grilla.
W zasadzie ten mit został całkowicie okaleczony i nie ma chyba już większego sensu przytaczanie kolejnych durnot w scenariuszu.
jak by ich wskrzesił to nie na grill, tylko do farmienia kolejnej insty, bo jak można pozwolić żeby się taka wyexpiona drużyna zmarnowała:) za niedługo wyjdzie kolejny patch i trzeba być gotowym:))
Lol. Skoro już nerdzimy, to mam gratkę dla miłośników MMO:
http://www.youtube.com/watch?v=FcU8tReHROQ
Filmik składa się z 1, 2 i 5 (??) partu.
Zdecydowanie powinna powstać wersja z nowym "Clash of the Titans" :P
Panowie zapomnieliście wspomnieć o wytworzeniu całkiem nowej "alternatwynej" mitologii Greckiej.
Ten film cięzko nazwać remakiem oryginału, bo jest tam prawie wszystko na odwrót.
Gdyby nie to, że od niemal polowy filmu dorabialiśmy mu własny dubbing, to zdecydowanie zasnąłbym w fotelu.
Nie wiem ile osób było po pierwszym tygodniu emisji, ale jednoznacznie widać komu się podobał, a komu nie. :P
Faktycznie, może ten film zasługuje na 2, bo nie jest to ambitna produkcja, ale ja dałem temu filmowi 7, bo jak Percy Jackson i Bogowie Olimpijscy: Złodziej Pioruna ma 6 to nie godzi się równac te dwa filmy. Przynajmniej tutaj w Starciu Tytanów, Zeus nie mieszka na wieżowcu na Manhattanie, a wejście do Hadesa nie jest w napisie Hollywood.
Ten film jest naprawdę dobrą próbą powrotu do mitologii, może nie do końca udaną ale jednak mamy zachowane jakieś realia starożytności.
Porównywałbym ten film bardziej do Titan Quest, zamiast do God of War, chociaż właśnie jest on dla ludzi którym podobają się takie tematy. Po prostu jak chcesz zobaczyć 'antyczne' zmagania drużyny wojowników z kolejnymi bossami i zobaczyć co dropnie, to masz okazję. Bardzo dobrze obrazuje to scena gdzie Perseusz dostaje tarczę ze skorpiona, szkoda tylko ze nie pokazali, całej historii jak ją wykonano, jak trudno było zdobyć receptę, wyfarmić składniki, znaleźć odpowiedniego kowala, który kuje itemki na 90levelu, byłaby to pewnie lepsza i ciekawsza historia, no i ten latający mount, naprawdę rzadki, uberhiper rzadki, nie każdy ma czarnego pegaza. Już nie wspominam o skorpionach na których, można zabrac kowala i handlarza, to bije na głowę mamuta;)
Ten film to jak dobra instancja, a wiadomo że dropi tylko dla lidera:)
Kto gra w mmo i lubi heroic fantasy podejdzie do niego trochę bardziej łagodniej i przymróży oko na kilka wpadek.
W końcu nie można krytykować wszystkiego co nie jest s-f, i nie ma tam antymaterii.
Końcem końców fajny rpgowy film, w którym mamy mozliwość przenieść się w świat mitów i bogów.
Co do aktorów to fakt, że zgolony na 'hard lockera' Sam Worthington nie pasował do pozostałej części drużyny. Reszta greckich wojowników była naprawdę przekonująca, szczególnie Draco. Nie wiem tylko po co włóczyła się za nimi ta babka i co robiło tam to drzewo w turbanie, ale jeśli to heroic fantasy to wszystko dla sie wytłumaczyć.
To, że film jest jak high wonder fantasy rpg, to skojarzenia są oczywiste, o czym wspominałem już w tytułowym poście.
"Złodzieja pioruna" nie widziałem. Samego filmu zatem nie będę oceniać, ale twórcy mieli, jak sądzę, dużo większy komfort przy jego tworzeniu. W pierwszym przypadku mamy całkowicie nową historię, przeniesioną w dodatku do czasów współczesnych. Scenarzyści mieli zatem wolną rękę i mogli sobie dowolnie puścić wodze fantazji i nie przejmować się mitologią, bo tworzyli coś zupełnie nowego. Przynajmniej tak sądzę po opisie filmu. W przypadku "Starcia tytanów" mamy mimo wszystko próbę rekonstrukcji jakiejś historii. Oczywiście na komercyjne potrzeby wiernie się jej raczej nie odtworzy, coś się tam doda, by było efektowniej, coś wytnie. Ale w tym przypadku mamy przetrącony i kręgosłup, a zmiany fabularne w większości były zupełnie nieuzasadnione i wprowadzone w sposób żałosny. Jak kolega kraboslav przypomina, mamy tutaj jakąś alternatywną, kaszaniastą wersję mitologii greckiej. Na próżno tutaj szukać jakiegoś przesłania.
Hah drzewo w turbanie to był taki medyk do tej przypakowanej expem drużynki :D. Tylko jak już wspominałem, jeśli brać pod uwagę, że film ma być próbą przeniesienia jakiegoś mmo rpg na ekran to nie pasuje mi tutaj zachowanie tego "chodzącego drzewa" :D.
Złodzieja pioruna nie oglądałem, ale po Twoim opisie chyba sobie odpuszczę.
Zgadzam się z przedmówcami, ten film to prawdziwy gniot, myślałem, że zejdę w kinie...
czyli coś czuję że jutro będzie totalna klapa.... gdyż czekałam na ten film :P No ale pożyjemy zobaczymy....