Zalety:
- efekty specjalne, zwłaszcza podczas scen walk (np. z gigantycznymi skorpionami). Jednak nie ma co liczyć na to, że jakieś ujęcie powali na kolana z wrażenia, bo teraz tak naprawdę mało co może nas zaskoczyć.
- dość wartka akcja, choć nie do końca. Był taki moment, że miałam ochotę nacisnąć przewijanie na podglądzie
- czarny pegaz, dżin i jego niebieskie światełko, przeprawa przez Styks
- zaletą może być sam fakt osadzenia akcji w mitologicznym świecie, chyba że ktoś w szkole nie przepadał za grecką mitologią. Mi osobiście podobało się wykorzystanie wątków z mitu o Perseuszu
- sporo znanych aktorów (choć może to być zarówno zaleta jak i wada)
- Pan Avatar, czyli Sam Worthington. Dla mnie osobiście jego obecność była największą zaletą tego filmu
- muzyka. Warto na nią zwrócić uwagę
Wady:
- fabuła i dialogi na kiepskim poziomie, zdarzały się też mocno naciągane sceny. Ten film jest dobry dopóki traktuje się go jak przygodówkę mającą za zadanie dać nam po prostu rozrywkę. Zasada jest jedna: oglądamy, nie myślimy. Bo jak już zaczynamy myśleć to uderza w nas cała banalność i płytkość scenariusza pomimo atrakcyjnej formy
- początek. Pomysł z kobiecą narracją jest żywcem zerżnięty z "Drużyny Pierścienia"
- niestety nie da się za bardzo utożsamić z bohaterami. Drużyna Preseusza rozpada się szybciej niż zdążymy polubić kogokolwiek
- słabo zarysowany wątek miłosny (przez cały film nawet pocaunku nie było, co jak na te czasy jest dość nietypowe)
- za mało bogów. W napisach końcowych wymieniono szereg bogów, a w filmie ich praktycznie nie ma. Stoją sobie jakby w tle i nawet nie można się im przyjrzeć by się domyśleć kim są. Na pierwszym planie są tylko dwie postacie: Zeus i Hades. Swoje kilka sekund mieli też Apollo i Posejdon. I tyle. Szkoda.
- zakończenie. Nagłe jak końcówka odcinka w serialu. Szybka rozwałka Krakena, 2-3 minuty dialogu i "arrivederci Hellas".
- dziwne wrażenie jakby akcja zawężona została do jednego miasta Argos i jego mieszkańców. Tylko nimi zajmują się bogowie, zupełnie jakby nie istaniała cała reszta Hellady
- Ralph Fiennes. Nie trawię gościa niezależnie od tego jaką rolę by zagrał
- sztucznie wyglądająca Meduza. Nasuwały się skojarzenia z "Beowulfem" z 2007 roku
- raczej nie ma specjalnej różnicy między zwykłą wersją a 3D, a przynajmniej ja tego niemal nie odczułam. Jeżeli ktoś ma dylemat na którą wersję iść, to lepiej na zwykłą. Szkoda kasy na 3D. Ja niestety nie miałam wyboru - albo w 3D albo wcale.
Mimo to nie żałuję, że byłam. Z góry nie nastawiałam się na nic ambitnego. Chciałam nawalanki, miałam. Chciałam popatrzeć na Worthingtona, popatrzyłam. I tyle. Szału nie było. "Starcie Tytanów" jest do obejrzenia i zapomnienia. Sprawdzi się za parę lat na małym ekranie jako "Hit na sobotę" czy coś w ten deseń.
Dziękuję za uwagę i pozdrawiam :)
Dobra recenzja,dziękuję.Plusy i minusy sensownie przedstawione.Nadal mam go(film) w planach kinowych o ile pojawi się w ogóle w moim mieście...
nie bede pisal o wadach i zaletach ale tych pierwszych jest znacznie wiecej.
czytajac to co napisalas wnioskuje ze nie ogladalas Clash of the Titans z 81, a byl znacznie lepszy niz nowy.
ja sie niestety zawiadlem. film zdecydowanie ponizej oczekiwan
Akcja leci na łeb na szyję, obrażanie inteligencji widza(tłumaczenia typu: "To dla przewoźnika."-Ci co oglądali wiedzą o jaką scenę chodzi)i tak można wymieniać dalej. Szkoda aktorów, bo jest tu tu Neeson, Fiennes czy Mikkelsen, no i w roli głównej oczywiście ostatnio popularny niezły Worthington. Miło popatrzeć na Gemmę Arterton:)Wszyscy jednak są tłem dla technicznych możliwości kina. Moja ocena: 5,5(ten plusik za ładne efekty, bo starą wersję oceniłem na 5-pamiętacie sowę?:)
Nie oglądałam starej wersji. A propos sowy... Tak trochę ni z gruszki ni z pietruszki była ta scena. Domyśliłam się, że to jakieś nawiązanie do starego filmu, ale o co właściwie z tą sową chodziło?